2010-02-05 17:43:59

Kościół o starożytnych korzeniach i całkiem współczesnych problemach - rozmowa z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Szkocji kard. Keithem Patrickiem O'Brienem


Trwa wizyta ad limina szkockich biskupów. Oprócz ogólnego spotkania z całym episkopatem Benedykt XVI przyjął poszczególnych hierarchów na prywatnych audiencjach.

Ewangelia dotarła do Szkocji już IV w. Jednakże między innymi na skutek ciągłych najazdów, zwłaszcza ze strony Wikingów, tamtejszy Kościół ustabilizował się dopiero w XI w. za panowania królowej Małgorzaty. Jako najdalej wysunięty na północ zakątek chrześcijańskiego świata Szkocja cieszyła się szczególnym zainteresowaniem ze strony papieży, którzy nazywali ją „Szczególną córką Kościoła rzymskiego” (Specialis filia romanae Ecclesiae). Tamtejszy Kościół był blisko związany ze szkockim społeczeństwem i jego niepodległościowymi aspiracjami. W dobie reformacji w Szkocji powstał Kościół prezbiteriański. Katolicyzm utrzymał się w górach i na wyspach. Dziś katolicy stanowią 13 proc. społeczeństwa. Do sakramentów przystępuje jedna trzecia wierzących. Tamtejszy Kościół jest podzielony na dwie archidiecezje i sześć diecezji.

O szczegółową prezentację tamtejszego Kościoła poprosiliśmy kard. Keitha Patricka O’Briena, przewodniczącego episkopatu Szkocji:

Kard. K. P. O’Brien: Szkocja to niespełna 5 mln mieszkańców, z czego 700-750 tys. osób stanowią katolicy. Nie wszyscy są oczywiście praktykujący. Katolicy są obecni praktycznie w całym kraju, lecz najwięcej jest ich w części centralnej, między Glasgow i Edynburgiem. Do Glasgow przez długie lata przybywali Irlandczycy i dlatego właśnie tam znajduje się największa koncentracja katolików. Na wschodzie kraju katolików jest znacznie mniej, ok. 10 proc. społeczeństwa.

- Szkocja to również liczne wyspy. Czy dla Kościoła to poważny problem?

Kard. K. P. O’Brien: Tak, dla tamtejszych biskupów problem jest już sama podróż. Ale na wyspach, jak i na zachodzie kraju wiara jest najsilniejsza. Na wiele z tych wysp nie dotarła reforma protestancka, dlatego ich mieszkańcy niemal w stu procentach to katolicy. To jest pozytywne. Ale jest też prawdą, że biskupi mają problemy z utrzymaniem regularnych kontaktów z tymi wspólnotami. Jednakże, dzięki Bogu, możemy liczyć na naszych kapłanów, którzy mają silną wiarę i potrafią ją zachować zarówno na wyspach, jak i w innych regionach kraju.

- Szkocja doświadczyła też silnego napływu migrantów. Wielu z nich to katolicy, jak Polacy, Filipińczycy czy migranci z Ameryki Południowej. Jak wpłynęło to na wizerunek Kościoła i jakie wzywania się z tym wiążą?

Kard. K. P. O’Brien: Ożywiło to naszą wiarę. Podziwiamy migrantów z Europy Wschodniej, zwłaszcza Polaków. Mamy tu także, zwłaszcza we wschodniej Szkocji, wielu polskich kapłanów, którzy posługują w naszych parafiach, w szczególności pallotynów czy salwatorianów, a także księży diecezjalnych, którzy pracują z migrantami. Dziś w Szkocji jest już około 25 polskich kapłanów. W naszej katedrze posługują natomiast księża filipińscy. Mamy też pięciu kapłanów obrządku syromalabarskiego, którzy posługują chrześcijanom indyjskim. W ten sposób rozwiązaliśmy problem duszpasterstwa migrantów: dzięki kapłanom, którzy byli gotowi przyjechać tu za swymi rodakami. To samo zresztą działo się kilkadziesiąt lat wcześniej, kiedy mieliśmy do czynienia z masową migracją z Irlandii i Włoch. A zatem ten napływ migrantów był dla naszego Kościoła silnym bodźcem. Na przykład w mojej katedrze są dwie Msze w języku polskim i Polacy na nowo zapełniają moją katedrę. Około tysiąca osób na każdej Mszy. I jest to widzialny znak Kościoła, kultu.

- Czy Kościół pomaga też w ich integracji, w rozpoczęciu nowego życia w Szkocji?

