2011-01-09 17:17:24

Ex Oriente lux


O przemianach świata chrześcijańskiego u schyłku starożytności

Posłuchaj: RealAudioMP3

Powoli zmierzamy ku zakończeniu tej edycji naszego cyklu, poświęconego w sposób szczególny dziejom Kościoła w Egipcie w okresie, który nazywamy późnym antykiem lub wczesnym średniowieczem. W ponad osiemdziesięciu programach mówiliśmy o pierwszych wiekach głoszenia wiary w kraju nad Nilem. O niezwykłym rozwoju nauki chrześcijańskiej, którego sceną stała się głównie Aleksandria. Mówiliśmy wiele o mieszkających tam biskupach i Ojcach Kościoła, o mnichach i mniszkach, o wielkich ascetach, których żywoty przedstawiają pisma hagiograficzne - tych bardzo sławnych jak św. Antoni, i tych w naszej części świata prawie nieznanych, jak choćby abba Afu czy Kolobos. Mówiliśmy o uświęconych tradycjach kościelnych i o apokryfach. Niektóre z naszych audycji były dedykowane świętom w roku liturgicznym, co jednak zawsze starałem się komentować w świetle tradycji Kościoła starożytnego, odwołując się zazwyczaj do specyfiki środowiska aleksandryjskiego i egipskiego. Czytaliśmy wreszcie kroniki opowiadające o początkach chrześcijaństwa w kraju zwanym Nubią oraz itineraria po klasztorach w ziemi egipskiej. Nasz cykl – któremu przecież daleko do miana historii Kościoła - z założenia nie wykroczył poza wiek siódmy i ósmy: taką opowieść zostawić wypada mediewistom i specjalistom od nowożytności. Nam pozostaje już tylko opowieść o tym, co wydarzyło się w Egipcie, gdy na horyzoncie pojawiły się plemiona arabskie, a wraz z nimi islam i zmierzch tej cywilizacji, której religią od wielu już wieków było chrześcijaństwo.

Świat chrześcijański widziany z perspektywy Aleksandrii i Egiptu w połowie VII wieku był już głęboko podzielony; być może w opisywaniu tego świata czasami wręcz nie doceniamy skali różnic i podziałów. Z pewnością nie można mówić o jakimś jednym fakcie, jednym tylko wydarzeniu, które doprowadziło do osłabienia poczucia jedności między chrześcijanami, co w konsekwencji bardzo przyczyniło się do szybkiej islamizacji kraju. To był cały proces, ogromny zespół czynników, które przez długie wieki powoli ale nieuchronnie prowadziły do budowania wzajemnej niechęci i wrogości pomiędzy chrześcijanami z różnych regionów dawnego Cesarstwa i odmiennych tradycji kościelnych. Stały za tym indywidualne i zbiorowe decyzje, na mocy których mozolnie, cegła po cegle, wznosił się mur podziału na nas - czystych, prawowiernych, ortodoksów, i tych drugich – heretyków, papistów, wiernych bizantyńskiego imperatora. Montaniści, nowacjanie i donatyści, zwolennicy Ariusza, Apolinarego i Fotyna, nestorianie, monofizyci i melchici – za każdym z tych określeń kryje się cała historia sporów dogmatycznych i dyscyplinarnych, których być może nie dało się uniknąć, ale które ostro podzieliły świat chrześcijański, stając się nazwą własną dla jednych, a obraźliwą etykietą dla drugich. Trzeba by na nowo napisać całą historię Kościoła, aby opowiedzieć dzieje kolejnych pęknięć w jego łonie, a na to nie mamy czasu. Zresztą nie byłby to obraz pełny, a kto wie czy nawet prawdziwy. Konflikty i różnice towarzyszą każdemu rozwojowi i zawsze są obecne w procesie długiego trwania każdej zbiorowości, nie przynależą więc jedynie wspólnotom wiary. Kościół jest z pewnością rzeczywistością specjalną, bo nie chce się mierzyć jedynie ludzkimi kategoriami. Być może socjologia, psychologia społeczna i politologia – ważne same w sobie - na niewiele się zdadzą, gdy będziemy próbowali opisywać kolejne etapy przemierzania historii przez tę wspólnotę, która wierzy, że pomimo upływu wieków jest ciągle tym samym ciałem, że łączy ją zasada tak bardzo ulotna jak wiara w niewidzialnego, ale zawsze obecnego Boga. Ale jednocześnie wspólnota ta jest zanurzona w tym świecie i w jego dziejach, nawet jeśli wzrok uczniów Chrystusa podąża daleko w przód, w oczekiwaniu na powtórne przyjście Pana.

