Osławione oddziały lewackiej partyzantki z Kolumbii sieją postrach także w sąsiedniej
Wenezueli. Alarmuje w tej sprawie miejscowa Caritas. Regionalny dyrektor katolickiej
organizacji humanitarnej, ks. Orlando Neira, w wypowiedzi dla kolumbijskiego Radia
Caracol zwrócił uwagę, że Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC) i Armia Wyzwolenia
Narodowego (ELN) coraz śmielej działają po wenezuelskiej stronie granicy. Zachęca
je przy tym bezczynność tamtejszych władz. Już od ponad roku dochodzi tam, podobnie
jak w Kolumbii, do porwań i wymuszeń na lokalnej ludności.
Ks. Neira wyraził
ubolewanie z powodu uporczywego utrzymywania przez rząd Wenezueli, jakoby nie było
na jej terytorium problemu narkoterroryzmu. Tymczasem, jak zaznacza duchowny, „to
logiczne, że partyzanci, ścigani przez kolumbijskie wojsko i policję, przenoszą się
na sąsiednie tereny, w tym do Wenezueli”. Sprzyja temu źle strzeżona granica. Najczęściej
ofiarą bandyckiej działalności byłych rewolucjonistów i wyzwolicieli padają miejscowi
rolnicy zmuszani do płacenia haraczu.