Historia pewnego nawrócenia. Czytając Wyznania św. Augustyna…
Wszyscy (…) wysławiali wówczas mojego ojca(Wyznania 2,3)
Posłuchaj
rozważania:
Czwartek
pierwszego tygodnia Wielkiego Postu
Znawcy życia duchowego i psychologii
religii mówią, że obraz Boga Ojca, jaki posiadamy, zależy – przynajmniej w jakiejś
mierze – od osoby, zachowania i stosunku do nas naszego ojca ziemskiego. Ten wpływ
jest znaczący zwłaszcza w dzieciństwie i młodości, kiedy człowiek zaczyna kształtować
swoje poglądy na życie, świat, powołanie i – właśnie – na temat Boga.
Gdy
chodzi o św. Augustyna, zwykle mówimy o roli, jaką odegrała w jego życiu i nawróceniu
matka, św. Monika. Rzadziej wspominamy jego ojca, a jemu także nasz biskup poświęca
w Wyznaniach sporo uwagi.
„Wszyscy pod niebiosa wysławiali wówczas
mojego ojca za to, że ponad stan swego majątku łożył pieniądze na wszystko, co było
niezbędne dla studiów syna w miejscu tak odległym. Wielu innych obywateli, nawet znacznie
bogatszych, nie poświęcało takich starań swoim dzieciom. A przecież mego ojca bynajmniej
nie trapiło pytanie, jak ja przed Twoimi oczyma wzrastałem i jaka była moja dusza
– czysta czy zbrukana. Zabiegał tylko o to, by moje studia oratorskie były owocne,
a wcale się nie martwił, że nie było owoców Twojej uprawy, Boże, któryś jedynym jest
prawdziwym, dobrym gospodarzem tego ogrodu Twojego – serca mego” (Wyznania 2,3,
s. 26)
Augustyn nie bez krytycznego sądu wyraża się o swoim ojcu, ale przecież
gdy pisze Wyznania, zupełnie inaczej patrzy na swoje dzieciństwo, młodość i
rodziców. Teraz liczy się tylko to, co ma wartość dla rozwoju duchowego, dla kontaktu
z Bogiem; inne rzeczy, choćby użyteczne, schodzą na dalszy plan.
Kiedy czytamy
i rozważamy te słowa św. Augustyna, myśl nasza biegnie prawie spontanicznie ku naszym
ziemskim ojcom i roli, jaką odegrali w naszym życiu, zwłaszcza we wczesnych jego latach.
Również oni troszczyli się zwykle w większej mierze niż nasze mamy o utrzymanie materialne
rodziny. Z tego też powodu przebywali częściej poza domem i byli nam mniej znani,
a niekiedy nawet tajemniczy. Tęskniliśmy za każdym ich powrotem i chcieliśmy, mimo
ich pewnej surowości, by tym razem pozostali na dłużej.
Różne bywają historie
rodzinne i doprawdy różne między rodzicami i dziećmi relacje. Wspominał kiedyś Krzysztof
Kieślowski, którego tato zmarł na gruźlicę mając 47 lat, że obecność zmarłego ojca
była nie mniej ważna dla jego twórczości filmowej niż żyjącej matki.
W dzisiejszej
Ewangelii Chrystus mówi o swoim Ojcu; szczególna to relacja, nieporównywalna z żadną
inną. A przecież słowa „Jeśli wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim
dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym,
którzy Go proszą” (Mt 7,11), odnoszą się, przynajmniej w jakiejś mierze, do obydwóch
miłości ojcowskich: tej ziemskiej, niedoskonałej, i tej jedynej, która pochodzi od
Ojca w niebie.
Polecajmy dzisiaj, za pośrednictwem św. Augustyna, Ojcu niebieskiemu
naszych ziemskich ojców, zmarłych i żyjących; oni to bowiem na różny sposób, za życia
i po śmierci, promieniują na nas swoim ojcostwem.