„Moja droga kapłańska jest trochę nietypowa, a może i typowa – to się okaże – dla
biskupa. Po święceniach byłem tylko rok na parafii w Kętach, a potem wróciłem na studia
z historii, gdyż już w trakcie seminarium studiowałem na drugim wydziale, Wydziale
Historii Kościoła, gdyż zawsze mnie pasjonowała właśnie historia Kościoła. Potem właściwie
całe życie kapłańskie byłem związany z uprawianiem nauki. Pracowałem na Wydziale Historii,
potem byłem szefem Archiwum na Wawelu, co dla historyka jest zawsze doświadczeniem
niezwykłym: obcowanie z takimi źródłami.
Natomiast za wszelką cenę chciałem
ocalić życie kapłańskie, żeby nie być tylko uczonym. Realizowałem to w posłudze małym
grupom. I może to właśnie mnie jakoś przygotowywało do różnych miejsc w Kościele.
Mam taką grupę akademicką, z którą się spotykam regularnie od 20 lat. W którymś momencie
znalazłem się na drodze neokatechumenalnej, do której się przyznaję i poczuwam. Ostatnio
było to trudniejsze, gdyż cztery ostatnie lata byłem rektorem seminarium. Liczba obowiązków
była tak duża, że dość trudno było to wszystko godzić. Ale wiara przeżywana w małych
wspólnotach jest dla mnie bardzo ważna. Ponadto regularnie głosiłem rekolekcje we
wspólnotach zakonnych czy kapłańskich, w parafiach. Jest to więc droga realizacji
kapłaństwa w takich skromnych wymiarach kościelnych. Może taka jest też dzisiaj potrzebna...
Są rzeczy, które zawsze przeżywałem jako ważne wymiary Kościoła. Przez ostatnie
lata szczególnie mi była bliska sprawa powołań do kapłaństwa i formacji kapłańskiej.
Innym ważnym tematem jest ekumenizm w Kościele: dialog między chrześcijanami, dialog
międzyreligijny.
To jednak co jest według mnie najważniejsze dla biskupa
pomocniczego, to po prostu bycie w parafiach, z ludźmi: jeździć, nawiedzać, wizytować,
bierzmować, być z młodymi ludźmi, zwłaszcza wśród rozmaitych ruchów, wspólnot kościelnych,
których tu w Krakowie zawsze było i jest dużo i za to chwała Bogu. Nie myślę zatem
o jakichś planach duszpasterskich, ale po prostu o byciu z ludźmi i towarzyszeniu
im w ich wierze, tam gdzie się spotykają, gdzie się gromadzą, gdzie się modlą – to
wydaje mi się istotne.
Gdy chodzi o zawołanie biskupie, to przychodzi mi do
głowy, także z racji na to, jak ostatnio przeżywam swoje bycie w Kościele, to jest
«Moc w słabości» z 2. Listu do Koryntian. Jest tam taki moment, w którym Paweł odpowiada
na zarzuty, że jest niekompetentny, i że się tak naprawdę nie nadaje, i że są znacznie
lepsi od niego apostołowie. On ma przez moment pokusę, żeby się bronić, żeby powiedzieć,
że jest równie kompetentny, że jest Żydem jak inni, że jest faryzeuszem i że cierpiał
dla Chrystusa więcej niż inni, ale na końcu tej «wyliczanki» mówi, że tak się bronić
to znaczy zwariować. Lepiej więc przyjąć to, że się jest małym i niekompetentnym i
żeby swoją pozorną wielkością nie zasłaniać Boga, który naprawdę działa w Kościele,
i to jest istotne. Wówczas św. Paweł słyszy słowa Chrystusa: «Wystarczy Ci mojej łaski,
moc w słabości się doskonali». To do mnie szczególnie przemawia, jeśli chodzi o posługę
kapłańską w Kościele”.