Pieniądze nie rozwiążą trudności, z jakimi boryka się Timor Wschodni – wynika z opracowania
organizacji charytatywnej Progressio. Mimo międzynarodowych wysiłków ten niewielki
kraj pozostaje najbiedniejszym w Azji południowo-wschodniej. Chociaż w Timorze Wschodnim
po odzyskaniu niepodległości utopiono ponad 10 mld dolarów, to jednak nadal nie widać
tego wielkich efektów. Raport podkreśla, że międzynarodowa pomoc nosi natomiast znamiona
„nowego typu okupacji”. Wiele koncepcji pomocowych dla Timoru powstaje w zagranicznych
instytucjach. Choć mają one dobre chęci, to często ich projekty oderwane są od realnych
potrzeb. Niebezpieczne jest także zdejmowanie odpowiedzialności za los kraju z jego
mieszkańców.
Wśród Timorczyków rodzi się poczucie bycia biernymi uczestnikami
życia publicznego, którego scenariusze piszą międzynarodowi eksperci. Na wyspie, według
autorów raportu, konieczny jest rozwój niezależnych od zewnętrznych sponsorów organizacji
pozarządowych. Administrowanie krajem musi się odbywać na poziomie lokalnym. To Timorczycy
muszą nadać kierunek rozwojowi kraju. Dotkliwym problemem wyspy jest też 80-procentowe
bezrobocie młodzieży.