2010-01-16 13:30:35

Okruchy Ewangelii - II niedziela zwykła


Bóg obdziela człowieka swoją miłością w wymiarze o wiele większym niż potrzeba

Posłuchaj rozważania: RealAudioMP3

„W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na wesele także Jezusa i Jego uczniów” (J 2,1).

Jezus jest człowiekiem jak każdy z nas. Ma przyjaciół i przyjmuje zaproszenie na wesele razem z Matką i swoimi uczniami. Żydowskie wesele trwało zwykle siedem dni i składało się z dwóch części: przysięgi, o której Ewangelia nie wspomina, i uczty biesiadnej, która była wspólnym świętowaniem zaproszonych gości przy suto zastawionym stole i obfitej ilości wina. Gody weselne istnieją we wszystkich kulturach i religiach na całym świecie, a ich rytuał ustala tradycja lokalna i zwyczaje religijne. W każdym przypadku gody weselne są początkiem nowej rzeczywistości, a jest nią nowa rodzina. W każdym też przypadku przykłada się wiele wagi, aby ten początek był jak najpiękniejszy i jak najradośniejszy.

Utkwił mi mocno w pamięci ślub i wesele z Mozambiku, w jednej z wiosek, oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego miasta Inhambane. Wszędzie dostrzegało się gołym okiem ogromną biedę i ubóstwo. Po ponad dwóch godzinach jazdy samochodem z brazylijskim misjonarzem dotarliśmy do tej wioski, aby wspólnie pobłogosławić młodą parę. Zdziwienie moje wywołał fakt, że na wesele została zaproszona cała wioska i wielu okolicznych mieszkańców. Aby ugościć wszystkich, zabito dwie krowy, zakupiono po kilkadziesiąt kilo ryb, manioku i cebuli, nie licząc innych artykułów spożywczych i dużej ilości piwa. Wszystko odbywało się na zewnątrz, było gorąco i duszno, temperatura ponad 30°. Młodą parę zbliżającą się do ołtarza poprzedzał długi kolorowy orszak tańczących boso dzieci, młodzieży, kobiet i mężczyzn, wzniecając przy tym sporo kurzu. Po raz pierwszy miałem okazję widzieć ślub i wesele na kontynencie afrykańskim, w warunkach, które mi były zupełnie obce. W pewnym momencie na końcu tańczącego orszaku wyłoniła się młoda para. Moje zdziwienie nie miało granic, gdy z bliska ujrzałem młodą panią w pięknej biało-śnieżnej długiej sukni, zaś pana młodego w eleganckim ciemnym garniturze. Choć przyznam, iż w duchu bardziej spodziewałem się zobaczyć piękne egzotyczne miejscowe stroje, uderzyła mnie wspaniałość wydarzenia. W miejscowej kulturze, jak mi potem powiedziano, ślub jest wydarzeniem wyjątkowym i dlatego wszystko powinno wzbudzić jak największy podziw uczestników. Im większy podziw, tym większe znaczenie i tym większy szacunek w oczach wszystkich dla młodej pary.

Może podobnie było i w maleńkiej Kanie Galilejskiej, gdzie dwoje wybrańców wespół z zaproszonymi gośćmi świętowało swój związek małżeński. Jak w każdym innym przypadku, pragnienie było takie samo: mieć piękne wesele i rozpocząć dobrze nowe życie. Wszystko przebiegało dobrze do czasu, kiedy zaczęło brakować wina. Sytuacja stawała się przykra zwłaszcza dla pana młodego, który z tego powodu narażał się na publiczną kompromitację i przykrą krytykę biesiadników, a to mogło nie tylko zepsuć całą radość weselną, ale też rzutować negatywnie na przyszłość tej nowej rodziny. Na jego szczęście, na godach jest Maryja i Jezus. Maryja widząc zakłopotanie domowników z matczyną troską powiedziała do Jezusa: „Nie mają już wina” (J 2,3), a po chwili do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Ewangelista Jan dodaje: „Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory»” (J 2,6-10).

Cud w Kanie jest gestem naturalnym Jezusa, bardzo prostym, bez uprzedniego przygotowania, dotyka on jednak codziennej rzeczywistości dwojga wybranych nowożeńców. Daje do zrozumienia, że Bóg nie jest daleki od człowieka i nie ogranicza się tylko do jego sfery duchowej, nie jest też obojętny na najdrobniejsze nawet sprawy codziennego życia człowieka. Owa prawda, którą tak często powtarzaliśmy w okresie Bożego Narodzenia, że “Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”, w Kanie znajduje swoje konkretne potwierdzenie. Syn Boży stał się człowiekiem, aby z ludźmi dzielić codzienny los i wspierać ich, zapewniając im nawet więcej niż potrzeba! W Kanie nie chodzi przecież o chleb codzienny, lecz tylko o wino.

Opis zdarzenia z Kany może wywoływać pewne zdziwienie, iż, mimo tak licznych jego szczegółów, nie notuje imion nowożeńców. Ten fakt wskazuje na to, że zaślubiny z Kany Galilejskiej kryją w sobie treści o wiele głębsze niż tylko zwykły opis wesela. Symbolizują one zaślubiny między Bogiem i całą ludzkością, między Bogiem i każdym człowiekiem. Wino symbolizuje Jezusa Chrystusa i miłość Bożą do człowieka. Bóg obdziela człowieka swoją miłością w wymiarze o wiele większym niż potrzeba. Kana staje się więc światłem dla wszystkich, a w sposób szczególny dla małżeństw żyjących w dzisiejszym świecie, tych, które wciąż jeszcze żyją radością i pięknem swoich godów weselnych, i tych, którym wyczerpały się dzbany wina ich wzajemnej miłości i stoją na granicy dramatu. Cud w Kanie przekonuje, że nigdy nie jest za późno, aby na nowo napełnić miłością dzbany własnego życia. Trzeba tylko zaprosić Jezusa i Jego Matkę do swojego życia, zwrócić się do Niej z prośbą o nowe dobre wino, a Ona nie zawiedzie. Z tą samą matczyną troską zachęci swojego Syna, Jezusa, aby powtórzył cud z Kany i w twoim życiu.

Tadeusz Wojda SAC








All the contents on this site are copyrighted ©.