2009-09-26 19:11:59

Młode pokolenie wierzących pragnie usłyszeć, że jest ważne dla Kościoła – rozmowa z ks. Stanisławem Górą, proboszczem w Pradze – Vršovicach


- Pracuje Ksiądz w Czechach od kilkunastu lat. Jest to Kościół misyjny, bo zdecydowana większość ludzi, choćby w Księdza parafii, to niekatolicy czy wręcz ateiści. Nie intryguje to kapłańskiego sumienia?

Ks. S. Góra: Świadomość, że w mojej parafii jest ponad 30 tys. ludzi, a do kościoła chodzi zaledwie ok. 400 na pewno jest rzeczą skłaniającą do pesymistycznego myślenia. Wielu z ludzi niechodzących do kościoła ma jakąś własną duchowość stanowiącą swego rodzaju „gulasz” duchowy. Stąd bądź to wykorzystają ich sekty, albo pójdą w kierunku ezoteryki, albo staną się zupełnie obojętni religijnie. Na pewno istnieje nadzieja i radość, bo każdego roku kilka osób wchodzi na drogę katechumenatu, czyli przygotowania do chrztu dorosłych. Jest nadzieja, że przyniesie to jakieś konkretne owoce i że sytuacja nie jest beznadziejna. Tak jest w mieście. Jednak wiem, że na wioskach sytuacja jest bardzo tragiczna, bo tam do kościoła chodzi tylko parę babć. Tam ksiądz nie ma żadnej nadziei, że jego misja ma jakieś uzasadnienie, że przyniesie jakieś owoce. Dlatego podziwiam tych księży, którzy mimo wszystko pracują na tych terenach.

- Wspomniał Ksiądz o nawróceniach, czyli jednak są ludzie, którzy do Kościoła przychodzą. Jaka jest ich droga do tego katechumenatu?

Ks. S. Góra: Na pewno bardzo ważną rzeczą jest przygotowanie do ewangelizacji. Np. pogrzeb w krematorium, gdzie 95 proc. uczestników ceremonii nie ma zupełnie nic wspólnego z Kościołem, jest okazją zwiastowania radosnej nowiny o Jezusie Chrystusie. Uświadamiam sobie różnicę, jaka istnieje, gdy rozmawiam z moimi kolegami z Moraw. Tam pogrzeb katolicki wymaga przynajmniej chodzenia do kościoła, aby sobie „zasłużyć” na pogrzeb katolicki, u nas jest inaczej. My uważamy, że jest to okazja i że ktoś może otrzymać nawet tam łaskę wiary. Byłem już tego świadkiem. Właśnie po takim obrzędzie w krematorium przyszło kilka osób poszukujących. Na pewno pomagają akcje, które teraz organizujemy, są to tzw. kursy Alfa. Składa się na nie 10 spotkań wprowadzających w podstawy wiary chrześcijańskiej. Poruszamy takie tematy, jak: „Jezus Chrystus”, „Dlaczego umarł na Krzyżu?”, „Jak się modlić?”, „Jak czytać Pismo Święte?”. Jest to doświadczenie, które wyszło w latach 90. z Kościoła anglikańskiego i które w Czechach ma już swoje ważne miejsce. Kurs Alfa jest organizowany przez różne Kościoły chrześcijańskie i przynosi owoce.

Inna rzecz, to są przygotowania do Chrztu dzieci i kursy dla narzeczonych. I tu znowu inne jest doświadczenie Moraw, a inne Czech. Dla nas, w sytuacji ludzi, którzy absolutnie nie mają żadnych wiadomości na temat Jezusa Chrystusa i chrześcijaństwa, jest bardzo ważne, aby przynajmniej ojciec chrzestny albo matka chrzestna żyli wiarą. To wystarcza, ponieważ te spotkania trwają dosyć długo i są niejako pre-ewangelizacyjne dla rodziców, którzy nic zupełnie o wierze nie słyszeli, ale których dziecko będzie ochrzczone na podstawie tego, że przynajmniej jedno z rodziców chrzestnych wierzy. Taka sytuacja jest nie do przyjęcia przez Kościół na Morawach.

- W wielu Kościołach w Europie, na przykład w Polsce czy we Francji, ważną drogą ewangelizacji jest działalność nowych ruchów kościelnych. Czy to samo spotyka się w Kościele czeskim?

