O świętym Marku z egipskiego południa, czyli nadal czytamy „Historię mnichów z
Asuanu”
Posłuchaj:
Czytając wspólnie
„Historię mnichów z Asuanu” pióra abba Pafnucego, w której opowiedziano o początkach
monastycyzmu na głębokim południu starożytnego Egiptu w połowie IV wieku, dowiedzieliśmy
się, że kluczową postacią miał być tam niejaki abba Macedoniusz. To on według kronikarza
jako pierwszy pełnił tam funkcję biskupa. To on nawiązał kontakty z mieszkańcami Nubii,
która później stała się prawdziwą republiką mnichów. A kiedy umierał, na swojego następcę
Macedoniusz wyznaczył Marka, tego samego, którego kiedyś odnalazł wraz z bratem ledwo
żywych na pustyni.
W tamtych czasach nie wystarczyło jednak wskazanie starego
biskupa, nawet najczcigodniejszego, bo to przede wszystkim lud chciał mieć – i słusznie
– słowo wiążące, kto mu będzie pasterzował. Bo przecież biskup jest po to, aby służyć
swoim wiernym, a nie na odwrót, więc trzeba było, aby się tamtejszy Kościół zebrał
na naradę. Deliberowano nad różnymi kandydaturami, głos zabierali i prezbiterzy i
diakoni, mieli go także wszyscy inni wierni. Wreszcie wezwano rzeczonego Marka, by
go prosić o przyjęcie urzędu. Marek stawił się, a jakże, ale biskupem być nie chciał,
uważał się bowiem za całkiem niegodnego i nazbyt słabego, by sprostać trudnej posłudze
owczarni Chrystusa. Ale wtedy właśnie spodobał się im najbardziej, więc przymusili
biednego prezbitera, by się zgodził, czy tego chce czy nie. Potem zapakowali go na
barkę i wysłali w dół Nilu do Aleksandrii, razem z listem, który napisali do tamtejszego
patriarchy, Atanazego. Ale biskupa w mieście nie było, bo poszedł akurat do jakiegoś
sanktuarium na pustyni. Kiedy już go znaleźli, opowiedzieli mu wszystko, co działo
się w Kościele na południu. Pytali go też o wiele rzeczy: jak postępować z poganami?
jak zaradzić potrzebom biedaków? jak się modlić przed innymi, by przy tym nie wychodzić
na faryzeuszy? Potem Atanazy wyświecił Marka na biskupa i kazał wracać do domu. Nie
było zatem co zwlekać. Poszli do portu i odnaleźli tam barkę, którą popłynęli w górę
Nilu, najpierw do Antinoe w Środkowym Egipcie a potem do Siene. Ich rodzinne File
było już niedaleko. Więc kiedy tylko w mieście wieść gruchnęła, że wrócił ich Marek,
teraz już w godności biskupa, wszyscy mieszkańcy wyszli mu napotkanie. Śpiewając psalmy
i hymny poprowadzili swojego nowego biskupa do kościoła, gdzie też go posadzili na
tronie. A Marek, jak wówczas należało, oddał im list, w którym święty Atanazy potwierdza
przyjęcie rzeczonego Marka do grona episkopatu, i że mu nakazał sprawować opiekę nad
ludem Bożym, nauczać go prawd wiary, sprawować święte sakramenty, troszczyć się o
wdowy, sieroty i o ubogich, być dla nich wzorem w postępowaniu i mowie, nade wszystko
zaś modlić się za sobie powierzonych. Bo do tego właśnie Kościołowi służy biskup,
a nie do ozdoby. Nie musi być bardzo uczony ani piękny, wystarczy, że będzie troskliwy
i pełen zapału w towarzyszeniu wiernym w ich drodze do Królestwa niebieskiego. Wystarczy,
że zna tradycję Kościoła, że wyznaje prawdziwą wiarę i że jej nigdy nie odstępuje.
Że nie myśli o sobie, ale o siostrach i braciach, dla których ma być ojcem. Trzeba
żeby biskup porządnie sprawował święte sakramenty i do tej posługi powinien dobrać
sobie godnych pomocników. Ma zatem ustanowić prezbiterów i diakonów, by mu byli oparciem
i współpracownikami na niwie Pańskiej.
Marek wiedział już o tym wszystkim,
przecież był uczniem świętego abba Macedoniusza, przecież za godnego tej posługi uznał
go sam wielki Atanazy, którego w Egipcie do dziś uważa się za kolumnę prawdziwej wiary.
Więc już nie zwlekając nasz abba Marek przystąpił do składania Bożej ofiary, do łamania
chleba, do głoszenia świętej Ewangelii i do dawania znaku pokoju wszystkim, którzy
uwierzyli w Chrystusa, który jest Bogiem pokoju a nie wojny. Tak oto trzy dni i trzy
noce lud trwał ze swoim biskupem w kościele, Bogu dziękując za wszystko. Sprawowali
więc Eucharystię, pilnie słuchali Słowa Bożego i słów biskupa, który nauczał ich o
zbawieniu, które początek bierze od Żydów a przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie
Chrystusa staje się rzeczywistością tego świata; bo tam gdzie żyjemy, tam też uczestniczymy
w Królestwie niebieskim, tak iż nie musimy już budować żadnego ziemskiego panowania.
Wystarczy, że Kościół będzie znakiem chrześcijańskiego miłosierdzia i wspólnotą, która
dzieli się z potrzebującymi. Bo nie trzeba, aby biskup angażował się w doraźne rzeczy
publiczne, ale by zachęcał do postępowania, które przemienia ten świat od środka,
bez przemocy, bez polityki i bez przekupstwa. Bo Ewangelia ma tę moc, wystarczy w
to uwierzyć śladem świętych Ojców, ot choćby tych, Atanazego i Macedoniusza.
Taki
to pokarm duchowy otrzymali mieszkańcy File na pograniczu nubijskim od swego nowego
biskupa. Marek nie ustawał w pełnieniu swych biskupich obowiązków. Kiedy tylko wypadał
dzień świąteczny zwoływał wiernych do kościoła, by ich nauczać i karmić świętymi darami.
Ale że lata płynęły a tak z rozmachem zarysowany plan duszpasterski nieustannie przymnażał
chrześcijan a wiec i pracy, wyświęcił rychło swego brata Izajasza, już diakona, na
prezbitera, by mu w tym pomagał, tak zresztą jak tego chciał święty biskup Atanazy.
I dobrze zrobił, bo wkrótce zachorował nasz świątobliwy biskup Marek, a nie było wtedy
zbyt wielu lekarzy ani zbyt wielu medykamentów, które ratują życie. W starożytności
żyło się szybko i umierało młodo, zwłaszcza, gdy kto prowadził życie surowe i ascetyczne.
Napisano w księdze „Historii mnichów sieneńskich”, że abba Marek umarł 14 dnia egipskiego
miesiąca tobe, i że gdy tylko wieść o śmierci biskupa rozeszła się po mieście
i po okolicy, zbiegli się wszyscy wierni i niewierni, bardzo rozpaczając, że zabrano
sprzed ich oczu tak dobrego człowieka i prawdziwego pasterza. Pochowali go też ze
czcią u boku jego poprzednika, świętego abba Macedoniusza. Niech jego sława i dziś
będzie przykładem, pewnie zwłaszcza dla biskupów.