Ambasador Bułgarii przy Stolicy Apostolskiej znalazł się na liście dyplomatów odwołanych
przez tamtejsze MSZ. Premier Bojko Borysow poinformował wczoraj, że po lustracji bułgarskich
dyplomatów okazało się, iż 45 proc. obecnych ambasadorów i konsuli to pracownicy służb
specjalnych w czasach komunistycznych. Komisja historyczna zajmująca się zbadaniem
przeszłości 462 dyplomatów przedstawiła rządowi raport, w którym okazało się, że połowę
placówek w Unii Europejskiej prowadzą byli agenci Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego
(odpowiednika polskiej SB) lub pracownicy wojskowych służb wywiadu i kontrwywiadu.
Podobnie jest z placówkami w Moskwie i w Tokio.
Rząd Bułgarii zdecydował się
na odwołanie dyplomatów, których nazwiska pojawiły się na liście agentów. Skala odwołań
wywołała spory kryzys w tamtejszym MSZ. Przypomnijmy, że wątek bułgarskich służb specjalnych
pojawił się w kontekście zamachu na Jana Pawła II w 1981 r. Obecny ambasador Bułgarii
przy Stolicy Apostolskiej, Nikola Ivanov Kaludov, pracował na rzymskiej placówce zaledwie
rok. 67-letni dyplomata dla bułgarskiego MSZ pracuje od 1979 r. Na początku lat 1980.
ukończył Akademię Dyplomatyczną w Moskwie. Był ambasadorem swego kraju w Portugalii
(1996-2000) i we Włoszech (2002-2007). Bułgarska ustawa lustracyjna obowiązuje od
2006 r. Nie wymaga ona jednak od byłych agentów rezygnacji z zajmowanych funkcji państwowych.
Dopiero obecny kryzys związany z ambasadorami-agentami ożywił dyskusję publiczną,
by ustawowo zakazać im pełnienia najbardziej zaszczytnych z nich. Chodzi szczególnie
o relacje Bułgarii z UE i NATO. Bułgaria ma 112 placówek dyplomatycznych na świecie.