Już prawie 50 zabitych i ponad 30 rannych to wynik stłumienia protestów Hmongów w
Wietnamie. Prawie połowa ofiar śmiertelnych to chrześcijanie, a reszta – animiści.
Setki uczestników zajść aresztowało wojsko.
Od 30 kwietnia ta wietnamska grupa
etniczna organizowała masowe protesty przeciw polityce komunistycznych władz wobec
własności ziemi i wolności religijnej. W prowincji Dien Bien na pograniczu z Chinami
i Laosem w pokojowym proteście wzięło udział ponad 7 tys. Hmongów. Rząd Wietnamu wysłał
w rejon konfliktu oddziały wojskowe, które rozproszyły zamieszki. Do bezbronnej ludności
strzelano z helikopterów. Uciekających w kierunku granicy z Laosem Hmongów odparły
wojska tego kraju. Wietnamska prowincja jest odcięta od świata. Wyłączono dostawy
elektryczności. Zakazano wjazdu obcokrajowcom i dziennikarzom. Na drogach rozmieszczono
posterunki wojskowe. Wielu uczestników protestów schroniło się w lasach. Lista zaginionych
liczy kilkaset osób.
Natomiast rząd w Hanoi przyznał, że w prowincji Dien
Bien zmarło troje dzieci Hmongów. Przyczyną śmierci były złe warunki higieniczne oraz
trudności z żywnością w obozach przeznaczonych dla tej grupy etnicznej – poinformowano
w komunikacie rządowym.
Kościół katolicki jest sprzymierzeńcem wietnamskich
grup etnicznych. Oferuje im podstawowe wykształcenie, ponieważ głównym problemem mniejszości
jest analfabetyzm, a przez to bezbronność wobec reżimu komunistycznego.
Rejon
zamieszkały przez Hmongów nazywany jest białą strefą, gdzie obowiązuje zakaz działalności
Kościoła katolickiego. Duszpasterstwo prowadzi się potajemnie. Niektóre grupy etniczne
w Wietnamie nie uznały dotychczas przejęcia władzy przez komunistów po upadku Sajgonu
w 1975 r.