Kard. K. P. O’Brien: Tak, myślę, że tak. Zajmują się tym specjalne ekipy w naszych parafiach. Ponadto te różne wspólnoty wiernych spotykają się ze sobą w kościelnych lokalach, kafejkach przed czy po Mszy. A w wielkie święta, jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc, często wspólnie sprawujemy nabożeństwa, aby te różne grupy mogły się zintegrować z katolicką wspólnotą w Szkocji i ze społeczeństwem jako takim.

- W przeszłości Szkocja była też areną sekciarskich podziałów między katolikami i protestantami. Na ile udało się przezwyciężyć ten problem?

Kard. K. P. O’Brien: Być może istnieją jeszcze pewne przejawy owego sekciarstwa, ale raczej w zachodniej Szkocji. Wspólnota katolicka wyrosła tu z klasy robotniczej. Teraz jednak katolicy są obecni we wszystkich kategoriach społecznych i dlatego są też bardziej szanowani. Kościół katolicki odegrał też istotną rolę w miejscowym ruchu ekumenicznym. Dziś jesteśmy już pełnoprawnym członkiem Akcji Kościoły Razem. Uczestniczymy też w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan. Ale ekumenizm to nie tylko te wielkie okazje. Mogę powiedzieć, że dobrze ze sobą współpracujemy przez cały rok bez żadnych napięć. Myślę więc, że owe sekciarskie podziały przejawiają się bardzo rzadko i oczywiście nie w tak radykalnej formie, jak w przeszłości.

- Czy współpracujecie z Kościołem prezbiteriańskim i innymi wspólnotami chrześcijańskimi również w promowaniu chrześcijańskiej wizji społeczeństwa?

Kard. K. P. O’Brien: Sądzę, że nasza współpraca jest bardzo ścisła, choć oczywiście jako katolicy trzymamy się naszego nauczania moralnego i dogmatycznego. Tym niemniej zdarza się, że ja i inni katoliccy biskupi zabieramy głos w niektórych sprawach, podczas gdy inni zwierzchnicy chrześcijańscy milczą. Czasami mówi się nawet, że tylko ja wyrażam stanowisko chrześcijan w niektórych bardzo ważnych kwestiach. I niekiedy pada pytanie: Dlaczego tylko ja zbieram głos? No cóż, ja muszę zabierać głos, bo jestem zwierzchnikiem Kościoła katolickiego i jako taki wypowiadam się o różnych sprawach, które dotyczą wszystkich, nie tylko katolików. Ostatnio była to kwestia aborcji, w związku 40. rocznicą ustawy aborcyjnej, czy projekt ustawy o zapłodnieniu i embriologii, albo kwestia eutanazji. Nasze stanowisko w tych sprawach jest bardzo jasne. Nie waham się więc go przedstawiać, by zaproponować naszemu krajowi chrześcijańską orientację, czego inni zwierzchnicy chrześcijańscy nie czynią.

- W ten sposób idzie Ksiądz Kardynał śladem kard. Winninga, który również zabierał jasne stanowisko w kwestiach etycznych. Na ile jednak ten głos Kościoła jest uwzględniany w debacie publicznej?

Kard. K. P. O’Brien: Bardzo bym chciał, by stanowisko Kościoła było brane pod uwagę, a nie po prostu ignorowane. Dlatego też korzystam z dobrych doradców, poczynając od innych biskupów. Trzeba bowiem znaleźć odpowiednie słowa, aby dotrzeć do ludzi. W ubiegłym roku na przykład, z okazji wspomnienia Matki Teresy z Kalkuty, ukazałem ją jako przykład troski o umierających. Promowaliśmy również hasło: „Nie zabijaj swojej babci”. Wiem, że niektórym ten slogan może wydawać się dziwny, wziąwszy pod uwagę o jak ważną kwestię tu chodzi. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie, do których się zwracamy, to w ogromnej większości czytelnicy brukowców, a nie czasopism dla elity. I stąd takie slogany, jak „Nie zabijaj swojej babci”, czy „Ustawa o embriologii pozwala tworzyć potwory Frankensteina”. Niektórzy mi mówią, że są szokujące. Ale to dobrze. One mają przemówić do zwyczajnych ludzi i pomóc im zrozumieć, o jakich zagrożeniach mówimy. Moim zadaniem jest dotrzeć do zwykłych obywateli naszego kraju i powiedzieć im: „Uwaga, zobaczcie, co się dzieje! Nie chcemy iść w tym błędnym kierunku”. W podobny sposób mówię też o małżeństwie i życiu rodzinnym, o godności sakramentu małżeństwa czy kapłaństwa. Staram się nauczać tego naszych wiernych, ale mam nadzieję, że również inni ludzie, do których dociera nasz głos, mogą się dzięki temu dowiedzieć, czego rzeczywiście nauczał Jezus Chrystus.

