Znów wracamy do naszych opowieści o
dawnych świętych Pańskich: tych wielkich i tych mniej docenionych; tych znanych i
tych, o których niewielu być może pamięta. Oczywiście, nie możemy opowiadać o wszystkich,
więc mówimy tylko o niektórych. A jako że sam tytuł cyklu „Ex oriente lux” zobowiązuje
do szczególnej uwagi na przejawy świętości na Wschodzie, nie powinno dziwić, że tak
wiele miejsca poświęcamy opowieści o tym, co działo się w chrześcijańskim Egipcie
pod koniec starożytności. Dziś zatem bohaterem naszej audycji będzie święty Piotr
z Aleksandrii.
Jego pontyfikat na stolicy biskupiej św. Marka Ewangelisty przypadł
na czas największego prześladowania Kościoła starożytnego, a było to za panowania
cesarza Dioklecjana. W latach 303-313 chrześcijanie stanowili kartę przetargową w
rozgrywce politycznej możnych tego świata, który to świat bynajmniej nie interesował
się religią a jedynie zawłaszczał uczniów Chrystusa, starał się przeciągnąć na swoją
stronę albo wprost przeciwnie, ścigał ich i mordował, wedle potrzeb i doraźnych korzyści.
Nic nowego, tak przecież działo w dawnych czasach, ale bywa i dziś. Dioklecjan jako
stary żołnierz wspierał tradycyjne kulty rzymskie i dbał o zachowanie obyczaju przodków,
a chrześcijanie jawili mu się jako element obcy i buntowniczy. Nic więc prostszego
jak nakazać ich eksterminację. Zaczęło się od „oczyszczania” szeregów armii, potem
przyszła kolej na inne obszary życia społecznego. Nakazano też przymusowe składanie
ofiar bóstwom pogańskim, w czym chrześcijanie rzecz jasna udziału brać nie chcieli.
Opornych przymuszano zatem siłą, wedle fantazji władz miejscowych. Szczególnie okrutnie
potraktowano ich w Egipcie.
Piotr został biskupem Aleksandrii prawdopodobnie
w roku 300. Według ukończonej w XII wieku arabskiej „Historii patriarchów aleksandryjskich”,
Piotr miał być 17 z kolei następcą św. Marka i bezpośrednim sukcesorem niejakiego
Teonasa. Ale już Euzebiusz z Cezarei w IV wieku wysławiał ascetyczne życie Piotra,
jego doskonałą znajomość Pisma św. oraz czystość wiary. Miał on walczyć z nadużywaniem
teologii Orygenesa i toczyć spór z biskupem Melecjuszem z Likopolis, który doprowadził
do schizmy w Kościele egipskim. Piotr zostawił po sobie obfitą korespondencję, ale
dziś nie wszystkie jego listy uważa się za autentyczne. Fragmenty jego pism z szacunkiem
cytuje się w aktach Soboru efeskiego z roku 431; znali je także ojcowie i pisarze
kościelni, jak choćby Cyryl Aleksandryjski, Leoncjusz z Bizancjum, Jan z Damaszku
i cesarz Justynian.
Nade wszystko z imieniem Piotra związana jest tradycja
jego męczeństwa. Opisano je w specjalnym passio, które posiada kilka odmiennych
wersji, i to w różnych językach, a więc greckim, łacińskim i koptyjskim, po arabsku,
syryjsku, ormiańsku oraz w klasycznym języku etiopskim: pisma różne, ale schemat opowieści
o męczeństwie Piotra mniej więcej ten sam. Oto ponoć sam Dioklecjan miał wydać rozkaz
aresztowania biskupa Piotra i przywiezienia go do Nikomedii, która była rezydencją
cesarza. Ale lud aleksandryjski tak się tym zirytował, że trybuni przysłani z rozkazem
nie zaryzykowali konfrontacji z tłumem. Wtrącili więc biskupa do lochu i czekali aż
lud się uspokoi. Wtedy ponoć sam heretyk Ariusz miał prosić niektórych kapłanów, aby
wymogli na biskupie zdjęcie nałożonej na niego ekskomuniki. Ten jednak zdecydowanie
odmówił i opowiedział słynną wizję, którą miał mieć w więzieniu: że oto sam Chrystus
objawił mu się pod postacią młodzieńca, skarżącego się, że Ariusz odarł go z szaty
bóstwa, któremu przecież całkiem niegodziwie zaprzeczał. Wizja ta trafiła potem na
ikony. Piotr natomiast miał przekazać wszystkie sprawy Kościoła dwom swoim kapłanom,
Achillesowi i Aleksandrowi, przed którymi też zrobił rachunek sumienia. Potem ułożył
się z trybunami, aby na miejsce kaźni wyprowadzili go potajemnie, by ludu nie burzyć.
Wyszli z więzienia przez małą furtkę i poszli do dzielnicy zwanej po grecku „tà
Boukólou”, a więc tam, gdzie męczeństwo miał ponieść także św. Marek. W ten sposób
biskup Piotr po raz ostatni nawiedza grób założyciela Kościoła aleksandryjskiego.
Ścięto go ponoć bezzwłocznie. Jednak, mimo że głowa Piotra spadła, jego ciało w cudowny
sposób nadal utrzymywało się na nogach. Potem chrześcijanie zabrali je i przetransportowali
przez morze aż na cmentarz. Wcześniej jednak umieścili święte relikwie na biskupim
tronie, na którym on sam nigdy nie zasiadał, zawsze nauczając lud z niskiego miejsca,
przez skromność; bo przecież biskup, nade wszystko będąc sługą, nie powinien się wywyższać
ponad tych, do których został posłany.
Było to w roku 311. Data dzienna męczeństwa
św. Piotra Aleksandryjskiego nie jest pewna, ale koptowie wspominają go uroczyście
25 listopada. Ci sami chrześcijanie egipscy do dziś nazywają swojego biskupa „pieczęcią
męczenników”, bo to on miał być ostatnią ofiarą Kościoła koptyjskiego, złożoną za
dni Dioklecjana. Ale przecież w ciągu wieków krew uczniów Chrystusa jeszcze nie raz
spływać będzie na ziemię egipską, tak samo zresztą jak na całym Bliskim Wschodzie.
Ale to już inna historia.