Pomimo zapewnień rządu tymczasowego, sytuacja w Kirgizji wciąż jest napięta. Do Uzbekistanu
uciekło 75 tys. Uzbeków. Niektórzy powracają do tego, co pozostało po ich domach.
Z kolei Kirgizi boją się odwetu. Ludzie o polskim pochodzeniu marzą o wyjeździe do
Polski.
Dzisiaj na pozór był pierwszy dzień spokojny. Nieliczne barykady strzegące
dostępu do machal (uzbeckich dzielnic) z kamieni, ściętych drzew orzechowych
i topoli różnego rodzaju metalu zostały rozebrane. Kilka rodzin z małymi dziećmi (Uzbecy,
Kirgizi, Rosjanie z naszej parafii), które znalazły schronienie przy naszej malutkiej
parafii bł. Matki Teresy z Kalkuty, wczoraj wróciły do swoich domów. Pierwszy raz
od zeszłego tygodnia można było zobaczyć nielicznych Uzbeków w centrum miasta, siedzących
na zgliszczach swoich domów lub małymi grupkami idących na piątkowy namaz (modlitwę)
do meczetu. W rozmowie ze mną młody Uzbek powiedział, że nie można tego zapomnieć,
tej krzywdy. Jest niepokój, Kirgizi boją się odwetu. Sytuacja jest bardzo napięta,
chociaż, na pozór życie wróciło do „normy” – działający bazar, otwarte sklepy, które
zostały (kirgiskie). Niepokój, że jeszcze raz te same siły dadzą znać o sobie przed
referendum na temat nowej konstytucji Kirgistanu.