Co najmniej 255 osób zabitych i 700 porwanych to dramatyczny bilans działalności rebelianckiego
ugrupowania Armia Oporu Pana na terenie Republiki Środkowoafrykańskiej i Demokratycznej
Republiki Konga. Raport dotyczący ostatniego roku publikuje zajmująca się ochroną
praw człowieka organizacja Human Rights Watch. Wskazuje ona, że zbrodnicza działalność
rebeliantów jest kontynuowana, ponieważ nawet oenzetowskie siły stabilizacyjne są
zbyt małe, by się im przeciwstawić, czy chociażby przejąć kontrolę nad terenem objętym
działaniem rebeliantów. Wciąż tysiące ludzi żyje w wioskach terroryzowanych przez
Armię Oporu Pana.
Raport przypomina o bestialskich metodach stosowanych przez
ugandyjskich rebeliantów. Uderzeniem maczety zabijają oni osoby utrudniające im przemieszczanie
się, w tym kobiety i dzieci. Nieletni są porywani, siłą przymuszani do walki bądź
wykorzystywani jako seksualni niewolnicy. Często dzieci-żołnierze zmuszani są do zabicia
swych sąsiadów czy co gorsza swych rodziców i rodzeństwa. W obawie przed oprawcami
z wiosek Republiki Środkowoafrykańskiej uciekło, co najmniej 20 tys. osób, a w Kongu
trzy razy więcej.
Armia Oporu Pana jest sekciarską organizacją terrorystyczną,
którą założył w 1987 r. Joseph Kony, podający się za „napełnionego świętym duchem
rzecznika Boga”. Wcześniej działała ona głównie na terenie Ugandy i Sudanu, obecnie
jest coraz aktywniejsza także w północnym Kongu i na południowym-wschodzie Republiki
Środkowoafrykańskiej. Rebelianci tej organizacji wsławili się m.in. takimi zbrodniami,
jak palenie żywcem ludzi zebranych w kościołach na modlitwie.