Cały świat śpieszy z pomocą ocalałym po katastrofalnym trzęsieniu ziemi na Haiti.
Najnowsze doniesienia mówią już o prawdopodobnym pół milionie ofiar, tragedia wydarzyła
się bowiem w jednym z najbiedniejszych krajów świata. Władze Haiti nie były przygotowane
na tak wielką klęskę, dlatego widoczny jest brak zaplanowanej akcji ratunkowej. Cały
ciężar pomocy humanitarnej spadł na organizacje międzynarodowe i rządy innych państw.
Szczęśliwie się składa, że na tej karaibskiej wyspie od lat aktywnie działa wiele
organizacji spieszących z pomocą: Czerwony Krzyż, Caritas czy Lekarze bez granic.
Koordynują one nadchodzącą pomoc i zamawiają najpotrzebniejsze na chwilę obecną produkty.
Konieczne są natychmiastowe transporty wody, jedzenia i prądu elektrycznego, którego
zresztą zawsze tu brakowało.
Stolica kraju jest praktycznie zniszczona. Skutki
trzęsienia ziemi dotknęły praktycznie jedną trzecią ludności tego 9-milionowego kraju.
Ocaleni wyciągają spod gruzu tych, którzy wołają o pomoc. Premier Haiti stwierdził,
że „są dzielnice stolicy, w których nie widać ani jednego człowieka”. Na rumowiska
dopiero przyjeżdżają ekipy ratowników z psami i specjalistycznym sprzętem pomocnym
w dotarciu do uwięzionych od dwóch dni pod gruzami. Amerykańskie samoloty robią zdjęcia
lotnicze powalonych jak klocki domów, by skoordynować skuteczną akcję ratowników.
Do wybrzeży wyspy podpływają statki-szpitale, do których przewożeni są najciężej ranni.
Najszybciej pomoc dotarła z okolicznych najbiedniejszych krajów Ameryki Łacińskiej.
Nie brak też pomocy europejskich organizacji humanitarnych, których transporty lądują
już na wyspie.
Papieska Rada Cor Unum współpracuje z obecną na Haiti
instytucją humanitarną episkopatu Stanów Zjednoczonych, Catolic Relief Services (CRS).
Jej 300-osobowy personel koordynuje na miejscu akcję pomocy dla poszkodowanych.