Ks. S. Góra: Jest pewien procent ludzi, którzy poznali Chrystusa dzięki ruchom. Jednak w Czechach ruchy są jakby poza parafiami. Proboszczowie nie za bardzo mają chęć w nie inwestować, dlatego, iż wiedzą, że ci ludzie są bardzo czynni i aktywni, ale wyłącznie w tych ruchach.

- Jednym z ważniejszych punktów programu papieskiej podróży będzie spotkanie z młodzieżą w Starym Bolesławcu. Jaka jest czeska młodzież?

Ks. S. Góra: Mam dwie grupy młodzieży, która jak na nasze warunki jest dosyć duża: piętnasto i szesnastoosobowa. W Polsce to nic, ale dla mnie jest to wielka radość, dlatego, że uczestniczą w spotkaniach z osobistego przekonania. Musieli mieć siłę wyjść z tłumu, który podąża w zupełnie innym kierunku, w kierunku konsumpcjonizmu, i się opowiedzieć. Bardzo ich sobie cenię. Cieszę się, że Benedykt XVI spotka się z młodzieżą, bo oni potrzebują wiedzieć, że są nadzieją, że Ojciec Święty ich zauważa i przygarnia do serca.

- W Księdza parafii, przy głównym placu stoją: kościół katolicki i husycki. Jak układają się relacje ekumeniczne?

Ks. S. Góra: Są dobre. Oczywiście zależy to od parafii i ludzi. Ja tutaj mam miłego pastora, jego małżonka jest bardzo aktywna. Wspólnie próbujemy podejmować akcje w ramach dni dzielnicy Praga X, które są zawsze na początku października. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tych naszych kontaktów.

- W czeskim Kościele wciąż jest zapotrzebowanie na kapłanów z Polski?

Ks. S. Góra: Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Z jednej strony na pewno brakuje księży, którzy sprawowaliby sakramenty. Ponieważ księży jest bardzo mało, wielu ma po 15 parafii, a i kapłan, który ma 20 kościołów i kaplic nie należy do rzadkości, to zapotrzebowanie jest. Z drugiej strony panuje tu inna mentalność. Tutaj ksiądz jest „starszym bratem w wierze”, a nie „przewielebnym księdzem”. Jeżeli chciałby tutaj przenieść z Polski taką mentalność, to obawiam się, że szybko powstałaby wielka duchowa przepaść między księdzem a parafianami, którzy żyją w małych wspólnotach i potrzebują kogoś, kto jest świadkiem wiary. Księży, którzy byliby takimi braćmi i świadkami tu potrzeba.

- Obserwując papieską pielgrzymkę, na co powinniśmy zwrócić uwagę, by lepiej zrozumieć tutejsze realia?

Ks. S. Góra: Najpierw zobaczymy różnicę w liczbie osób, które będą w Starym Bolesławcu i w Brnie. W Brnie będzie dużo więcej ludzi, dlatego, że Morawy są rzeczywiście bardzo religijne. Druga rzecz chyba bardzo ważna: ci, którzy przyjdą na spotkanie z Papieżem, to są to ludzie, którzy w większości poznali Jezusa Chrystusa jako swego Pana i Zbawiciela. Pójdą, ponieważ chcą przeżyć charyzmat tego spotkania.

- Co ta podróż może wnieść do czeskiego Kościoła?

Ks. S. Góra: Głównie oczekujemy, że Ojciec Święty jeszcze bardziej nam pomoże przeżyć to, że jesteśmy częścią wielkiego Kościoła katolickiego w świecie, że i my także mamy swój wkład w tym Kościele. Tak jak powiedział jeden z kardynałów: „Nie bój się małe stado!”, czyli że nie mamy tracić nadziei tylko dlatego, że jest nas tak mało. I my mamy swoją wielką misję i powołanie do tego, abyśmy byli „solą ziemi i światłem świata”. Druga rzecz bardzo ważna, to relacje Kościół-państwo. Wciąż są problemy wokół konkordatu między Watykanem a Republiką Czeską. Poza tym myślę, że ta pielgrzymka podkreśli moralny prestiż Kościoła katolickiego.

Rozm. K. Bronk/ rv 








All the contents on this site are copyrighted ©.