Chrzest jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga dla człowieka
Posłuchaj
rozważania:
Wzruszająca
i wymowna scena, opisana przez Ewangelistę Łukasza na niedzielę Chrztu Pańskiego,
ukazuje nam Jana Chrzciciela, przygotowującego lud na przyjście Mesjasza. Słowa Chrzciciela
wdzierają się do serc mieszkańców, wstrząsają sumieniami, rozbudzając oczekiwanie
na przyjście Mesjasza. Wzmaga się w ludzie pragnienie Boga. Do Proroka stojącego w
wodach rzeki Jordanu podchodzą więc tłumy, aby się ochrzcić, a on, nabierając wody,
wylewa ją na ich głowy i woła: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”
(Łk 3,4), a potem dodaje: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu
nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym
i ogniem” (Łk 3,16).
Pośród przystępujących do chrztu jest również Jezus.
Jak każdy inny, staje w kolejce i czeka na swój moment, aby przyjąć z rąk Jana chrzest,
będący zewnętrznym znakiem nawrócenia i wewnętrznego oczyszczenia z popełnionych grzechów
oraz szczerej gotowości do poprawy życia.
Jezus jako Syn Boży był bez grzechu
i nie potrzebował chrztu. Przyjął go jednak, aby podkreślić świadomość swojej ludzkiej
natury oraz pragnienie dogłębnej więzi i identyfikacji z człowiekiem. W ten sposób
chce też wyrazić, że od tej chwili to, co się dokonywało w Nim za sprawą Ducha Świętego,
będzie się dokonywać w każdym ochrzczonym za sprawą tegoż samego Ducha, czyniąc go
dzieckiem Bożym. Potwierdzeniem tego jest wydarzenie, jakie miało miejsce po przyjęciu
chrztu, kiedy to Jezus się modlił. Wówczas „otwarło się niego i Duch Święty zstąpił
na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest
mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie»” (Łk 3,21-22).
Opowiadał mi pewien
ksiądz, Kongijczyk, o zdarzeniu jakiego doświadczył, kiedy był jeszcze diakonem w
seminarium duchownym w Kinszasie. Pewnego dnia poproszono go o udzielenie chrztu.
Czekała na niego młoda kobieta, która chciała ochrzcić swojego siostrzeńca. Była wyraźnie
podenerwowana i bardzo niecierpliwa. W drodze dowiedział się, że pięcioletni syn jej
siostry, dla którego prosi o chrzest, zapadł w głęboką śpiączkę. Rodzina, wyznająca
wówczas religię animistyczną, była przekonana, że to czarownik rzucił czary na chłopca,
który niechybnie miał umrzeć. Ona, jako jedyna katoliczka z całej rodziny, wierzy,
że tylko ksiądz przez chrzest może jeszcze coś zrobić.
To był pierwszy chrzest,
jakiego miał udzielić: nigdy przedtem nie miał ku temu okazji. Myśli tłoczyły mu się
do głowy, przypominała mu się cała teologia chrztu wyuczona w czasie studiów teologicznych.
Gorączkowo zbierane myśli, aby przynajmniej w kilku słowach pouczyć obecnych, czym
jest chrzest, przeplatały się z wątpliwościami, czy potrafią to zrozumieć - przecież
oni nie wierzą w Boga. Potem wziął wodę i zaczął chrzcić, a ponieważ było to 21 czerwca,
we wspomnienie św. Alojzego Gonzagi, chłopcu nadano imię Alojzy Gonzaga. Z kołaczącym
sercem zakończył obrzęd, porozmawiał jeszcze chwilę z rodziną i wrócił do siebie.
Przed
wieczorem zjawiła się ta sama kobieta, aby mu podziękować i oznajmić, że dwie godziny
po chrzcie chłopiec wybudził się ze śpiączki i poprosił o coś do jedzenia. Przeszyły
go dreszcze, po raz pierwszy uświadomił sobie, jak potężną moc niesie w sobie sakrament
chrztu, kiedy jest przyjmowany z wiarą. Nie miał wątpliwości, że to dzięki wierze
tej kobiety dokonało się coś nadzwyczajnego, chrzest dał na nowo życie nie tylko chłopcu
ale i wielu innym członkom tej rodziny, którzy później przyjęli wiarę w potężnego
Boga chrześcijańskiego przywracającego życie. Jako kapłan, kiedy przychodzi mu udzielać
chrztu świętego, często wraca do tego faktu, zachęcając, aby ten sakrament przyjmować
z wiarą i ufnością.
Jak słusznie zauważył św. Grzegorz z Nazjanzu, „Chrzest
jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga” (Orationes, 40,3-4: PG 36, 361
C.), albo, jak go określa Katechizm Kościoła Katolickiego “obmyciem odradzającym i
odnawiającym w Duchu Świętym” (N. 1215). Chrzest zatem jawi się jako najważniejszy
moment życia człowieka, staje się fundamentem na którym wznosi się cała budowla życia
chrześcijańskiego. O ile chrzest Janowy był tylko z wody i tylko symbolizował nawrócenie
i przemianę, o tyle chrzest Duchem Świętym jest chrztem rzeczywiście oczyszczającym
z grzechu i przemieniającym całkowicie naturę człowieka: z niewierzącego staje się
dzieckiem Bożym. Jak kiedyś nad Jezusem w Jordanie, tak nad każdym ochrzczonym Bóg
wypowiada te same słowa: „Tyś jest mój syn umiłowany”. Te wielkie słowa powinny mi
uświadomić, że Bóg pragnie mnie kochać jako swojego syna, okazywać mi całą swoją miłość,
wyrozumiałość, dobroć, że pragnie zapewnić mi to wszystko, co jest mi niezbędne do
stania się autentycznym chrześcijaninem. Udziela mi potrzebnych łask do wzrostu w
wierze, do codziennego budowania mojej świętości i osobistej przyjaźni z Bogiem. Czyż
to nie jest wzruszające móc w każdej chwili zwrócić się do Boga jak do Ojca i powiedzieć:
Ojcze, jestem Twoim synem!
Uroczystość Chrztu Pańskiego jest więc wyjątkową
okazją, aby zastanowić się nad własnym chrztem, nad tą niepowtarzalną chwilą, w której
Pan Bóg dopuścił mnie do synowskiej z Nim przyjaźni, ale jest też okazją do zastanowienia
się co z tą przyjaźnią zrobiłem, co zrobiłem ze świadomością bycia synem Bożym.