Prezydent Chile Sebastián Piñera odrzucił możliwość amnestii dla skazanych za zbrodnie
z czasów dyktatury gen. Augusto Pinocheta. Propozycję ogłoszenia powszechnego aktu
łaski dla więźniów w związku z 200-leciem niepodległości tego południowoamerykańskiego
kraju złożył tamtejszy episkopat. Biskupi zaznaczyli, że nie chodzi o automatyczne
darowanie kary wszystkim winnym, jednak przeważyła mocno nagłaśniana opinia na ten
temat organizacji praw człowieka i rodzin ofiar reżimu. Skądinąd wiadomo, że rządząca
Chile ekipa nie jest przychylna jakimkolwiek amnestiom, tym bardziej, gdyby chodziło
o niezbyt popularny akt łaski wobec ludzi dawnej dyktatury wojskowej.
Chilijski
episkopat do ostatniej chwili energicznie podtrzymywał swoje racje. „Kościół zawsze
bronił i broni praw człowieka, ale potrzeba także przebaczenia i miłosierdzia” – stwierdził
w wywiadzie radiowym bp Alejandro Goic. Przewodniczący episkopatu Chile dodał, że
prawda i sprawiedliwość są ważne, ale niewystarczające, by zagoić rany w społeczeństwie.
To uczynić może tylko miłość i miłosierdzie.
Argumenty te nie przekonały prawicowego
rządu Chile. Prezydent Sebastián Piñera oznajmił, że aktem łaski nie zostaną objęte
osoby skazane za „zbrodnie przeciwko ludzkości, terroryzm, handel narkotykami, zabójstwo
bądź zranienie, gwałt czy molestowanie nieletnich, a także za inne ciężkie przestępstwa”.
Prezydent wyjaśnił przy tym, że propozycja amnestii „wywołała napięcia i podziały
społeczne, otwierając często na nowo dawne rany i spory z przeszłości”. Poinformował
ponadto, że amnestia – jeśli wejdzie w życie – nie będzie miała charakteru powszechnego,
a jedynie przyjmie ostrożniejszą formę prezydenckiego aktu łaski w poszczególnych
przypadkach, w których przeważyłyby racje humanitarne. Jak skomentował całą sprawę
kard. Francisco Javier Errázuriz, „hasła «Ani przebaczenia, ani zapomnienia» nie da
się pogodzić z chrześcijańskimi korzeniami narodu”.