Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien
Posłuchaj:
1. Czy może
być miłość większa od tej, jaką rodzice obdarzają swoje dzieci albo małżonkowie siebie
nawzajem? – oto pytanie, które stawiamy sobie biorąc pod uwagę głębokie więzi rodzinne,
jakie nieraz widzimy u naszych krewnych lub znajomych. Z dzisiejszej Ewangelii jasno
wynika odpowiedź na to pytanie: wierzący powinien najbardziej kochać samego Chrystusa,
stawiając Go ponad bliźnimi, nawet tymi najbliższymi: „Kto miłuje ojca lub matkę bardziej
niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie
jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.
Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je
znajdzie” (Mt 10,37-39).
Przytoczone słowa Jezusa nastręczają nam czasem niemało
trudności, zarówno gdy chodzi o ich zrozumienie, jak przede wszystkim praktyczne ich
zastosowanie. Wydaje się bowiem, że są zbyt wymagające i przeciwne logice. Przecież
w naszej religii tak wiele mówi się o miłości, zwłaszcza w odniesieniu do najbliższych,
rodziców i dzieci. Ponadto wydaje się nam, że trudno jest kochać kogoś mocniej niż
tych, którzy należą do naszej rodziny.
2. Tymczasem gdy dokładniej przeanalizujemy
przytoczone słowa Chrystusa i uwzględnimy cały kontekst historii zbawienia, dostrzeżemy,
że Jezus w niczym nie umniejsza miłości międzyludzkiej, ale równocześnie stanowczo
stwierdza, że w świecie wartości przyjmowanym przez wierzącego Bóg ma być zdecydowanie
na pierwszym miejscu. Już w Starym Testamencie czytamy: „Będziesz (…) miłował Pana,
Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił”
(Pwt 6,5). Nie jest jednak łatwo zaakceptować w naszym życiu to pierwszeństwo miłości
do Boga, a w niektórych okolicznościach ten wymóg może się wydawać niemal heroiczny.
Nawiązując
do tego tematu i związanych z nim trudności, Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza:
„Więzy rodzinne, chociaż są ważne, nie mają charakteru absolutnego. Podobnie jak dziecko
wzrasta coraz bardziej ku dojrzałości oraz samodzielności ludzkiej i duchowej, tak
rozwija się i umacnia jego szczególne powołanie, które pochodzi od Boga. Rodzice powinni
uszanować to powołanie i ułatwić dzieciom odpowiedź na nie. Trzeba uzmysłowić sobie,
że pierwszym powołaniem chrześcijanina jest pójście za Jezusem” (KKK 2232).
3.
Rozważając słowa Jezusa o miłości Boga nade wszystko, o potrzebie zaakceptowania związanych
z tym trudności, warto zauważyć, że w miłości międzyludzkiej niesłychanie ważną rolę
odgrywają uczucia. W odniesieniu do Boga chodzi o coś jeszcze głębszego, trwalszego,
bo o miłość, która oznacza uznanie w Bogu najwyższego i najważniejszego dla nas Dobra.
Bóg staje się ostatecznym celem życia, wszystko inne zostaje temu celowi podporządkowane.
Chodzi tu o sprawę najwyższej wagi, bo zdarza się nieraz, że człowiek przeżywa pokusę
obdarowania największą miłością kogoś innego albo przywiązania się do czegoś innego;
to jednak w ostatecznym rozrachunku nie przynosi mu trwałego szczęścia, nie zaspokaja
jego najwyższych pragnień i najgłębszej tęsknoty jego duszy.
Przeżyliśmy już
w naszym życiu różne, czasami bardzo głębokie relacje ludzkie. One dały nam dużo satysfakcji,
pomogły rozwijać naszą osobowość, wzrastać duchowo. Z własnego doświadczenia albo
z obserwacji innych widzimy też, jak niekiedy mocne – wydawałoby się – związki rozpadają
się, a nawet przemieniają w nienawiść. Ci, którzy nie mogli żyć bez siebie, dzisiaj
nie mogą na siebie patrzeć. Takie radykalne zmiany uczuć nie dotyczą jedynie związków
małżeńskich.
Miłość między ludźmi i miłość między człowiekiem i Bogiem nie
wykluczają się, ale się wzajemnie uzupełniają. Jednej i drugiej ciągle się uczymy;
do wzrastania w jednej i drugiej potrzebna jest nam pomoc Tego, który jest Miłością.
Prośmy o nią w tę niedzielę, w którą Jezus przypomina nam o tym, co i Kto jest najważniejszy
w naszym życiu.