Jan Paweł II uczy nas, jak cierpliwie budować nową Polskę - rozmowa z Prymasem Polski
abp. Józefem Kowalczykiem
- Beatyfikacja Jana Pawła II będzie wielkim świętem dla Kościoła i
całej Polski. Wszyscy o tym mówią, ale często w tej wielkości
postaci Jana Pawła II i jego dzieła trochę umyka sam człowiek jako taki.
Jak Ksiądz Arcybiskup, pracując długie lata w Watykanie, zapamiętał Karola Wojtyłę?
Abp
Józef Kowalczyk: By odpowiedzieć wyczerpująco trzeba by na ten temat napisać książkę.
Ja tylko tyle mogę powiedzieć, że jestem osobiście szczęśliwy, że proces beatyfikacyjny
dobiegł końca, że Benedykt XVI, który znał Jana Pawła II osobiście, a nie z książek
czy z opowiadania, nie miał wątpliwości, gdy chodzi o jego świętość. Najlepszym dowodem
jest to, że udzielił dyspensy od normy prawnej mówiącej, że wszczęcie procesu beatyfikacyjnego
może nastąpić dopiero po pięciu latach od śmierci danej osoby. W wypadku Jana Pawła
II został on wszczęty w trzy miesiące po śmierci. Ważne jest, że choć Benedykt XVI
przekonany był o świętości Papieża-Polaka, to jednak nie zaniechał procedury, która
jest wymagana przez prawo kościelne.
Gdy chodzi o moją wiarę i osobiste przekonanie,
to proces był niepotrzebny, bo jestem głęboko przekonany o świętości Jana Pawła II.
Byłem bowiem świadkiem jego postawy i czynów. Tak mogli żyć i działać tylko ludzie
święci. Beatyfikacja to ukazanie osobistej świętości danego człowieka w wymiarze Kościoła
lokalnego. W tym wypadku ten Kościół lokalny znacznie się poszerzy i nie ograniczy
jedynie do diecezji rzymskiej i archidiecezji krakowskiej. Obejmie cały Kościół powszechny.
- Co najbardziej uderzało w Papieżu jako w człowieku?
Abp
Józef Kowalczyk: Zawsze podziwiałem Jana Pawła II za jego sposób traktowania ludzi,
a przede wszystkim widziałem w nim człowieka modlitwy. Pamiętam czas Soboru Watykańskiego
II. Byłem wówczas studentem mieszkającym w Instytucie Polskim. W pokojach nie mieliśmy
telefonów; aparaty były tylko na korytarzach. Pewnego dnia ktoś zadzwonił i poprosił
do telefonu abp. Wojtyłę. Odpowiedziałem, że spróbuję go znaleźć. Zszedłem do części,
gdzie mieszkali ojcowie soborowi. Zapukałem do pokoju abp. Wojtyły i dość energicznie,
nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka. Zobaczyłem go klęczącego na podłodze
przy biurku i odmawiającego brewiarz. To taki mały przykład tego, jak łączył swoje
życie i działanie z modlitwą.
Inny przykład. Swoje teksty pisał zawsze po
polsku i nie numerował stron tak jak my 1-2-3, ale oznaczał je słowami modlitwy. Np.
na pierwszej stronie encykliki Redemptor hominis są słowa: „Totus Tuus”,
na drugiej – „ego sum”, na trzeciej – „ed omnia mea”, itd. Tak numerował
strony zamieniając swoją pracę w modlitwę. A wracając jeszcze do pierwszej encykliki.
Kiedy dostaliśmy jej tekst spytałem: „Kiedy Ojciec Święty miał czas to wszystko przemyśleć,
że tak szybko daje nam teksty?”. „Człowieku – odpowiedział – ja to wszystko z Polski
przywiozłem, ja tym w Polsce żyłem, teraz tylko to wszystko przelałem na papier”.
