2009-10-01 18:57:29

To było wielkie wydarzenie pre-ewangelizacyjne – rozmowa z ks. Arturem Matuszkiem, rektorem wyższego seminarium duchownego w Pradze


- Proszę Księdza, zakończyła się wizyta Benedykta XVI w Czechach. Nie będę pytał czy się powiodła, bo wszyscy mówią, że tak. Ja chciałbym wiedzieć, dlaczego? Bo z jednej strony wszyscy są zaskoczeni przebiegiem tej wizyty. Zarówno Czesi, którzy mówią, że Papież ich mile zaskoczył, jak i zewnętrzni obserwatorzy, którzy w Czechach spodziewali się może kontestacji, jakiegoś chłodnego przyjęcia, a tym czasem było zupełnie inaczej. Dlaczego tak się stało?

Ks. A. Matuszek: Ja myślę, że główną przyczyną, że wizyta się powiodła było to, że naprawdę wszyscy bardzo chcieli, żeby się powiodła pod względem organizacyjnym: zarówno strona kościelna, jak strona państwowa. I oczywiście Ojciec Święty, który całym sercem był zaangażowany w tę wizytę i chciał, żeby to, co chce powiedzieć ważnego przekazać w sposób oparty o miłość chrześcijańską i w sposób zrozumiały. A ja tutaj widzę też wielkie otwarcie wszystkich, wielki wysiłek, żeby ta wizyta dała maksimum dobrego. I myślę, że to w ogromnej mierze się powiodło.

- Dziś prasa pisze „Papież nas mile zaskoczył”. Czym zaskoczył Czechów?

Ks. A. Matuszek: Na pewno zaskoczył wielką skromnością, taką dyskretnością, dobrocią, tym, że mówił w sposób prosty, zrozumiały, niekonfliktowy i mówił w sposób, którym naprawdę mógł dotrzeć do każdego. Nie tylko do ludzi wierzących, ale myślę, że i ludzie niewierzący, którzy chociaż troszeczkę są wrażliwi na prawdziwe wartości, i oni mogli się utożsamić z tym, co Ojciec Święty powiedział.

- Ta podróż, która trwała tylko trzy dni, ale była bardzo intensywna, jakie główne przesłanie powinna pozostawić w czeskim Kościele?

Ks. A. Matuszek: Główne przesłanie dla czeskiego Kościoła to jest przesłanie nadziei. Naprawdę nie musimy mieć kompleksów, nie musimy się bać. Człowiek wierzący to jest człowiek siły, mocny Bogiem, to jest zdobywca. Tu nie chodzi o triumfalizm, tu chodzi jakby o odkrycie na nowo własnego potencjału, który człowiek wierzący ma w sobie. Bo myślę, że dzieje narodu czeskiego i Kościoła w Czechach jakoś prowadziły do tego, że chrześcijanie czy katolicy nie są tego świadomi. Natomiast obecność Ojca Świętego na nowo uświadomiła, jak ogromną siłę i moc daje wiara. I to jest jednocześnie spojrzenie na przyszłość: że nie jesteśmy zamknięci w jakichś bastionach broniąc się przed czymś, ale że jesteśmy właściwie zdobywcami, bo takie jest zadanie chrześcijanina, on ma zdobywać świat dla Chrystusa, dla Ewangelii. Myślę, że to Kościołowi czeskiemu da impuls.

Natomiast drugą sprawą, która wydaje mi się równie ważna, jest to, że ta wizyta była dla narodu czeskiego wielkim wydarzeniem pre-ewangelizacyjnym. Nie oczekuję, że będzie mnóstwo nawróceń, ale jestem głęboko przekonany, że ta wizyta przyniosła z sobą coś, co tutaj jest niezwykle ważne, a mianowicie oczyszczenie wyobrażeń o Kościele. Ludzie w Czechach są pełni różnych uprzedzeń i ta wizyta – jestem o tym przekonany – mocno przydała się wielu ludziom, że oczyścili się może nie ze wszystkich, ale z wielu uprzedzeń wobec chrześcijaństwa, wobec Kościoła, a wobec Pana Boga na pewno.

- Przez trzy dni byliśmy świadkami jakiegoś mimo wszystko wielkiego zainteresowania Kościołem i sprawami Bożymi. To zainteresowanie nawet nie słabnie, bo dzisiaj jak jechałem do Księdza metrem, widziałem, jak ludzie czytają artykuły o Papieżu, o tej wizycie. A zatem starają się też to wydarzenie jeszcze pogłębić. Zwyczajni ludzie właśnie w metrze, w tramwaju. Czechy przeżyły już w swojej historii taką jedną falę zainteresowania Kościołem, to było zaraz po „aksamitnej rewolucji”. Ksiądz Tomaš Halik mówi, że to była taka okazja dana przez Opatrzność Kościołowi w Czechach, okazja nie do końca wykorzystana. Czy ta nowa okazja, nowe zainteresowanie Kościołem, sprawami Bożymi tym razem zostanie wykorzystana?

