2009-12-17 18:32:58

Nie miałem kompleksów, że jestem "niższym prymasem" - rozmowa z kard. Józefem Glempem


Prymas Polski, kard. Józef Glemp, kończy 18 grudnia 80 lat. Zgodnie z decyzją Benedykta XVI tytuł prymasa powróci do Gniezna. Nosił go będzie każdorazowy arcybiskup, metropolita gnieźnieński. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego kard. Glemp podsumowuje swoją 28-letnią posługę, która rozpoczęła się w trudnym dla Polski roku 1981. Jak przyznał Prymas Polski charakterystyczne dla jego posługi było odkrycie na nowo Opatrzności Bożej.

- Mija 28 lat od kiedy Ksiądz Kardynał przyjął na siebie rolę Prymasa Polski. Powróćmy do 1981 roku. Z jakimi uczuciami Ksiądz Kardynał przyjmował tę decyzję Ojca Świętego?

Kard. J. Glemp: Z uczuciami wiernego syna Kościoła, bo nie można użyć innych słów. Przyjąłem to, co zlecił mi Papież po śmierci wielkiego Prymasa, kard. Stefana Wyszyńskiego. Przyglądałem się z bliska jego pracy i znałem jej zakres, jaka była i jaka przychodziła z nowymi czasami. Papież był ciężko ranny, leczył się z nadzieją, że wyjdzie z tych ran. Jako Prymas przedstawiłem się Papieżowi w klinice Gemelli. Tam odbyło się niezwykle ważne dla mnie spotkanie, bo tam miało miejsce błogosławieństwo papieskie i jego słowa, choć krótkie, to pełne wiary w Kościół i obecność Chrystusa w Duchu Świętym w Kościele. To było bardzo ważne. Potem już wiedziałem, że jestem prymasem, nie miałem kompleksów, że jestem jakimś „niższym prymasem”. Trzeba było podejmować to, co niosła chwila.

Kiedy narastały groźne nastroje, zapowiadające, że może dojść do starcia dwóch sił: „Solidarności” z obrońcami socjalizmu, to od samego początku miałem przekonanie, żeby mogło to pokojowo przebiegać. Taka też była, jak myślę, w większości postawa „Solidarności”, choć nie u wszystkich. Uważałem, iż na tyle dojrzeliśmy, że można rozmawiać i że dogadanie się jest lepszym sposobem, niż wydarcie przez walkę.

- 28 lat posługi jako Prymas Polski to setki wyjątkowych wydarzeń. Które uznałby Ksiądz Kardynał za najtrudniejsze, które sprawiły, że trzeba było szczególnie zastanawiać się nad podjęciem jakiejś decyzji?

Kard. J. Glemp: Jest ich kilka. Przede wszystkim reakcja na stan wojenny. W tym okresie każde zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski było nabrzmiałe. Potem był II Synod Plenarny, który celebrowaliśmy w kilku miejscach. Były pielgrzymki Ojca Świętego. To były wielkie wydarzenia, obecność papieża, a każda wizyta musiała mieć relacje do państwa. Rozmowy między wojewodami a biskupami, między mną a gen. Jaruzelskim tworzyły jakiś klimat racjonalnego postępowania.

Z pewnością niezwykle ważnym wydarzeniem była śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, która była wstrząsem, ale również sygnalizowała duże zmiany. Już sam fakt, że zgodzono się na pochowanie ks. Popiełuszki przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu i następnie rozwinięcie jego kultu świadczyło, że strona komunistyczna nie ma tej dynamiki, jaką zdawało się, że miała wcześniej.

Dalej bym wskazał na spotkanie w duchu Taizé, choć to już kolejne lata, w czasach zbliżonych do wolności, mogliśmy przecież wtedy przyjąć wszystkich uczestników tego spotkania z bratem Rogerem. Trzeba wspomnieć 1991 rok spotkanie młodzieży na Jasnej Górze. Przecież po raz pierwszy poza Rzym wyszły Światowe Dni Młodzieży.

Udało się obronić Katolicki Uniwersytet Lubelski, a Akademię Teologii Katolickiej przekształcić w Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wreszcie uporządkować sprawy Bielan, gdzie powstały szkoły i różne instytucje. Tak samo sprowadzenie sióstr Matki Teresy z Kalkuty. Rozpoczęły one bardzo piękną pracę charytatywną. Odkrywały nam nowe obszary biedy w Polsce.

Takimi wyjątkowym wydarzeniem był również rozwój oaz oraz innych ruchów kościelnych, które pogłębiały życie wewnętrzne, doskonaliły naszą godność chrześcijańską. To się wszystko w tym okresie działo.