I okazało się, że encyklika Redemptor hominis, w której czytamy, że „człowiek
jest drogą Kościoła”, stała się wydarzeniem światowym, obudziła nową świadomość w
całym Kościele powszechnym. Jeśli więc ktoś spyta: „Co Polska może dać światu?”, to
odpowiem: „Możemy dać wiele, tylko trzeba mieć świadomość swojego bogactwa duchowego”.
- Zabrzmiał w tym świadectwie Księdza Arcybiskupa też jeden element: chodzi
o wielką pracę Jana Pawła II, o wielką koncentrację i umiejętność dokonywania rzeczy
wielkich. W powszechnej świadomości, zwłaszcza tu we Włoszech, mówi się, że to był
„Papież sportowiec” i dlatego był zdolny do tak wielkich wysiłków, do tak wielkiej
koncentracji i umiejętności dokonywania tak wielu i ważnych rzeczy jednocześnie. Czy
można, patrząc z drugiej strony właśnie, widząc świadectwo jego wiary, autentyczności
jego modlitwy, bardzo bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem,
powiedzieć, że te jego wielkie dzieła, jego zdolność tytanicznej pracy wynikała też
z wielkości ducha, z jego, jakby wewnętrznego żaru i łaski, którą był przeniknięty?
Abp Józef Kowalczyk: Ojciec Święty Jan Paweł II był człowiekiem
skromnym, nigdy ostentacyjnie nie pokazywał tych wartości, które w nim były. Żył jako
prosty człowiek, któremu powierzono różne zadania, poczynając od posługi wikariusza
w Niegowici, później duszpasterstwo akademickie, posługę biskupa pomocniczego, arcybiskupa
metropolity, kardynała i... wiadomo, czym się to skończyło: przeniesieniem na Stolicę
Piotrową w Rzymie. I w tym człowieku były niezbadane pokłady intelektualnego bogactwa,
fizycznej siły, duchowego bogactwa kontemplacji. To był mistyk, który miał w sobie
coś takiego, że gdyby stanął wobec nowych wyzwań, to by z siebie wydobył te pokłady,
które były nam nieznane i których nie odkryliśmy. I jestem przekonany, że niektóre
pokłady jego bogactwa duchowego poszły razem z nim do grobu, bo nie zaistniały okoliczności,
żeby je pokazać, albo żebyśmy je z niego wydobyli.
Mówię to z całym przekonaniem.
On nie miał lęku przed nowym wyzwaniem, niezależnie od tego, jaką miało ono formę:
czy był to problem filozoficzny, teologiczny, czy egzystencjalny. Kiedy stawał wobec
nowych wyzwań, angażował swoje dary intelektualne, modlił się, przemyśliwał, a później
znajdywało to wyraz w konkretnym działaniu. Tak było z książką „Miłość i odpowiedzialność”,
„Osoba i czyn”. Tak było z książką o odnowie życia w Kościele, czy też treścią rekolekcji
„Znak, któremu sprzeciwiać się będą”, które wygłosił dla Pawła VI i Kurii Rzymskiej.
Jestem przekonany, że Polacy nie poznali do końca tego człowieka, nie poznali głębi
jego ducha, jego osobowości i jego darów.
- Co zatem powinniśmy
zrobić?
