Nie miałem kompleksów, że jestem "niższym prymasem" - rozmowa z kard. Józefem Glempem
Prymas Polski, kard. Józef Glemp, kończy 18 grudnia 80 lat. Zgodnie z decyzją Benedykta
XVI tytuł prymasa powróci do Gniezna. Nosił go będzie każdorazowy arcybiskup, metropolita
gnieźnieński. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego kard. Glemp podsumowuje swoją 28-letnią
posługę, która rozpoczęła się w trudnym dla Polski roku 1981. Jak przyznał Prymas
Polski charakterystyczne dla jego posługi było odkrycie na nowo Opatrzności Bożej.
- Mija 28 lat od kiedy Ksiądz Kardynał przyjął na siebie rolę Prymasa
Polski. Powróćmy do 1981 roku. Z jakimi uczuciami Ksiądz Kardynał przyjmował tę decyzję
Ojca Świętego?
Kard. J. Glemp: Z uczuciami wiernego syna Kościoła,
bo nie można użyć innych słów. Przyjąłem to, co zlecił mi Papież po śmierci wielkiego
Prymasa, kard. Stefana Wyszyńskiego. Przyglądałem się z bliska jego pracy i znałem
jej zakres, jaka była i jaka przychodziła z nowymi czasami. Papież był ciężko ranny,
leczył się z nadzieją, że wyjdzie z tych ran. Jako Prymas przedstawiłem się Papieżowi
w klinice Gemelli. Tam odbyło się niezwykle ważne dla mnie spotkanie, bo tam miało
miejsce błogosławieństwo papieskie i jego słowa, choć krótkie, to pełne wiary w Kościół
i obecność Chrystusa w Duchu Świętym w Kościele. To było bardzo ważne. Potem już wiedziałem,
że jestem prymasem, nie miałem kompleksów, że jestem jakimś „niższym prymasem”. Trzeba
było podejmować to, co niosła chwila.
Kiedy narastały groźne nastroje, zapowiadające,
że może dojść do starcia dwóch sił: „Solidarności” z obrońcami socjalizmu, to od samego
początku miałem przekonanie, żeby mogło to pokojowo przebiegać. Taka też była, jak
myślę, w większości postawa „Solidarności”, choć nie u wszystkich. Uważałem, iż na
tyle dojrzeliśmy, że można rozmawiać i że dogadanie się jest lepszym sposobem, niż
wydarcie przez walkę.
- 28 lat posługi jako Prymas Polski to setki
wyjątkowych wydarzeń. Które uznałby Ksiądz Kardynał za najtrudniejsze, które sprawiły,
że trzeba było szczególnie zastanawiać się nad podjęciem jakiejś decyzji?
Kard.
J. Glemp: Jest ich kilka. Przede wszystkim reakcja na stan wojenny. W tym okresie
każde zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski było nabrzmiałe. Potem był II
Synod Plenarny, który celebrowaliśmy w kilku miejscach. Były pielgrzymki Ojca Świętego.
To były wielkie wydarzenia, obecność papieża, a każda wizyta musiała mieć relacje
do państwa. Rozmowy między wojewodami a biskupami, między mną a gen. Jaruzelskim tworzyły
jakiś klimat racjonalnego postępowania.
Z pewnością niezwykle ważnym wydarzeniem
była śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, która była wstrząsem, ale również sygnalizowała
duże zmiany. Już sam fakt, że zgodzono się na pochowanie ks. Popiełuszki przy kościele
św. Stanisława Kostki na Żoliborzu i następnie rozwinięcie jego kultu świadczyło,
że strona komunistyczna nie ma tej dynamiki, jaką zdawało się, że miała wcześniej.
Dalej
bym wskazał na spotkanie w duchu Taizé, choć to już kolejne lata, w czasach zbliżonych
do wolności, mogliśmy przecież wtedy przyjąć wszystkich uczestników tego spotkania
z bratem Rogerem. Trzeba wspomnieć 1991 rok spotkanie młodzieży na Jasnej Górze. Przecież
po raz pierwszy poza Rzym wyszły Światowe Dni Młodzieży.
Udało się obronić
Katolicki Uniwersytet Lubelski, a Akademię Teologii Katolickiej przekształcić w Uniwersytet
Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wreszcie uporządkować sprawy Bielan, gdzie powstały
szkoły i różne instytucje. Tak samo sprowadzenie sióstr Matki Teresy z Kalkuty. Rozpoczęły
one bardzo piękną pracę charytatywną. Odkrywały nam nowe obszary biedy w Polsce.