- Prymas Polski jako duchowy opiekun nie sprawuje opieki duszpasterskiej nad Polakami rozsianymi po całym świecie, jednak przez lata spotykał się Ksiądz Kardynał z Polonią. Co zdaniem Księdza Prymasa jest siłą Polaków mieszkających poza granicami Polski?

Kard. J. Glemp: Siła tkwi w zorganizowanym duszpasterstwie w krajach, gdzie Polonia jest już tradycyjnie obecna od kilku pokoleń. To znaczy: Francja, Niemcy, Anglia, Belgia. Potem się kształtowały nowe: we Włoszech, w Grecji, Hiszpanii, teraz najnowsze to Irlandia, gdzie mamy ponad 20 kapłanów, którzy się opiekują naszymi rodakami.

To są i trudne sprawy, bo dotyczą nowej, mało zdefiniowanej postaci emigracji dzisiaj. Bo nie wiadomo czy zostaną, czy wrócą, jak długo będą, co będą robić, czy będą utrzymywać polskość, czy też od razu wsiąkną w tamtejsze społeczeństwo. Ciągle trzeba to obserwować, ale myślę, że obecność kapłanów, których zdołaliśmy przy pomocy diecezji i zgromadzeń zakonnych zorganizować, ma wielki wpływ na łączność tej jednak olbrzymiej masy Polaków, którzy są poza granicami.

Osobnym zagadnieniem jest sprawa Ameryki, zwłaszcza Północnej: Kanady i Stanów Zjednoczonych. Tam jest inny system, bardziej podległy strukturom episkopatu, no ale mamy tam seminarium, które swój początek ma w Krakowie. Nie chodzi o to, żeby dostarczyć już wykształconych kapłanów, jak to bywa w Europie, tylko żeby kapłani ostatnie lata nauki odbywali w Ameryce. By poznali ducha, charakter, sposób duszpasterzowania. I to się udaje. Udaje się zabezpieczać rodaków, żeby weszli w kraj amerykański, ale z wiarą katolicką. Podobnie jest w przypadku Australii, trochę inny charakter ma Ameryka Południowa, zwłaszcza Brazylia.

Wreszcie inne zagadnienie stanowią Polacy w dawnych krajach ZSRR. Wspominam czasy, kiedy jeszcze istniał Związek Radziecki, spotkania z Polonią w Moskwie, na Białorusi, w Kazachstanie i na Syberii. To były bardzo ważne wydarzenia. Polacy pozostawiają tam głęboki ślad nie tylko kultury polskiej, ale także i duchowości polskiej, łącznie z wiarą, która tam się bardzo mocno identyfikuje z narodowością. Na przykład Kazachstan to bardzo ciekawe zjawisko pod względem rozwoju religijno-narodowego i łączy się to z rozwojem ogólnej kultury, także narodowej i politycznej tamtego kraju.

- Co Ksiądz Kardynał uznałby za takie dziedzictwo swego 28-letniego prymasostwa. Co chciałby Ksiądz Kardynał, aby zostało zapamiętane po tym okresie bycia Prymasem?

Kard. J. Glemp: To, co jest charakterystyczne, to odkrycie Opatrzności Bożej na nowo. Przecież odświeżyłem myśl kontynuowania zaległego wotum Opatrzności Bożej. Nie przychodziło to wcale łatwo, ale i też nie tak trudno, bo było wielu ludzi oddanych tej idei. To, że Sejm i Senat, wtedy nie taki znowu katolicki, aprobował to, znaczy, że ten sens narodowy tkwi bardzo głęboko. Świątynia Opatrzności dzisiaj rośnie i przy energii nowego arcypasterza coraz bardziej się udoskonala i widać już pomyślne zakończenie budowy. Będzie miała ona zadanie oddziaływania obecnością Boga czuwającego nie tylko nad Polską, ale także nad Europą. Dzisiaj religijność nasza, polska, musi być bardzo europejska, bo już jesteśmy w strukturach europejskich, mamy tam zaangażowanych biskupów i kapłanów. Ale jest także oczekiwanie wiernych, którzy by chcieli takiego chrześcijaństwa wiernego, pogodnego, nie tylko spychającego na łatwiznę, ale szukającego praktycznego pogłębienia, znajomości Ewangelii. A tym możemy się dzielić. To będzie łączone właśnie z ośrodkiem, jakim będzie Świątynia Opatrzności Bożej.

Rozm. R. Łączny, KAI








All the contents on this site are copyrighted ©.