O tym uczy nas Ewangelia. Ale potem przychodzi życie z jego problemami i wyzwaniami, z ludzką słabością i ambicjami, z przeciwnościami losu i historią właśnie, której mechanizmy nikogo nie zostawiają na marginesie, niezależnie od wyznawanej wiary. Nie jest prawdziwym wyobrażenie, że Ewangelia przynosi gotową teologię, podaną niby na tacy. Ewangelia wymaga tłumaczenia, przekładania na języki nowych kultur, nowych czasów, zawsze nowych ludzi. Wtedy nieuchronnie pojawiają się istotne pytania: jakiego Chrystusa powinniśmy głosić? Co o Nim mamy mówić światu? Jak komentować Pismo? Jak formułować główne prawdy wiary? Kto jest za to odpowiedzialny i do kogo należy władza w Kościele? Jak używać języka i jakimi pojęciami posługiwać się dla wyrażenia naszej wiary, tak by był to przekaz autentyczny, by była to wiara prawdziwa? Wreszcie jak powinniśmy żyć? Jakie zasady powinny kierować wspólnotą Kościoła wobec tak bardzo zmieniającego się świata, by był to ciągle ten sam Kościół? Przecież chrześcijaństwo nie jest tylko ortodoksją, a więc poprawnym wyrażaniem wiary, ale także ortopraksją, a więc właściwym sposobem życia. Powracający Chrystus będzie chciał nas rozliczyć i z jednego i z drugiego. Póki co sami musimy oba te aspekty oceniać i o nich nauczać innych.

W rozwoju doktryny Kościoła ważnym elementem okazały się zmiany zachodzące w świecie hellenistycznym pod wpływem nowych kultur, jakie pojawiły się wraz z ludami przekraczającymi granice Cesarstwa. Ich napływ zmienił w zasadniczy sposób nie tylko strukturę społeczną cesarstwa, ale także Kościoła. Nie zapominajmy, że chrześcijaństwo pojawiło się w szczytowym okresie epoki hellenistycznej, gdy dopiero rodziła się potęga Imperium Rzymskiego, a jego apogeum przypada na panowanie Trajana, w pierwszych dziesięcioleciach II wieku. Kolejni władcy odziedziczą dobrobyt, pokój w państwie i względny spokój na jego granicach. Ale długo to nie potrwa. Pierwsze symptomy kryzysu pojawią już się za panowania Marka Aureliusza. Wraz z naporem ludów germańskich z północy i Partów ze wschodu, wobec rosnących kosztów utrzymania armii i kryzysu ekonomicznego przestarzałej struktury państwa zaczyna się powolny ale nieuchronny upadek wielkiego imperium. Wiek III przyniesie głęboką zapaść tego organizmu zróżnicowanego etnicznie, kulturowo i religijnie. Odbije się to na chrześcijanach, choćby w postaci prześladowań za Decjusza i Dioklecjana. Paradoksalnie ten trudny wiek III będzie też okresem wewnętrznego dojrzewania chrześcijańskiej nauki i czasem pierwszych naprawdę ważnych dyskusji w łonie samego Kościoła. Ale to dopiero wraz z przemianami epoki konstantyńskiej dojdzie do wielkich podziałów, które naznaczą i zmienią życie Kościoła w całym ówczesnym świecie, czego skutki legły u podłoża dramatycznych wydarzeń, o których opowiemy w kolejnym odcinku.

Rafał Zarzeczny SJ








All the contents on this site are copyrighted ©.