1. Na różne
sposoby wyobrażali sobie Izraelici oczekiwanego Mesjasza. Jedni opisywali go przede
wszystkim jako przywódcę, który wyzwoli naród spod obcej okupacji i przywróci mu upragnioną
wolność; inni widzieli w nim, zgodnie z tekstami proroka Izajasza, cierpiącego i pokornego
Sługę; jeszcze inni ukazywali go jako Dobrego Pasterza, który zgromadzi w jednej owczarni
rozproszone owce.
Te ostatni obraz dominuje w dzisiejszej Ewangelii: „Kto (…)
wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają
jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi,
staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają” (J 10,2-4).
Jeśli
chcielibyśmy wskazać na jakąś szczególną cechę, która odróżnia Dobrego Pasterza od
złodzieja i rozbójnika, trzeba zwrócić uwagę przede wszystkim na to, że Dobry Pasterz
zna doskonale swoje owce i zwraca się do nich po imieniu. Ale też owce ufnie idą za
nim, ponieważ rozpoznają jego głos.
2. Tradycyjnie w czwartą niedzielę wielkanocną
modlimy się do Dobrego Pasterza, by spośród swojej trzody ciągle wybierał i powoływał
niektóre osoby do kapłaństwa bądź do życia konsekrowanego. By ukazać, jak zmieniła
się sytuacja w tym względzie, zwłaszcza w Europie, w ostatnich dwóch wiekach, wspomnę
historię św. Jana Nepomucena Neumanna. Urodził się w 1811 r. w Czechach. Od wczesnej
młodości słyszał głos Dobrego Pasterza wzywający go do kapłaństwa. Wstąpił do seminarium,
wykazywał duże zdolności intelektualne i prowadził głębokie życie duchowe, zapowiadał
się jako doskonały ksiądz. Jego biskup zdecydował jednak, że przynajmniej przez pewien
czas nie będzie święcił w swojej diecezji nowych kapłanów, bo było ich zbyt dużo jak
na potrzeby wspólnoty diecezjalnej. Neumann się nie poddawał. Napisał do niektórych
biskupów w Europie (znał bowiem wiele języków i mógłby posługiwać w różnych krajach);
ale wszyscy odpowiedzieli, że nie potrzebują nowych księży. Wtedy Neumann zdecydował
się wyjechać do Stanów Zjednoczonych i dopiero tam otrzymał upragnione święcenia,
po których rzucił się w wir pracy duszpasterskiej. Wyróżniał się przykładnym życiem,
gorliwością, modlitwą, tak że z czasem został nawet biskupem Filadelfii. Zmarł na
zawał serca w wieku 48 lat. Papież Paweł VI najpierw go beatyfikował, a później kanonizował.
3.
Trochę trudno nam uwierzyć w to, że zaledwie półtora wieku temu niektórzy biskupi
mówili o „nadmiarze” księży. Dzisiaj w Europie (i nie tylko) widzimy opustoszałe seminaria,
parafie bez duszpasterzy, zamknięte szkoły katolickie i klasztory. Z niepokojem patrzymy
ku przyszłości, a jednak nie możemy ulegać zniechęceniu i zwątpieniu, bo przecież
to Jezus, Dobry Pasterz, wzywa młodych ludzi do szczególnej służby. Kiedy wspominam
mój pobyt w Seminarium Płockim, przypominam sobie często cytat z Ewangelii św. Jana,
umieszczony w kaplicy seminaryjnej: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”
(15,16).
Dlaczego – pytamy – współczesny młody człowiek często nie słyszy albo
nie odpowiada na wezwanie Jezusa? Nie podejmując szczegółowej analizy tej kwestii,
na jedną jednak rzecz chciałbym zwrócić uwagę. Kiedy błogosławiony Ojciec Święty Jan
Paweł II przyjmował biskupów jednego z krajów zachodnich, narzekających na brak powołań,
zapytał: Co wy robicie, żeby tę sytuację zmienić? Jakie wykazujecie inicjatywy? Dzisiaj
można te pytania rozszerzyć i skierować je do nas wszystkich. Co robimy, jako ludzie
wierzący i praktykujący, by pomóc młodym ludziom odpowiedzieć na wezwanie Jezusa?
Sprawa powołań zależy, w jakiejś mierze, od nas wszystkich, od duchownych i świeckich.
Pisał
ks. Tadeusz Król: „Powołanie rodzi się z daru łaski powołania i wysiłku ludzkiej woli.
Jeśli łaska zostanie odrzucona w sposób świadomy, wtedy istnieje odpowiedzialność
przed Bogiem” (Okruchy serca, Płock 2002, s. 336). Jest to sprawa między Bogiem
i konkretnym człowiekiem, ale każdy z nas swoją codzienną postawą i modlitwą ułatwia
bądź utrudnia młodym ludziom ze swojego środowiska odpowiedź na Boże wezwanie.