2010-09-18 15:09:17

Okruchy Ewangelii – XXV niedziela zwykła


Pozostać wiernym do końca w sprawach małych i dużych 

„Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze? Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16,10-13).

Usłyszane przed chwilą słowa są konkluzją przypowieści o nieuczciwym zarządcy, którego oskarżono o trwonienie majątku. Bogaty człowiek, na usługach którego był zarządca, wezwał go i kazał mu złożyć sprawozdanie z włodarstwa, bowiem postanowił go zwolnić. Przewrotny zarządca, widząc w czarnych kolorach swoją przyszłość, przywołał do siebie jednego po drugim dłużników i nakazał im zmniejszyć swoje zobowiązania w baryłkach oliwy i zboża wobec pana, w przeświadczeniu, że kiedy zostanie zwolniony z włodarstwa, będzie mógł liczyć na ich przychylność i pomoc.

Pan pochwalił nieuczciwego zarządcę, że roztropnie postąpił. Ta pochwała może na pierwszy rzut oka wzbudzić w nas pewne zdziwienie, że Pan stawia za przykład nieuczciwego człowieka, a nawet złodzieja. W rzeczywistości jednak nie pochwala on kradzieży, ale wyraża swój podziw dla sprytu, zdecydowania i odwagi, z jaką ów zarządca wykorzystuje sytuację, by wyjść z trudności i tarapatów, w które popadł, i zapewnić sobie spokojniejszą przyszłość. Sedno przypowieści zatem nie tkwi w dobrach materialnych czy pieniądzach, ale w intencji, z jaką ów zarządca kieruje się w sercu.

Podobnie i Jezus, komentując przypowieść, nie pochwala wcale oszustwa ani nie namawia do kradzieży, czego potwierdzeniem jest odróżnienie „synów tego świata”, z którymi jednoznacznie jest utożsamiony nieuczciwy zarządca, od „synów światłości”, którymi są wszyscy wierzący. Jezus pragnie tym samym zwrócić naszą uwagę na konieczność większego zatroszczenia się o nasze zbawienie, tak jak to czynią synowie tego świata, którzy „roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości”. Są oni gotowi na wszystko, nawet na największy wysiłek, aby sobie zapewnić wygodniejsze życie, odpowiednie środki materialne. Potrafią się poświęcić sprawom błahym, których wartość jest nietrwała i przemijająca, bowiem są przekonani, że życie rozpoczyna i kończy się tu na ziemi.

Skoro synowie tego świata są tak zabiegani o dobra tego świata, to o ileż bardziej zatroskani o swoje zbawienie powinni być wierzący. W ich postawie nie powinno być miejsca na opieszałość, obojętność wobec największych wartości, jakie wypływają z wiary. Człowiek wierzący powinien kierować się roztropnością, świadomy, że jego życie zmierza ku ostatecznemu spotkaniu z Panem Bogiem i że przyjdzie czas, kiedy będzie musiał złożyć sprawozdanie z zarządzania swoim życiem i dobrami, jakie mu zostały powierzone do codziennego użytku. Świadomy tego, nie ogranicza się tylko do teraźniejszości, ale w swoim życiu roztacza perspektywę przyszłości i życia wiecznego.

25 września b.r. odbędzie się beatyfikacja Klary Badano, osiemnastoletniej włoskiej dziewczyny z Sassello. Klara urodziła się po wieloletnim oczekiwaniu rodziców. Miała wielkie, piękne oczy, urzekający uśmiech, była inteligentna, komunikatywna, żywa, radosna, przepadała za sportem, była uwielbiana przez swoich kolegów. Uwielbiała Afrykę, sama snuła plany, że kiedyś wyjedzie tam do pracy jako lekarz. Od mamy nauczyła się mówić Jezusowi zawsze „tak”. Kiedy z okazji Pierwszej Komunii św. otrzymała Pismo święte, wyznała: „Tak jak łatwo mi było nauczyć się alfabetu, tak też musi być mi łatwo żyć Ewangelią”. Wszystko układało się po jej myśli, aż pewnego dnia, miała wówczas siedemnaście lat, poczuła ostry ból w lewym ramieniu. Badania zakończyły się jednoznaczną diagnozą: „rak kości”. Dla Klary jest to początek ciężkiej drogi krzyżowej, która potrwa dwa lata. Ale ona nie płacze, nie rozpacza, nie poddaje się, jej usta nauczone powtarzać Jezusowi TAK, również i tym razem szepczą: „Jeśli tego pragniesz Ty, Jezu, pragnę tego i ja”. Przykuta do łóżka, powtarza: „Nie mam już nic, ale pozostaje mi jeszcze serce, którym mogę kochać”. To ona podnosi na duchu innych i pociesza. Zapytana, czy bardzo cierpi, odpowiada: „Zauważyłam, że Pan Bóg chce ode mnie czegoś więcej, rzeczy większej... Interesuje mnie tylko wola Boża, czynienie dobra. Byłam pochłonięta ambitnymi planami, które w tej chwili nie mają żadnego znaczenia, są ulotne i błahe. Teraz czuję się pochłonięta planem Bożym, który coraz bardziej się przede mną odsłania”.

7 października 1990 r. Klara odeszła na spotkanie z Panem, któremu starała się pozostać wierna do końca w sprawach małych i dużych, aby złożyć mu sprawozdanie z zarządzania swoim życiem. Przybyła tłumnie na pogrzeb młodzież dała wyraz wdzięczności Klarze za jej wierność do końca Jezusowi Chrystusowi, za jej świadectwo wiary.

Pozwólmy, aby dzisiejsza Ewangelia rozbudziła w nas świadomość bycia synami światłości, zatroskanymi, na wzór Klary Badano, o najwyższe dobro, jakie Pan Bóg pragnie nam powierzyć.

ks. Tadeusz Wojda SAC








All the contents on this site are copyrighted ©.