Do prawie 40 wzrosła liczba zabitych w czasie świąt Bożego Narodzenia w Nigerii.
Doszło tam do kilku aktów przemocy o podłożu terrorystycznym i religijnym. W mieście
Jos w środkowej części kraju eksplodowały cztery ładunki wybuchowe. Zginęły co najmniej
32 osoby, a ponad 70 odniosło obrażenia. Do zamachów na razie nikt się nie przyznał.
Policja stara się opanować sytuację w rejonie. Od początku roku obowiązuje tam godzina
policyjna, która poprawiła bezpieczeństwo w tym afrykańskim mieście. Natomiast na
północy Nigerii islamscy partyzanci, uzbrojeni w broń automatyczną, noże i bomby zapalające,
zaatakowali trzy chrześcijańskie miejsca kultu. Zabito pięciu wiernych i jednego pastora.
Do incydentów doszło w mieście Maiduguri. Za bożonarodzeniowe zamachy odpowiadają
muzułmańscy ekstremiści z bojówek Bako Harama. Policja z niewiadomych przyczyn do
tej pory nie aresztowała rozpoznanych sprawców. Do krwawych zamieszek w Jos doszło
również w drugi dzień świąt.
W kończącym się roku w Nigerii zginęło ponad
500 osób. Przyczyny konfliktów są trojakiego rodzaju. Najczęstsze są powody społeczno-ekonomiczne,
ponieważ dochodzi do regularnych konfliktów mieszkańców miast z rolnikami. Coraz poważniejsze
są też spory o pastwiska. Kraj podzielony jest ponadto między dwa wyznania. Północne
rejony zamieszkują muzułmanie, a południe chrześcijanie. Trzecim motywem nieporozumień
są konflikty etniczne między wieloma plemionami rywalizującymi o władzę, również na
szczeblu lokalnym. Kościół katolicki w Nigerii wielokrotnie w tym roku przypominał,
że błędnym uproszczeniem mediów jest widzenie konfliktów w tym kraju jedynie na płaszczyźnie
religijnej, jakoby chodziło o rywalizację chrześcijańsko-muzułmańską.