„A gdy szli
drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Jezus mu
odpowiedział: «Lisy maja nory i ptaki podniebne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie
ma miejsca, gdzie głowę mógłby położyć». Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś
odpowiedział: «Pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw
umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże». Jeszcze inny rzekł:
«Panie chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus
mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje
się do królestwa Bożego»” (Łk 9,57-62).
Dzisiejsza Ewangelia, na przykładzie
trzech "aspirantów", którzy chcieliby pójść za Jezusem, pomaga nam zastanowić się
nad powołaniem chrześcijańskim.
Powołanie jest darem samego Boga, który wychodzi
z inicjatywą i proponuje człowiekowi, aby poszedł za Nim. Jest ono nową drogą życia,
życia w miłości na wzór samego Jezusa Chrystusa, która prowadzi do całkowitego przylgnięcia
osoby powołanej do Jezusa i do przyjęcia Jego stylu życia, myślenia i działania. Tak
rozumiane powołanie jest udziałem każdego człowieka, a nie tylko tych, którzy wybrali
drogę kapłaństwa lub życia konsekrowanego. Wszyscy, choć każdy na swój sposób, otrzymaliśmy
takie powołanie. Św. Paweł w Liście do Galatów nazywa je powołaniem wszystkich do
wolności w Jezusie Chrystusie (por. Gal 5,13).
To właśnie w tym duchu aspiranci
z Ewangelii czują się powołani do pójścia za Jezusem. Każdy z nich jednak uwarunkowuje
pójście za Jezusem osobistą sytuacją. Jeden chce najpierw pochować zmarłego ojca,
inny czuje potrzeba pożegnania rodziny. Tylko jeden jest gotowy natychmiast pójść
za Chrystusem. Zasygnalizowane sytuacje zdradzają stan duchowej rozterki wielu powołanych.
Chęci pójścia za Jezusem towarzyszy wiele wątpliwości i obaw.
Każda droga
powołania ma swoją własną charakterystykę, bowiem wynika z osobistego wezwania, jakie
Bóg kieruje do człowieka. Stąd też staje się drogą indywidualną, dlatego, że Bóg,
nawiązując z każdym kontakt indywidualny, każdemu nakreśla indywidualną drogę. Dla
zdecydowanej większości jest to droga zwyczajnego zmagania się z codziennymi sprawami.
Innym razem może być naznaczona cierpieniem, jak w przypadku choćby Siostry Faustyny,
bądź prześladowaniem, jakiego doświadczają nieustannie chrześcijanie w Indiach lub
Iraku, lub nawet męczeństwem, czego przykładem jest błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko
lub zasztyletowany niedawno w Turcji kapucyński biskup Luigi Padovese.
Tym,
którzy podejmują wezwanie, Jezus nie obiecuje łatwej drogi, wprost przeciwnie. Choć
brzmi to nieprawdopodobnie, swoich uczniów zapewnia wprost: “Mnie prześladowali i
Was prześladować będą”. On sam swoją misję zakończył śmiercią na krzyżu.
Królestwo
Boże, do którego szerzenia są powołani uczniowie Jezusa, wymaga od nich pełnego utożsamienia
się z Mistrzem. Wymaga od nich ofiarności i poświęcenia. Prawdziwy uczeń to ten, który
ma serce niepodzielne, wolne od wszelkich przywiązań, gotowe na wzór Jezusa podjąć
bez wahania szlachetną i piękną, choć niełatwą drogę miłości.
30 kwietnia
1997 roku, w czasie wojny domowej w Burundi, do niższego seminarium duchownego w Buta,
w diecezji Bururi, wtargnęli rebelianci i zamordowali 44 seminarzystów. Jednemu z
nich, mimo odniesionych ciężkich ran, udało się zbiec. To on dał następujące świadectwo
całego zdarzenia. „Było ich bardzo wielu, wydawało mi się że ze stu. W nocy weszli
do naszej sypialni i zaczęli strzelać, aby nas zbudzić ze snu. Przechodząc następnie
między łóżkami, zażądali abyśmy się zgrupowali według pochodzenia etnicznego: Tutsi
na jedną stronę, a Hutu na drugą. Byli uzbrojeni po zęby: mieli karabiny, pistolety,
granaty, noże… My pozostawaliśmy wszyscy razem. Ich przywódca wpadł w szał i zaczął
krzyczeć: Pozabijać wszystkich, jeśli durnie nie chcą się rozdzielić! Oni strzelali
i zabijali, a myśmy się modlili, aby Pan Bóg im wybaczył. Z różnych miejsc rozlegały
się głosy modlitwy: Panie przebacz im, bo nie wiedzą co czynią. Składaliśmy nasze
życie w ręce Pana Boga”.
Ci seminarzyści, mimo młodego wieku - mieli zaledwie
15-20 lat, dali najwyższe świadectwo, jakie chrześcijanin może złożyć z miłości dla
Chrystusa i drugiego człowieka. Zostali zamordowani dlatego, że wzajemną miłość przeciwstawili
nienawiści. Ich przykład wzbudził wielki podziw i szacunek. Od tej chwili Buta stało
się oazą pokoju, zaś seminarzystów nazwano „męczennikami braterstwa”.
W dzisiejszym
świecie potrzeba właśnie takiej gotowości ucznia, który staje się prawdziwym znakiem
obecności samego Jezusa i Jego Królestwa pośród nas.