Jedną z plag Państwa Środka jest niewolnictwo. Według ostatnich szacunków w kraju
tym istnieje ponad tysiąc obozów pracy. Żyje w nich od 3 do 5 mln Chińczyków, w tym
również dzieci. Pracują od 16 do 18 godzin dziennie. Na ich pracy korzysta zarówno
komunistyczny reżim, jak i zagraniczne firmy, które przeniosły swą produkcję do Chin.
Precyzyjna identyfikacja obozów pracy jest bardzo trudna, gdyż na zewnątrz prezentują
się one jako zwyczajne przedsiębiorstwo. Do laogai, bo tak nazywają się chińskie gułagi,
trafiają przede wszystkim wrogowie państwa: dysydenci polityczni i niezależni artyści,
tybetańscy mnisi, na równi z katolickimi kapłanami i biskupami.
Istnienie
obozów pracy w Chinach jest od dawna znane i dobrze opisane. Dość nową i stosunkowo
mało znaną rzeczywistością są chińskie ośrodki pracy niewolniczej w Europie Zachodniej.
W tym wypadku niewolnikami nie są więźniowie polityczni, lecz migranci, którzy na
różne sposoby uzależniają się od swoich pracodawców. Zjawisko to przybiera niewyobrażalne
rozmiary, wskazuje jak dochodzenie przeprowadzone w jednym tylko włoskim mieście Prato.
Okazuje się, że w tej toskańskiej miejscowości liczącej niespełna 200 tys. mieszkańców
istnieje 3 400 małych firm prowadzonych przez Azjatów, w których pracuje 40 tys. pracowników,
z czego 30 tys. nielegalnie. Każdego dnia wypuszczają one na rynek milion sztuk ubrań,
z napisem Made in Italy, oczywiście. Przynosi to roczny dochód w wysokości 2 mld euro,
z czego co najmniej połowa w szarej strefie. A wszystko to, zaznaczmy, tylko w jednym
toskańskim mieście Prato. W 2009 r. tylko z tego miasta przesłano do Chin oficjalnie
za pośrednictwem kantorów niemal pół miliarda euro. Problem dotyczy jednak całych
Włoch i jak można przypuszczać, całej Europy. Oficjalnie w Italii przebywa jedynie
niespełna 120 tys. Chińczyków. Prowadzą oni 50 tys. własnych firm, czyli niemal co
drugi z nich ma własny bussines.
Przypomnijmy, że już od 1926 r. obowiązuje
w świecie Międzynarodowa Konwencja w sprawie Niewolnictwa. Jej sygnatariuszami jest
97 państw. Nie ma wśród nich Chin. Ochrona przed przymusową i niewolniczą pracą jest
też systematycznie ignorowana przez Światową Organizację Handlu.