Okruchy Ewangelii: druga niedziela po Narodzeniu Pańskim
Na początku było Słowo
Posłuchaj:
1. Minęły
święta Bożego Narodzenia. Wspominamy wieczerzę wigilijną, Pasterkę, spotkania z krewnymi
i przyjaciółmi. Choinki w naszych pokojach przypominają nam, że jesteśmy jeszcze w
klimacie świątecznym. I to właśnie dzisiaj, kilka dni po Bożym Narodzeniu, Kościół
proponuje nam do rozważenia słynny Prolog św. Jana apostoła o Słowie, które „było
na początku” (J 1,1).
Nie ma w nim szczegółowego opisu narodzin Jezusa Chrystusa;
nie są wzmiankowane wydarzenia z Jego dzieciństwa. Ewangelista ukazuje odwieczny zamysł
Boży w odniesieniu do człowieka i jego zbawienia. Stwarza nam w ten sposób dobrą okazję
do tego, byśmy właśnie teraz próbowali raz jeszcze uchwycić istotę tego, co Bóg nam
objawił dla naszego zbawienia.
2. „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a
bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością
ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. (…) Była światłość
prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było
Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności,
a swoi go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się
stali dziećmi Bożymi” (J 1,1-5.9-12).
Nawet bez szczegółowej analizy łatwo
dostrzec, że Słowo jest zdecydowanie w centrum tego krótkiego tekstu. Słowo, Jezus
Chrystus, odwiecznie istniejący jako Bóg, w określonym momencie historii stał się
również prawdziwym człowiekiem. Dwojaka była reakcja ludzi na Jego Wcielenie. Jedni
zdecydowanie odrzucili przychodzącego Zbawiciela, inni natomiast otworzyli się na
Niego i otrzymali moc, aby stać się dziećmi Bożymi. Człowiek ma możliwość wyboru:
może opowiedzieć się za Słowem albo przeciwko Niemu, albo – używając jeszcze innych
określeń św. Jana – za Światłem bądź ciemnościami.
W historii całej ludzkości,
podobnie jak w historii każdego człowieka, można mówić o ciągle aktualnym zmaganiu
się między światłem i ciemnością, dobrem i złem.
„Ja żyję w dwóch światach
– pisze ks. Jan Twardowski –: jeden to ten realny, okropny, pełen zamachów, wojen,
terroru, i drugi – świat ludzkich zwierzeń, spowiedzi, tęsknoty za Bogiem, za miłością.
Oba są prawdziwe, a dla mnie ważniejszy jest ten drugi. Poznaję zło i dobro i najważniejszy
jest dla mnie wniosek, że dobra jest więcej i że ono utrzymuje byt wszystkiego, bo
inaczej nie byłoby od dawna odrobiny życia na tej ziemi” (Autobiografia, t.
2, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 79.).
Oto współczesny kontekst,
w którym przyszło nam żyć i wybierać, odnosić zwycięstwa i porażki, upadać i powstawać,
a przede wszystkim zmagać się. Jakże łatwo w takiej sytuacji natrafić na zniechęcenie,
poddanie się, zaprzestanie walki. Sprzyja temu zło obecne wokół nas i w nas samych.
Może w człowieku zrodzić się przekonanie, że ciemności są mocniejsze od światła, że
zła jest więcej niż dobra i dlatego nie warto troszczyć się i zabiegać o dobro w naszym
codziennym życiu.
Skoro w tym okresie liturgicznym Bożego Narodzenia Kościół
dwukrotnie proponuje nam Ewangelię o Słowie, to chce nas przekonać, że to Jezus Chrystus,
Ten sam, wczoraj, dziś i jutro, kieruje losami świata i że dobra jest więcej niż zła.
Niech dzisiejsza Ewangelia doda nam w codziennym życiu zwyczajnego optymizmu. Jezus
przyszedł na świat, by przywrócić nadzieję całemu rodzajowi ludzkiemu i każdemu z
nas. Jego Osoba, Jego nauczanie, Jego dzieła są światłem dla świata i dla nas. Myśmy
opowiedzieli się już w czasie chrztu św. za Jezusem Chrystusem i przyjęliśmy Jego
światło; ale życie byłoby zbyt proste, gdyby można było odrzucić ciemności raz na
zawsze. Przyjęcie Słowa, które dokonało się na początku naszego życia, musi być powtarzane
każdego dnia. To będzie nasz niewielki, ale ważny przyczynek, do dawania świadectwa
wobec ludzi temu Słowu, które było na początku.