Ks. A. Matuszek: Nie wiem, ale mam nadzieję. Musimy też pamiętać, że tamta, pierwsza okazja, ten Dar Opatrzności Bożej – jeżeli tak na to spojrzymy – na początku lat ’90, była przeżywania bardzo emocjonalne, na zasadzie: nareszcie możemy, bo przedtem nie było można. Tymczasem dzisiaj jest druga szansa i to zupełnie inna, bo ta społeczność nie przeżywa niczego emocjonalnie. Ona raczej jest chłodna i to jest większa szansa, że dostanie swoich pięć minut, ażeby to wielkie wydarzenie zostało przeżyte nie tylko w sferze emocji, ale również jakoś rozumowo przyjęte i przemyślane. I tu widzę szansę, że może coś być. Druga sprawa – Kościół wtedy nie był przygotowany. Bo i kiedy miał się przygotować? Nie było ludzi przygotowanych do tego, żeby tę sytuację jakoś pewnie uchwycić w ręce i nią pokierować. Natomiast dzisiaj sytuacja jest już naprawdę inna, Kościół jest silniejszy, po prostu lepiej przygotowany do tego, żeby z tą sytuacją sobie poradzić, żeby ją wykorzystać.

- Miejmy nadzieję, że tak będzie. Jeszcze jedno pytanie. Trochę dziwiła, i to też pozytywnie, postawa prezydenta. Vaclav Klaus był obecny niemal na wszystkich spotkaniach z Papieżem, a z drugiej strony bardzo otwarcie przyznawał się do wartości chrześcijańskich, wyrażał swoją sympatię. Gdyby coś takiego robił polski polityk, można by pomyśleć, że robi to ze względów politycznych. Ale w Czechach może to dziwić, bo tutaj na Papieżu chyba ciężko jest zbić kapitał polityczny. Jak wytłumaczyć tę postawę prezydenta Klausa?

Ks. A. Matuszek: Prezydent Klaus na pewno jest bardzo silną osobowością. A dziękował Ojcu Świętemu w czasie pożegnania za to, że mówi rzeczy, które nie są poprawnie polityczne i za które nie zbiera się oklasków. Myślę, że tutaj mówił on także o sobie, że jest takim człowiekiem, który nie boi się mówić rzeczy, które nie są poprawnie polityczne i za które raczej zbiera się gwizdy niż oklaski. To jest też człowiek o przekonaniach konserwatywnych i chętnie podkreśla, że wiele spraw, o których mówi, iż są jego osobistym przekonaniem, oraz stanowisko, które reprezentuje Ojciec Święty są bardzo zbliżone. Myślę, że też chciał on wyrazić szacunek i pewne pokrewieństwo osobistych postaw, chociaż – jak podkreśla – jest człowiekiem niekościelnym. I rzeczywiście takim jest, ale szanuje wartości, a Ojciec Święty jest tutaj też głosicielem tych samych wartości. Ja bym to odbierał w ten sposób, chociaż nigdy nie wiadomo, czy tam też nie działała łaska Boża.

- Rzeczywiście tego nie można wykluczyć. Na zakończenie: które spotkanie, które wydarzenie uznałby Ksiądz za najważniejsze z tej pielgrzymki? Czy został jakiś taki jeden obraz, który będzie symbolem, ikoną tej wizyty Benedykta XVI w Czechach?

Ks. A. Matuszek: Szczerze mówiąc nie potrafię, dlatego, że tam było wiele takich mocnych momentów. Od razu na początku spotkanie z rodzinami w kościele Matki Bożej Zwycięskiej, scena, kiedy Papież błogosławi starym, i chorym księżom w Starym Bolesławcu, takie sympatyczne, porywające i jasne przesłanie do młodzieży na końcu spotkania w Starym Bolesławcu, spotkanie ze środowiskiem akademickim. Każde wydarzenie miało swój klimat, szczególny nastrój i trudno mi powiedzieć, które jest głównym, tym jedynym, które przysłoni wszystkie inne. Myślę, że właśnie to jest bogactwem tej wizyty, iż tu było dużo mocnych akcentów i w tym momencie wielu ludzi może czuć w swoim sercu coś, co do nich przemówiło.

Rozm. K. Bronk/rv








All the contents on this site are copyrighted ©.