- Pomówmy teraz o kapłaństwie i powołaniach. Skandale seksualne miały bardzo negatywne konsekwencje w Anglii, a w zwłaszcza w Irlandii. Czy również szkocki Kościół musiał stawić czoła tym problemom?

Kard. K. P. O’Brien: Tak, kryzys związany ze skandalami seksualnymi dotknął również Szkocji, lecz w o wiele mniejszej mierze. Dzięki Bogu, u nas nie było aż tak dużo tych straszliwych nadużyć, molestowania dzieci. A zatem problem ten nie miał tak wielkich rozmiarów. Ale oczywiście konsekwencje tego, co dzieje się w Anglii, Ameryce czy w Irlandii, są w jakiś sposób odczuwane również i u nas. Jednakże ten kryzys nie miał, jak mi się wydaje, wpływu na spadek powołań, który jest raczej spowodowany postępującą sekularyzacją. Rodziny są zatroskane o przyszłość swych dzieci, rodzice nie rozmawiają z nimi o powołaniu, nie zachęcają do poświęcenia się tej posłudze.

- Wspomniał już Ksiądz Kardynał o dialogu ekumenicznym. A jak to wygląda z dialogiem międzyreligijnym, czy w Szkocji jest on jednym z priorytetów?

Kard. K. P. O’Brien: Nie uznaję tego za wielki priorytet, ponieważ liczba wyznawców innych religii, które przybywają do Szkocji, jest stosunkowo niewielka. Tym niemniej mamy dobre relacje z innymi religiami. Mamy rady międzyreligijne w Edynburgu, w Glasgow, a nawet na szczeblu ogólnokrajowym. Tam spotykamy się razem z okazji różnych świąt. Nawiązujemy też współpracę na polu społecznym. Pomaga to nam również zdać sobie sprawę ze wspólnych problemów i w miarę naszych możliwości je rozwiązywać.

- W jakiej mierze aktualny kryzys gospodarczy dotknął Szkocji? I co robi Kościół, aby pomóc potrzebującym?

Kard. K. P. O’Brien: Nigdy nie możemy zapomnieć o znaczeniu naszych tradycyjnych organizacji charytatywnych: stowarzyszenia św. Wincentego a Paulo, czy lokalnych Caritas, które mają bezpośredni kontakt z ludźmi. Ponadto dzięki obecnym w Szkocji zakonom posiadamy niezbędne struktury, w których rozdawane jest pożywienie, gdzie można znaleźć schronienie czy inną pomoc. Na tym polu współpracujemy też z państwem. I tak próbujemy zaradzić tym problemom. Inna sprawa to fakt, że jako chrześcijanie, jako katolicy musimy wywierać nacisk na nasze władze, zarówno w Szkocji, jak i w Londynie, aby zajęły się kryzysem gospodarczym, a także problemem mieszkań czy niedożywienia. Jako wspólnota chrześcijańska musimy uświadomić naszym politykom, co dzieje się z ludźmi w najuboższych regionach kraju i społeczeństwa, w szczególności w wielkich miastach. Jest to też dobra okazja do współpracy ekumenicznej i międzyreligijnej.

- Czy są jeszcze jakieś inne problemy, na które chciałby Ksiądz Kardynał zwrócić uwagę w czasie wizyty ad limina?

Kard. K. P. O’Brien: Tym, na co kładę największy nacisk w mojej pasterskiej posłudze, jest małżeństwo i rodzina. Sam pochodzę z silnej rodziny i dlatego potrafię to docenić. Dziś młodzi wzrastają w bardzo zróżnicowanych warunkach rodzinnych, pośród wielkich problemów, jak alkohol, narkotyki, bezrobocie, związki homoseksualne wychowujące dzieci – to wszystko niszczy życie rodzinne, które kształtowało nas w dzieciństwie. Musimy przywrócić rodzinie siłę i równowagę, bo to jest normalne. Kościół musi o tym mówić wyraźnie i donośnie. Musi głosić Ewangelię Chrystusa, wartość życia małżeńskiego i przywrócić tę normalność. Jeśli rodzina źle funkcjonuje, to i społeczeństwo, cały kraj musi źle funkcjonować. Chciałbym zatem przywrócić chrześcijańskie fundamenty moralne, mając też na względzie chrześcijańskie korzenie naszego kraju, o których nie wolno zapominać.

Rozm. Ph. Hitchen, rv








All the contents on this site are copyrighted ©.