Ponad 290 mld dolarów przeznaczyli mieszkańcy Stanów Zjednoczonych na cele charytatywne
w ubiegłym roku. To mniej więcej tyle, co trzy roczne budżety Polski (budżet państwa
to ok. 310 mld złotych). Amerykanie dali o prawie 4 proc. więcej na działalność dobroczynną
niż w roku 2009 r., ale o 6 proc. mniej w porównaniu z rekordowym 2007 r. W danych
pochodzących m.in. od amerykańskich władz podatkowych widać z jednej strony głęboki
kryzys gospodarczy, jaki przeżywa gospodarka tego kraju, i rosnące rzesze ubogich.
Ale z drugiej hojność Amerykanów nie zmalała, mimo dotkliwej recesji i drastycznego
wzrostu bezrobocia.
Ponad jedna trzecia darowizn trafiła do instytucji religijnych,
które otrzymały wsparcie w kwocie prawie 100 mld dolarów, czyli nieco mniej od jednego
rocznego budżetu Polski. Z funduszy tych, co ciekawe, największą pozycję stanowią
wydatki na edukację (14 proc.), a nie na prostą dystrybucję pomocy – podkreślają analitycy
amerykańskich zachowań względem potrzebujących (9 proc.). Pomoc tego typu jest na
trzeciej pozycji, a wyprzedza ją jeszcze finansowanie różnego typu fundacji (11 proc.).
Kolejne pozycje stanowi wsparcie dla systemu opieki zdrowotnej, na które przeznaczonych
jest 8 proc. środków.
Do celów charytatywnych w Stanach Zjednoczonych zaliczane
są również fundusze na sztukę i kulturę (5 proc.). Jedynie 2 proc. środków idzie na
dystrybucję lekarstw. Podsumowując Amerykanie stosują w praktyce zasadę ofiarowania
potrzebującym wędki, a nie ryby. Wychodzą z założenia, że wykształcony ubogi sam już
sobie pomoże.