Rosnące napięcie w regionie Bukavu grozi wybuchem wojny domowej we wschodniej części
Demokratycznej Republiki Konga. Przestrzega przed tym lokalny Kościół oraz pracownicy
obecnych na tym terenie organizacji humanitarnych. W ostatnich dniach zabito tam kolejnego
katolickiego księdza i zakonnicę. Jednocześnie organizacja Human Rigths Watch ujawniła,
że w wyniku akcji oddziałów rządowych wymierzonej w rwandyjskich rebeliantów od stycznia
do października b.r. zginęło, co najmniej 1400 niewinnych cywilów, w tym kobiety i
dzieci.
Kongijski minister ds. komunikacji i mediów Lambert Mende Omalanga
wyraził smutek z powodu tego raportu, który według niego nie bazuje na prawdzie. Przypomniał
zarazem, że kongijski rząd czyni wszystko, co w jego mocy, by przestrzegać praw człowieka.
Raport przytacza jednak bezlitosne fakty, m.in. to, że wiele osób zginęło spalonych
żywcem we własnych domach. Kobiety i kilkuletnie dziewczynki były natomiast porywane
i gwałcone. Wiele swych ofiar oprawcy następnie okaleczali maczetami. O zbrodnie te
raport oskarża zarówno oddziały rządowe, jak i rebeliantów. Organizacja Human Rigths
Watch twierdzi, że stacjonujące w Kongu oenzetowskie siły pokojowe (MONUC), popierając
armię kongijską same są zamieszane w te działania. Stąd apel o natychmiastowe wycofanie
wszelkiego wsparcia ONZ dla operacji wojskowej i zdjęcie ze stanowiska dowódców oskarżanych
o złe traktowanie cywilów. Jednocześnie Human Rigths Watch wzywa wspólnotę międzynarodową
do pojęcia skutecznych działań na rzecz zagwarantowania bezpieczeństwa w tym coraz
bardziej zapalnym zakątku Afryki. Apeluje też o to Kościół przypominając, że Kongijczycy
nie chcą już dłużej cierpieć i umierać.