Abp Józef Kowalczyk: Moim pragnieniem jest, by w kontekście
beatyfikacji Jana Pawła sięgnąć do tego, co Papież pisał, chociażby po książkę „Mężczyzną
i niewiastą stworzył ich”. Tam jest kapitał wiedzy na temat życia małżeńskiego, życia
rodzinnego. Dzięki tej lekturze można ubogacić swoje myślenie: co to znaczy mężczyzna
i niewiasta, co to znaczy związek małżeński, co to znaczy współdziałanie w dziele
stworzenia poprzez wydanie na świat potomstwa. Ojciec Święty o tych rzeczach mówi
w sposób przejrzysty, bez skrępowania, ale z zachowaniem kultury języka. Znam pewnego
ministra z pierwszego okresu przemian w Polsce, który mówił: „Przeczytałem książkę
Wojtyły. Było dla mnie czymś zadziwiającym, że ksiądz taką książkę mógł napisać. Jest
to bardzo trudna rzecz, ale ją zgłębiłem. Podziwiam, że ksiądz mógł o sprawach rodzinnych,
małżeńskich tak wspaniałą rzecz napisać”. Kolejna obowiązkowa lektura to „Osoba i
czyn”. Znajdziemy tam bogactwo treści, które pozwolą nam być ludźmi bardziej szanującymi
zarówno własną godność, jak i godność innych, które pomogą nam spojrzeć na mężczyznę
i niewiastę w innym świetle niż to, które promuje współczesny świat.
- Polacy
nie znają Jana Pawła II, którego skądinąd uwielbiają, a przecież tak mu wiele zawdzięczają,
zwłaszcza w sferze publicznej. Ksiądz Arcybiskup przez długie lata był nuncjuszem
apostolskim w Polsce, działając w sferze publicznej. Czy istnieje
wpływ Jana Pawła II w sferze polityki, gospodarki, czy też zapomnieliśmy o
nim? Może i tu go nie znamy?
Abp Józef Kowalczyk: Trzeba
pamiętać, że zmiana systemu politycznego to nie jest taka trudna rzecz. Natomiast
zmiana świadomości i tego wszystkiego, co ze zmianą systemu politycznego się wiąże,
to jest praca na kilka pokoleń. Jan Paweł II był tego świadom, ale wiedział też, że
kiedyś w końcu musimy zacząć. Myślę, że ta zainicjowana przez niego przemiana pewnej
świadomości społecznej dokonała się nie tylko w Polsce, ale w całej Europy Środkowo-Wschodniej
i jest to wielkim darem Bożym. Oczywiście darem okupionym cierpieniem, różnego rodzaju
wyrzeczeniami i często negatywnymi konsekwencjami, jak ubożenie ludzi. Ale odbyło
się to bez rozlewu krwi. Ten proces dokonuje się ustawicznie.
Myślę, że czynnikiem
ogromnie ważnym na tej drodze były kolejne podróże Jana Pawła II do Ojczyzny. Warto
tu chociażby wspomnieć odwiedziny polskiego parlamentu. Wypowiedzi Papieża, jego świadectwo
i bezinteresowna troska o dobro człowieka były i nadal są współczynnikiem ogromnie
ważnym, aby ten proces przemian i praktykowania sprawiedliwości społecznej, dochodzenia
do obiektywnej prawdy w życiu społecznym mógł zaistnieć w miarę, jak urastamy w naszej
świadomości państwa demokratycznego do rangi zbliżonej do pewnego ideału.
W
Polsce wciąż jest wiele społecznych niesprawiedliwości, ale nie tego nas uczył Jan
Paweł II. To przełożenie katolickiej nauki społecznej na codzienne życie jest wciąż
przed nami. Jeszcze raz chcę podkreślić, że jeśli ktoś myśli, iż istnieje jakiś geniusz,
który przez przyciśnięcie guzika wprowadzi w Polsce poczucie prawdy, sprawiedliwości,
równości i wielu innych ważnych spraw, to jest w błędzie. To jest proces, który będzie
trwał długo, a jego skuteczność będzie zależała od naszej formacji wewnętrznej, od
naszej uczciwości, od prawego sumienia, do czego tak bardzo odwoływał się Jan Paweł
II. Nie ma cudotwórcy w przemianach społecznych. Jest ustawiczna, konsekwentna, uczciwa
praca, na co dzień. Wówczas możemy się spodziewać, że zbliżymy się do takiego wymiaru
państwa demokratycznego, jaki był w zamierzeniach, w modlitwie i w pragnieniach Jana
Pawła II.