2010-12-12 11:17:12

Ex Oriente Lux


Przyjdź Panie Jezu ... czyli o tym, na co czekamy. Część III

Posłuchaj: RealAudioMP3

Mesjasz musi przyjść. Przyniesie nam wolność, obroni nas przed wrogami i sądzić będzie naszych nieprzyjaciół; przywróci do życia tych, którzy śmiercią posnęli (por. Dn 12,2) a potem nastanie władza samego Boga i Jego Pomazańca (por. Ap 12,10), królestwo, w którym przyjaźnie zasiadać będziemy przy stole, królestwo radości i pokoju, uczta prawdziwej miłości oraz nagroda za sprawiedliwość i przestrzeganie Bożego Prawa. W takich oto nastrojach i z nadzieją Żydzi, a w ślad za nimi także pierwsi chrześcijanie, oczekiwali na Mesjasza. Dla jednych ciągle miało być to pierwsze przyjście. Dla drugich – powtórne, bo przecież Chrystusa rozpoznali już w Jezusie z Nazaretu. Przyszedł do swoich, a oni Go nie przyjęli (por. J 1,10) ... Dlatego trzeba koniecznie postawić pytanie: jaki ma być ten oczekiwany Mesjasz? Dlaczego jedni Go nie rozpoznali? i co zrobić, by drudzy nie przeoczyli Go powtórnie?

Izraelici w czasach Pana Jezusa nie byli zgodni, co do charakteru przyjścia Mesjasza, ani co do jego własnej natury. Jak się wydaje jedni spodziewali się całkiem światowego zbawiciela, inni zaś mieli raczej duchowe oczekiwania. Dla tak zwanych saduceuszy ważne było potwierdzenie kultu sprawowanego w jerozolimskiej Świątyni, ich własnego kapłaństwa i ofiar tam składanych. Stąd oczekiwali nade wszystko potężnego władcy, króla z pokolenia Dawida, który obroni ich przed Rzymianami, zakończy okres jarzma pogan i odnowi panowanie dynastii Dawidowej nad Izraelem. Bardziej radykalni byli zeloci, którzy nawet nie chcieli czekać na pojawienie się Mesjasza, woleli wziąć sprawy w swoje ręce i dla idei wyzwolenia w imię Boga już teraz podpalić świat przez rewoltę i krwawe zamachy. Skończyło się katastrofą roku 70. Z kolei faryzeusze, o których tyle słyszymy w Nowym Testamencie, chyba jednak nie byli cynicznymi hipokrytami, skoro szczerze czekali na duchowego Mesjasza, który podporządkuje świat mądrości Tory, nauczy narody pogańskie przestrzegać Prawo i czcić poprawnie Boga Jedynego, szczerze wzywać Jego imienia i dochowywać czystości rytualnej. Faryzeusze spodziewali się także, iż Mesjasz przywróci do życia dawno umarłych, iż oczyści ich ze zmazy śmierci i grzechu. Wiemy ponadto, że na Mesjasza czekali także esseńczycy. Jeśli istotnie do nich należała biblioteka z Qumran, to możemy przyjąć, że ich wyobrażenie czasów mesjańskich było wielorakie. Zdaje się, że czekali oni na dwóch pomazańców, jednego wojownika w czasach ostatecznych, drugiego zaś króla sprawiedliwego, który zaprowadzi panowanie Boga na ziemi. Zawsze jednak takiemu pomazańcowi mieli towarzyszyć aniołowie, gotowi walczyć i wspierać swego Mesjasza.

Wszyscy więc Izraelici na swój sposób spodziewali się potężnego króla, władcy, pomazańca i anioła Bożego. A tymczasem On przyszedł w znaku dziecka, trochę niespodziewanie, chociaż zarazem dokładnie według biblijnego scenariusza. Ale to prawda, nie było łatwo rozpoznać Chrystusa, bo mały i słaby, do tego na sianie w żłobie położony, a nie na purpurze i w porządnym pałacu, w otoczeniu pasterzy zamiast wojska, z wołkiem i osiołkiem w zastępstwie powitalnego orszaku. Na szczęście chociaż tych paru aniołów się znalazło jak trzeba... Wielu czekało, aż przyjdzie wybawiciel, mocny i wspaniały, z królewskiego rodu i w zaszczytach. Dlatego nikt nie oczekiwał delikatnego człowieka. Ale na tym właśnie polega sekret mesjański, jego ukrycie przed władcą tego świata.

A my? Skoro już raz uwierzyliśmy w Mesjasza z Nazaretu, to jak rozpoznamy Jego powtórne przyjście? Jaki będzie ten Pan dnia ostatniego? Ojcowie Kościoła i dawni pisarze chrześcijańscy zadziwiająco niechętnie spekulowali nad wyglądem, miejscem, a tym bardziej czasem tego powtórnego przyjścia Pana, bo co my o tym możemy wiedzieć? Woleli za to wskazywać na szczególny charakter takiego spotkania. Autor Dziejów Apostolskich słyszy słowa aniołów, że On „przyjdzie tak samo jak Go widzieliście idącego do nieba” (Dz 1,11). Św. Jan w Apokalipsie mówi co prawda o trąbie, o trzęsieniu ziemi i gwiazdach spadających, ale taka jest przecież natura języka apokaliptycznego. Ja jednak wolę myśleć, że to nowe przyjście Zbawiciela nie musi mieć dramatycznej oprawy i że może dużo bardziej przypominać tamtą scenę, w której Zmartwychwstały umacnia, pociesza i błogosławi swoich uczniów. Nie wiemy jednak, jaki będzie. Orygenes, chyba największy teolog starożytności, komentując słowa św. Pawła, że w czasie przyjścia Pana zostaniemy porwani na obłoki, i że znajdziemy się tam naprzeciw Chrystusa (por. 1Tes 4,17), dodaje zarazem, że „już nie ujrzymy Go w tym ubóstwie, w którym dla nas i ze względu na nas się znalazł, to znaczy: nie będziemy Go oglądać w tym ograniczeniu, które przyjął przebywając na ziemi w ludzkim ciele: zamykało go ono, jak się sądzi, w jakimś jednym miejscu” (De princ. 2,11,6, ŹMT 1, s. 220).

Tak, Chrystus przychodzący sądzić żywych i umarłych będzie ten sam, ale już nie taki sam. Przyjdzie tak samo: jako Syn Maryi z Nazaretu, ale też jako Syn Boży i Pan wszystkiego. I nikt nie będzie miał wątpliwości, z kim ma do czynienia. Jednak, choć nie będzie już wyglądał „tylko” na człowieka, to przecież ciągle - ufamy - będzie tak samo ludzki, jak wtedy w Galilei. Może właśnie dlatego św. Jan w Apokalipsie oglądał baranka na tronie, jakby symbol prostoty i łagodności, ale jednocześnie kogoś, kto ma moc i władzę: moc czynienia dobra i władzę odróżniania zła. Kogoś, kto pozostaje łagodny, ale kto też nie boi się stracić ze swego ze względu na dobro innych. Po tych cechach pewnie najłatwiej będzie rozpoznać przychodzącego Mesjasza. I takiego też Pana najbezpieczniej i najpewniej możemy się spodziewać. Czy to w tym ciele, czy dopiero po zmartwychwstaniu.

Rafał Zarzeczny SJ








All the contents on this site are copyrighted ©.