Islamscy fundamentaliści dowiedli, jak wielki jest ich wpływ w Pakistanie i jak bardzo
szerzona przez nich w ciągu ostatnich miesięcy polityka terroru przynosi efekty. Pakistańska
deputowana zrezygnowała ze starań na rzecz zmiany ustawy o bluźnierstwie, którą islamiści
wykorzystują do załatwiania prywatnych porachunków. Sherry Rehman propozycję zmian
wniosła na forum parlamentu po tym, jak na karę śmierci skazana została chrześcijanka.
Jednak po pogróżkach, jakie otrzymała pod swoim adresem, i po zamordowaniu gubernatora
Pendżabu, który popierał zaproponowane zmiany, deputowana wycofała się z projektu.
Stwierdziła, że będzie popierać linię wyznaczoną przez rząd i Pakistańską Partię Ludową,
której jest członkiem. Zarzuciła jednak władzom, że coraz bardziej ulegają one presji
agresywnych islamistów.
Kropkę nad „i” postawił premier Pakistanu mówiąc publicznie,
że ustawa pozostanie w niezmienionym kształcie. Przez radykalne ugrupowania islamskie
zostało to przyjęte z aplauzem. Jednak według obrońców praw człowieka, a także przedstawicieli
różnych Kościołów chrześcijańskich oraz umiarkowanych muzułmanów, oznacza to dalszą
falę bezpodstawnych szykan.
I tak agencje donoszą o aresztowaniu z tego paragrafu
mężczyzny, który „dotknął ubrudzonymi rękami Koranu”. Do więzienia za obrazę Mahometa
trafił też końcem stycznia 17-latek, Syed Samiullah. Jeden z nauczycieli oskarżył
go o „pisanie podczas egzaminu treści obrażających proroka”. Nikt nie ujawnił, co
tak obrazoburczego miał napisać młodzieniec. Może jednak zastanawiać fakt, że egzamin
zdawał on w kwietniu ubiegłego roku, a do więzienia za zawarte w nim treści trafił
dopiero teraz. Organizacja Human Rights Watch podkreśla, że Pakistan ustanowił niechlubny
rekord, gdy chodzi o przypadki nietolerancji bazującej na ustawie o bluźnierstwie.