Takimi
wyjątkowym wydarzeniem był również rozwój oaz oraz innych ruchów kościelnych, które
pogłębiały życie wewnętrzne, doskonaliły naszą godność chrześcijańską. To się wszystko
w tym okresie działo.
- Prymas Polski jako duchowy opiekun nie sprawuje
opieki duszpasterskiej nad Polakami rozsianymi po całym świecie, jednak przez lata
spotykał się Ksiądz Kardynał z Polonią. Co zdaniem Księdza Prymasa jest
siłą Polaków mieszkających poza granicami Polski?
Kard. J. Glemp:
Siła tkwi w zorganizowanym duszpasterstwie w krajach, gdzie Polonia jest już tradycyjnie
obecna od kilku pokoleń. To znaczy: Francja, Niemcy, Anglia, Belgia. Potem się kształtowały
nowe: we Włoszech, w Grecji, Hiszpanii, teraz najnowsze to Irlandia, gdzie mamy ponad
20 kapłanów, którzy się opiekują naszymi rodakami.
To są i trudne sprawy, bo
dotyczą nowej, mało zdefiniowanej postaci emigracji dzisiaj. Bo nie wiadomo czy zostaną,
czy wrócą, jak długo będą, co będą robić, czy będą utrzymywać polskość, czy też od
razu wsiąkną w tamtejsze społeczeństwo. Ciągle trzeba to obserwować, ale myślę, że
obecność kapłanów, których zdołaliśmy przy pomocy diecezji i zgromadzeń zakonnych
zorganizować, ma wielki wpływ na łączność tej jednak olbrzymiej masy Polaków, którzy
są poza granicami.
Osobnym zagadnieniem jest sprawa Ameryki, zwłaszcza Północnej:
Kanady i Stanów Zjednoczonych. Tam jest inny system, bardziej podległy strukturom
episkopatu, no ale mamy tam seminarium, które swój początek ma w Krakowie. Nie chodzi
o to, żeby dostarczyć już wykształconych kapłanów, jak to bywa w Europie, tylko żeby
kapłani ostatnie lata nauki odbywali w Ameryce. By poznali ducha, charakter, sposób
duszpasterzowania. I to się udaje. Udaje się zabezpieczać rodaków, żeby weszli w kraj
amerykański, ale z wiarą katolicką. Podobnie jest w przypadku Australii, trochę inny
charakter ma Ameryka Południowa, zwłaszcza Brazylia.
Wreszcie inne zagadnienie
stanowią Polacy w dawnych krajach ZSRR. Wspominam czasy, kiedy jeszcze istniał Związek
Radziecki, spotkania z Polonią w Moskwie, na Białorusi, w Kazachstanie i na Syberii.
To były bardzo ważne wydarzenia. Polacy pozostawiają tam głęboki ślad nie tylko kultury
polskiej, ale także i duchowości polskiej, łącznie z wiarą, która tam się bardzo mocno
identyfikuje z narodowością. Na przykład Kazachstan to bardzo ciekawe zjawisko pod
względem rozwoju religijno-narodowego i łączy się to z rozwojem ogólnej kultury, także
narodowej i politycznej tamtego kraju.
- Co Ksiądz Kardynał uznałby
za takie dziedzictwo swego 28-letniego prymasostwa. Co chciałby Ksiądz Kardynał, aby
zostało zapamiętane po tym okresie bycia Prymasem?
Kard. J. Glemp:
To, co jest charakterystyczne, to odkrycie Opatrzności Bożej na nowo. Przecież odświeżyłem
myśl kontynuowania zaległego wotum Opatrzności Bożej. Nie przychodziło to wcale łatwo,
ale i też nie tak trudno, bo było wielu ludzi oddanych tej idei. To, że Sejm i Senat,
wtedy nie taki znowu katolicki, aprobował to, znaczy, że ten sens narodowy tkwi bardzo
głęboko. Świątynia Opatrzności dzisiaj rośnie i przy energii nowego arcypasterza coraz
bardziej się udoskonala i widać już pomyślne zakończenie budowy. Będzie miała ona
zadanie oddziaływania obecnością Boga czuwającego nie tylko nad Polską, ale także
nad Europą. Dzisiaj religijność nasza, polska, musi być bardzo europejska, bo już
jesteśmy w strukturach europejskich, mamy tam zaangażowanych biskupów i kapłanów.
Ale jest także oczekiwanie wiernych, którzy by chcieli takiego chrześcijaństwa wiernego,
pogodnego, nie tylko spychającego na łatwiznę, ale szukającego praktycznego pogłębienia,
znajomości Ewangelii. A tym możemy się dzielić. To będzie łączone właśnie z ośrodkiem,
jakim będzie Świątynia Opatrzności Bożej.