2010-03-20 10:49:37

Okruchy Ewangelii - V niedziela Wielkiego Postu


Przebaczenie nie jest oznaką słabości, ale wielkości

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

Uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Jezusa kobietę, mówiąc: „Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał takie kamienować. A ty co powiesz. Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem... Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. (J 8, 4-9)”.

Jezus, w odróżnieniu od faryzeuszy i uczonych w Prawie, całą swoją naukę opierał na prawie miłości. Z tym nie mogli się pogodzić uczeni w Prawie i faryzeusze, dla których zachowanie litery prawa wydawało się być ważniejsze od samego człowieka. Stąd szukali stosownej okazji, aby przyłapać Go na łamaniu Prawa i oskarżyć. Pochwycenie kobiety na cudzołóstwie było wyjątkową okazją ku temu: „Nauczycielu, w prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co na to?” – pada pytanie. Jeśli powie, że powinno się ją ukamienować, nikt już więcej nie będzie mówił, że Jezus jest dobry i miłosierny. Jeśli zakaże kamienowania, sprzeciwi się Prawu. W obu zatem przypadkach może więc być oskarżony i skazany.

Następują chwile wyczekiwania i napięcia, które dla pochwyconej kobiety mogły się wydawać wiekami. Od tej głuchej, przerażającej chwili zależało jej życie. Kiedy faryzeusze zaczynają coraz mocniej dopominać się odpowiedzi, wówczas Jezus mówi: „Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy na nią rzuci kamień!”

Przeciwnicy Jezusa czyniący z Prawa narzędzie nacisku i władzy, teraz jeden po drugim zaczynają wypuszczać z ręki kamienie i odchodzić. Faryzeusze, którzy za jednym razem przygotowali proces kobiecie i Jezusowi, w jednej chwili z oskarżycieli, stali się oskarżonymi. Jakże często logika Boża jest odmienna od logiki ludzkiej!

Czasy, w których żyjemy, zmieniły się. Dzisiaj nie ma obawy, by ktoś mógł być ukamienowany na publicznym placu. Niemniej jednak sądów nad innymi nie przestaliśmy odbywać, a karę wymierzamy kamieniami naszych słów i naszego języka. Tak łatwo przychodzi nam osądzać innych, zapominając, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Przypomina nam o tym Ewangelista Jan: „Jeśli mówimy, że jesteśmy bez grzechu, oszukujemy samych siebie i nie ma w nas prawdy!” (1,8). Z trudnością przyjmujemy, że wszyscy jesteśmy grzesznikami i że wszyscy potrzebujemy przebaczenia. Nie należy więc nigdy podnosić kamienia i mierzyć nim w drugiego człowieka. To zbyt łatwe! Zdecydowanie trudniej jest powiedzieć za Jezusem: „ja cię nie potępiam, idź i nie grzesz więcej”. Przebaczenie nie jest oznaką słabości, ale wielkości. W przebaczeniu wyraża się prawdziwa siła duchowa, szczerość wobec własnego sumienia, wierność wobec własnej wiary i powołania chrześcijańskiego. Przebaczyć i przyjąć przebaczenie dla chrześcijanina jest czymś zasadniczym, czymś co mówi o jego prawdziwej tożsamości.

Przed kilkunastoma laty świat obiegła wiadomość o zamordowaniu siedmiu francuskich Trapistów w Tibhirinie, w Algierii. Przebywali tam od wielu lat. Nigdy nikomu krzywdy nie wyrządzili, ich posługa była zawsze posługą miłości. Utrzymywali bardzo przyjazne relacje z miejscową ludnością. Klasztor w ciągu dziesięcioleci pozbył się wszelkich dóbr, oddał prawie całą ziemię państwu, a swój ogród udostępnił ludności z pobliskiej wsi. Mnisi opowiedzieli się za całkowitym ubóstwem. Przełożony klasztoru często powtarzał swoim współbraciom: „Jesteśmy mnichami modlącymi się pośrodku ludzi modlących się”. Z tej właśnie prostej przyczyny żaden z mnichów nie myślał o wyjeździe z Tibhirinie nawet w chwilach, gdy niebezpieczeństwo wydawało się sięgać zenitu.

W nocy z 26 i 27 marca 1996 r. wydarzyło się jednak coś, czego nikt się nie spodziewał. Uzbrojona grupa fundamentalistów muzułmańskich wtargnęła do klasztoru Matki Bożej w Tibhirinie i uprowadziła mnichów, proponując Francji ich wymianę za jeńców wojennych przetrzymywanych we francuskim więzieniu. Miesiąc później terroryści podali komunikat, że „podcięli gardła mnichom”. 21 maja znaleziono ich ciała.

W dziesiątą rocznicę tego zabójstwa, opublikowano wzruszający testament duchowy przeora klasztoru, Christiana de Chergé, napisany dwa lata wcześniej: „Gdybym pewnego dnia (a to jest możliwe nawet i dzisiaj) miał stać się ofiarą terroryzmu, który wydaje się zagrażać wszystkim obcokrajowcom przebywającym w Algierii, chciałbym, aby moja wspólnota, mój Kościół i moja rodzina wiedziała, że moje życie złożyłem w darze Bogu i temu krajowi. Chciałbym, aby zrozumieli, że Pana życia nie można wyobcować nawet z tak brutalnego odejścia. Proszę o modlitwę za mnie, abym został uznany godnym tej ofiary. Niech połączą tę śmierć ze wszystkimi innymi zabójstwami, równie brutalnymi, które pozostają w obojętnym zapomnieniu… Gdy nadejdzie ten czas, chciałbym mieć wówczas moment jasności umysłu, który pozwoli mi poprosić o przebaczenie Boga i tego brata w człowieczeństwie, a jednocześnie wybaczyć mu z całego serca, że odebrał mi życie”.

Jakże głębokie są to słowa i jakże podobne do tych z Ewangelii: „I ja cię nie potępiam…”. Niech one napełnią nasze serca, nasz umysł, w czasie tego Wielkiego Postu i niech wzbudzą w nas odwagę i moc, abyśmy i my nauczyli się przebaczać doznane urazy i krzywdy, zwłaszcza te, które popchnęły nas do zaciśnięcia w dłoni kamienia.

T. Wojda, SAC








All the contents on this site are copyrighted ©.