Choć we włoskim Kościele pedofilia jest traktowana poważnie i istnieją pod tym względem
dobre środki ostrożności, przez ostatnich 10 lat aż 80 kapłanów zostało posądzonych
o to przestępstwo – twierdzi ks. Fortunato Di Noto, założyciel stowarzyszenia Meter,
które na co dzień pomaga ofiarom molestowania. Słowa te potwierdzają tezę, że Kościół,
podobnie jak szkoły czy kluby sportowe, należą do instytucji, które są najbardziej
zagrożone przez pedofilów. 16 lutego, w kontekście spotkania Benedykta XVI z irlandzkimi
biskupami, pisał o tym na łamach L’Osservatore Romano Manfred Lütz, dyrektor
szpitala psychiatrycznego w Kolonii. Jego zdaniem jest rzeczą normalną, że osoby ze
skłonnościami pedofilskimi garną się do instytucji, które zajmują się dziećmi. Niestety,
współczesna psychiatria nie potrafi ich wyeliminować na drodze testów. Pozostaje jedynie
uważna obserwacja i szybka reakcja. A do tego Kościół, na przykład w Niemczech, jest
dziś lepiej przygotowany niż wiele innych instytucji – uważa niemiecki psychiatra.
Zarówno
Manfred Lütz, jak i cytowany już ks. Di Noto uważają, że najważniejsza jest świadomość
nieuchronności tego zagrożenia, a także odpowiednie procedury ochronne, w tym bardzo
uważne słuchanie dzieci. Założone przez ks. Di Noto stowarzyszenie prowadzi we Włoszech
15 punktów przyjmujących dzieci, których zachowanie bądź wypowiedzi wskazują na to,
że mogły paść ofiarą pedofilów.
Zdaniem niemieckiego psychiatry nieuzasadniona
jest natomiast histeria, która zapanowała w mediach po ujawnieniu pedofilskich skandali
w środowisku katolickim. W jego przekonaniu Kościół występuje tu w roli kozła ofiarnego.
Chce się na nim wyładować zbiorowe poczucie winy za niejednoznaczne podejście do pedofilii
w przeszłości, zwłaszcza w dobie rewolucji seksualnej. Lütz przypomina, że hołdowały
jej wówczas środowiska alternatywne, lewicowi politycy mówili o potrzebie jej depenalizacji,
akceptowali ją również niektórzy seksuolodzy, pod warunkiem, że nie posiada ona znamion
gwałtu.
Stanowcze potępienie pedofilii to kwestia ostatnich 20 lat – podkreśla
niemiecki psychiatra. Wyjaśnia on również, że Kościół katolicki bardzo dobrze nadaje
się do roli kozła ofiarnego. W „społeczeństwie bez ojca” jako jedyny jest on dziś
gotowy pełnić role, które Freud przypisywał ojcu: a mianowicie przekazywanie reguł
i zakorzenianie w historię. Jako substytut ojcostwa staje się też obiektem, wobec
którego można wykrzyczeć wszelkie żale i nie wyładowany dotąd młodzieńczy bunt – pisze
w L’Osservatore Romano niemiecki psychiatra Manfred Lütz.