Rozpoczynamy nowy okres
liturgiczny: Adwent. Składają się na niego cztery niedziele. Dla chrześcijanina jest
to czas przygotowania się na ponowne przeżycie Bożego Narodzenia. Można powiedzieć,
że Adwent pozwala przeniknąć w wielki plan Bożego zbawienia. Jego przeżywanie wprowadza
chrześcijanina we wspólnotę ponadczasową z tymi, którzy – jak mówi polska kolęda –
przez cztery tysiące lat czekali na Zbawiciela; łączy w jedno ponad dwumiliardową
wspólnotę chrześcijan na całym świecie, którzy podobnie przeżywają Adwent, ale też
i z tymi, którzy gdzieś w odległych zakątkach świata, tego dalszego i tego bliższego,
wciąż jeszcze czekają na Jezusa Chrystusa i na tych, którzy im zaniosą Dobra Nowinę
o Jego przyjściu.
Ewangelia pierwszej niedzieli Adwentu roztacza przed nami
apokaliptyczną wizję końca świata: “Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a
na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć
będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi… Wtedy ujrzą Syna Człowieczego
nadchodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. A gdy się to zacznie dziać, nabierzcie
ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.
Wizja końca
świata może napawać strachem, zwłaszcza tych, którzy nie wierzą w życie wieczne, a
swoje życie ograniczają do wymiaru czysto ziemskiego, którzy pokładają całą nadzieję
w dobrach materialnych. Brak perspektyw duchowych, jakie daje wiara, jest zubożeniem
człowieka, obdarciem go z prawdziwej nadziei, skazaniem na codzienną walkę z samym
sobą i swoimi słabościami, skazaniem na przegraną z własnym życiem. A potwierdzeniem
tego wydają się być wydarzenia, jakich jesteśmy nieustannie świadkami: bratobójcze
i plemienne wojny, katastrofy naturalne, terroryzm, unicestwianie milionów nienarodzonych
dzieci, nienawiść i wręcz walka z Bogiem, dobrem i prawdą. Wydarzenia te wydają się
sugerować, że w tej apokaliptycznej wizji uczestniczymy już teraz, że jesteśmy w szponach
jakiejś strasznej siły, której nie jesteśmy w stanie się przeciwstawić. Czujemy więc
naszą bezradność i niemoc, która wywołuje w nas poczucie zwątpienia i beznadziei.
Jezus
z niedzielnej Ewangelii poucza, aby na apokaliptyczne wydarzenia patrzeć z nadzieją
i spokojem. Chesterton powiedziałby: „Albo jesteś wierzącym, albo łatwowiernym”. To
nie zło i przemoc zwyciężą, ale Chrystus. On jest prawdziwym Zbawicielem. Nawet jeśli
się wydaje że przemoc i zło jest potężniejsze od nas, nasze zwycięstwo jest zapewnione.
A na pytanie „kiedy” odpowiada sam Chrystus: „Kiedy Syn Człowieczy przyjdzie z wielką
mocą i chwałą”.
Jezus nie chce abyśmy utracili odwagę i nadzieję, ale abyśmy
zwrócili nasze serce ku temu, co daje nam prawdziwą radość. On nie pozostawia człowieka
samego wobec przeciwności, które go przerastają, ani nie pozostawia go w beznadziei,
lecz zachęca by uwierzył. Dlatego są tak ważne słowa samego Jezusa na początku tego
Adwentu: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie”; „Uważajcie na siebie aby wasze
serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych”; Ujrzycie
Syna Człowieczego nadchodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą”. Apokaliptyczna
wizja ma nam tylko przypomnieć, że życie ziemskie nie będzie trwać wiecznie i że wszystko
kiedyś się skończy. My też jesteśmy tu tylko czasowo, ale nie przypadkowo. Według
Bożego planu i zamysłu, pojawiliśmy się na tej ziemi, aby ją przemieniać i budować
na niej Królestwo Boże, królestwo sprawiedliwości, miłości, prawdy i pokoju, jak przypomina
nam prefacja na ubiegłą niedzielę, uroczystość Chrystusa Króla.
Adwent jest
czasem czuwania, wsłuchiwania się w Słowo Boże, czasem otwierania naszego serca na
Boga, czasem wyczulania naszych władz fizycznych i duchowych na zbliżającego się Chrystusa.
Odległość miedzy mną a przychodzącym Jezusem mierzy się moim autentycznym pragnieniem
spotkania Go, moją autentyczną miłością Boga i bliźniego.
Na początku tego
Adwentu również Psalmista zachęca nas, abyśmy wznieśli ku Bogu okrzyk: „Daj mi poznać
Twoje drogi Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według
Twych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję” (Ps 25).
Czuwanie i modlitwa
przyodziewa nas w zbroję światła, przypomina Apostoł Paweł, aby rozjaśnić wszystkie
ciasne i ciemne zakątki naszego życia, zwłaszcza te, w których gości niepokój, smutek,
rozpacz, zwątpienie, rozbicie wewnętrzne, grzech; zakątki, w których wola moja przeważa
nad wolą Bożą, w których ja sam staję się Bogiem dla siebie samego. Znajdźmy odwagę,
aby zaprosić Chrystusa do swojego adwentowego serca, świadomi swojej słabości i niedoskonałości.
Może właśnie ten Adwent stanie się początkiem mojej odnowy duchowej i odnalezienia
w sobie śladów Jego obecności.
Czuwajmy, aby na drodze adwentowego oczekiwania
- jak mówi jutrzejsze drugie czytanie z listu św. Pawła do Tesaloniczan - nasze serca
„zostały utwierdzone jako nienaganne w świętości wobec Boga, Ojca naszego, na przyjście
Pana Naszego Jezusa Chrystusa” (1 Tes 3,12).