1. Czytamy
w Święto Zmartwychwstania Pańskiego słowa Ewangelii napisanej przez św. Jana, umiłowanego
ucznia Chrystusa; staramy się zrozumieć poszczególne jej słowa, odczytać właściwie
ich znacznie. Ale nie jest łatwo się skoncentrować: tyle myśli przychodzi po tym,
co wspominaliśmy i przeżywaliśmy w czasie Triduum Paschalnego.
„Wyszedł (…)
Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń
wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące
płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon, idący za nim.
Wszedł do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie,
leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł
do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył”
(J 20,3-8).
2. Spontanicznie towarzyszymy biegnącym do grobu Pańskiego apostołom
Piotrowi i Janowi. A ponieważ umiłowany uczeń Chrystusa nie zrelacjonował nam myśli,
jakie im wówczas towarzyszyły, pozwólmy działać naszej wyobraźni.
Biegnący
Piotr myślał, być może, o swoim spotkaniu z Chrystusem nad Jeziorem Galilejskim, kiedy
wraz z bratem Andrzejem usłyszał Jego głos: „Pójdźcie za Mną” (Mt 4,19). Od tamtej
chwili minęły trzy lata. Wiele w życiu Piotra się zmieniło. Dzisiaj inaczej patrzył
na świat i na swoje życie. Doświadczył wielu cudownych przeżyć, choćby tego na Górze
Tabor, gdzie czuł się tak bardzo szczęśliwy. Ale ostatnie dni nie dawały mu spokoju.
Myślał zwłaszcza o trzykrotnym zaparciu się Mistrza. Nie rozumiał do tej pory, jak
to się mogło stać? Biegł więc z drżącym sercem, brakowało mu sił, nie mógł opanować
gwałtownych emocji. Przypuszczał, że stało się coś zupełnie nieoczekiwanego, bo przecież
dobrze widział, że postawiono straże i grób dokładnie zapieczętowano.
Patrzył
na biegnącego z nim Jana, który, młodszy i sprawniejszy, zaczął go wyprzedzać. Jan
też wspominał, ale, z punktu widzenia ludzkiego, miał łatwiejszą drogę. Pan okazywał
mu zawsze tyle serdeczności, wziął go na Górę Tabor, a na Ostatniej Wieczerzy pozwolił
mu być tak blisko Siebie. Co więcej, umiłowany uczeń dochował wierności również w
najtrudniejszej dla Jezusa chwili – pod krzyżem na Golgocie. Myśli te dodawały mu
sił i entuzjazmu, ale gdy dobiegł do grobu, nie chciał wchodzić pierwszy, wypadało
zaczekać na Piotra. Wszedł zaraz za nim, „ujrzał i uwierzył” (J 20,8).
3.
O czym myślimy dzisiaj idąc do Grobu Zmartwychwstałego Pana? Z biegiem lat zmienia
się nasze spojrzenie na to wyjątkowe wydarzenie w historii rodzaju ludzkiego – zwycięstwo
Jezusa Chrystusa nad śmiercią. W dzieciństwie i w młodości może zastanawialiśmy się
bardziej na aspektami historycznymi: jak to było możliwe? jak to się stało? Dzisiaj
pytamy bardziej o to, jakie konkretne znaczenie ma dla nas Zmartwychwstanie Pańskie,
bo przecież nie chodzi jedynie o historię.
By odpowiedzieć na to pytanie, rozważamy,
podobnie jak Piotr i Jan, najważniejsze chwile z naszej duchowej drogi, zwłaszcza
te spotkania z Panem, które wyjątkowo utkwiły nam w pamięci. Mamy, tak jak Piotr,
świadomość naszych upadków, grzechów, słabości, ale wiemy, że Chrystus przyszedł po
to, by je odkupić. Dlatego z całym Kościołem wdzięczni śpiewamy „Wesoły nam dzień
dziś nastał, którego z nas każdy żądał”. Gdy Chrystus zmartwychwstaje, nie możemy
ciągle rozdrapywać naszych ran, męczyć się przeszłością, bo zwycięstwo Zbawiciela
nad śmiercią naprawdę zmieniło nasz stan.
Jan Lechoń w wierszu Wielkanoc
wyobraża sobie spotkanie wiejskiej dziewczyny, wędrującej przy cudownej wiosennej
pogodzie drogą, ze Zmartwychwstałym Panem: „Poznała Zbawiciela z świętego obrazka.
/ Upadła na kolana i krzyknęła: «Chryste». / Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą,
/ A Chrystus się pochylił nad klęczącym ciałem / I rzeknie: «Powiedz ludziom, niech
więcej nie płaczą, / Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem»” (W: B. Walczak
– A. Hartliński, Intencje serca, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1985, s.
236).