Setki tysięcy uchodźców w rozbitym przez wojnę domową Wybrzeżu Kości Słoniowej żyje
w niewyobrażalnej nędzy. Brakuje im wszystkiego: żywności, wody, ubrań, lekarstw...
Ponadto mnożą się grabieże, gwałty i rozboje. Kościół pomaga jak może, ale jego środki
są zbyt skromne, by sprostać tak wielkiej katastrofie humanitarnej – donosi z Abidżanu
nuncjusz apostolski, abp Ambrose Madtha. To właśnie w tej gospodarczej stolicy kraju
dogorywa konflikt między byłym i nowym prezydentem Laurentem Gbagbo i Alassanem Ouattarą.
Gbagbo
zabarykadował się w prezydenckim bunkrze. Chroni go tysiąc najwierniejszych żołnierzy.
W przekonaniu obserwatorów jego upadek jest jednak nieuchronny. Walki się jednak przeciągają,
a wraz z nimi katastrofa humanitarna. Choć do zbrodni wojennych dochodzi po obu stronach,
to jednak główna odpowiedzialność za obecny kryzys spada na byłego prezydenta, który
nie zaakceptował wyników wyborów – mówi abp Antonio Maria Vegliò, przewodniczący Papieskiej
Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących.
„Nieuszanowanie wyników
wyborów doprowadziło do starć, a w ostatnich dniach nawet do masowego ludobójstwa
– powiedział Radiu Watykańskiemu abp Vegliò. – To z kolei skłoniło do migracji wewnętrznej
ponad pół miliona osób. Kolejnych 125 tys. uciekło do sąsiedniej Liberii, która jest
małym i biednym krajem. Wykazał się jednak wielką solidarnością. Ludzie dzielą się
własnymi domami i żywnością, choć sami nie mają jej pod dostatkiem. Już teraz odczuwają
tego konsekwencje. Również Kościół stoi u boku potrzebujących. Caritas pomaga zarówno
uchodźcom, jak i społeczności lokalnej. Organizuje też obozy i punkty pierwszej pomocy.
Kościół chce zrobić dużo więcej, bo takie są potrzeby. Brakuje jednak środków finansowych
oraz wolontariuszy. Dlatego wszyscy musimy się dziś poważnie zastanowić, jak pomóc
tym tysiącom potrzebujących, którzy niespodziewanie zdecydowali się na ucieczkę” –
stwierdził watykański hierarcha.