Młode pokolenie wierzących pragnie usłyszeć, że jest ważne dla Kościoła – rozmowa
z ks. Stanisławem Górą, proboszczem w Pradze – Vršovicach
- Pracuje Ksiądz w Czechach od kilkunastu lat. Jest to Kościół
misyjny, bo zdecydowana większość ludzi, choćby w Księdza parafii, to niekatolicy
czy wręcz ateiści. Nie intryguje to kapłańskiego sumienia?
Ks.
S. Góra: Świadomość, że w mojej parafii jest ponad 30 tys. ludzi, a do kościoła
chodzi zaledwie ok. 400 na pewno jest rzeczą skłaniającą do pesymistycznego myślenia.
Wielu z ludzi niechodzących do kościoła ma jakąś własną duchowość stanowiącą swego
rodzaju „gulasz” duchowy. Stąd bądź to wykorzystają ich sekty, albo pójdą w kierunku
ezoteryki, albo staną się zupełnie obojętni religijnie. Na pewno istnieje nadzieja
i radość, bo każdego roku kilka osób wchodzi na drogę katechumenatu, czyli przygotowania
do chrztu dorosłych. Jest nadzieja, że przyniesie to jakieś konkretne owoce i że sytuacja
nie jest beznadziejna. Tak jest w mieście. Jednak wiem, że na wioskach sytuacja jest
bardzo tragiczna, bo tam do kościoła chodzi tylko parę babć. Tam ksiądz nie ma żadnej
nadziei, że jego misja ma jakieś uzasadnienie, że przyniesie jakieś owoce. Dlatego
podziwiam tych księży, którzy mimo wszystko pracują na tych terenach.
- Wspomniał
Ksiądz o nawróceniach, czyli jednak są ludzie, którzy do Kościoła przychodzą. Jaka
jest ich droga do tego katechumenatu?
Ks. S. Góra: Na pewno
bardzo ważną rzeczą jest przygotowanie do ewangelizacji. Np. pogrzeb w krematorium,
gdzie 95 proc. uczestników ceremonii nie ma zupełnie nic wspólnego z Kościołem, jest
okazją zwiastowania radosnej nowiny o Jezusie Chrystusie. Uświadamiam sobie różnicę,
jaka istnieje, gdy rozmawiam z moimi kolegami z Moraw. Tam pogrzeb katolicki wymaga
przynajmniej chodzenia do kościoła, aby sobie „zasłużyć” na pogrzeb katolicki, u nas
jest inaczej. My uważamy, że jest to okazja i że ktoś może otrzymać nawet tam łaskę
wiary. Byłem już tego świadkiem. Właśnie po takim obrzędzie w krematorium przyszło
kilka osób poszukujących. Na pewno pomagają akcje, które teraz organizujemy, są to
tzw. kursy Alfa. Składa się na nie 10 spotkań wprowadzających w podstawy wiary chrześcijańskiej.
Poruszamy takie tematy, jak: „Jezus Chrystus”, „Dlaczego umarł na Krzyżu?”, „Jak się
modlić?”, „Jak czytać Pismo Święte?”. Jest to doświadczenie, które wyszło w latach
90. z Kościoła anglikańskiego i które w Czechach ma już swoje ważne miejsce. Kurs
Alfa jest organizowany przez różne Kościoły chrześcijańskie i przynosi owoce.
Inna
rzecz, to są przygotowania do Chrztu dzieci i kursy dla narzeczonych. I tu znowu inne
jest doświadczenie Moraw, a inne Czech. Dla nas, w sytuacji ludzi, którzy absolutnie
nie mają żadnych wiadomości na temat Jezusa Chrystusa i chrześcijaństwa, jest bardzo
ważne, aby przynajmniej ojciec chrzestny albo matka chrzestna żyli wiarą. To wystarcza,
ponieważ te spotkania trwają dosyć długo i są niejako pre-ewangelizacyjne dla rodziców,
którzy nic zupełnie o wierze nie słyszeli, ale których dziecko będzie ochrzczone na
podstawie tego, że przynajmniej jedno z rodziców chrzestnych wierzy. Taka sytuacja
jest nie do przyjęcia przez Kościół na Morawach.
- W wielu Kościołach
w Europie, na przykład w Polsce czy we Francji, ważną drogą ewangelizacji
jest działalność nowych ruchów kościelnych. Czy to samo spotyka się w Kościele czeskim?
Ks. S. Góra: Jest pewien procent ludzi, którzy poznali Chrystusa
dzięki ruchom. Jednak w Czechach ruchy są jakby poza parafiami. Proboszczowie nie
za bardzo mają chęć w nie inwestować, dlatego, iż wiedzą, że ci ludzie są bardzo czynni
i aktywni, ale wyłącznie w tych ruchach.
- Jednym z ważniejszych punktów
programu papieskiej podróży będzie spotkanie z młodzieżą w Starym Bolesławcu. Jaka
jest czeska młodzież?
Ks. S. Góra: Mam dwie grupy młodzieży, która
jak na nasze warunki jest dosyć duża: piętnasto i szesnastoosobowa. W Polsce to nic,
ale dla mnie jest to wielka radość, dlatego, że uczestniczą w spotkaniach z osobistego
przekonania. Musieli mieć siłę wyjść z tłumu, który podąża w zupełnie innym kierunku,
w kierunku konsumpcjonizmu, i się opowiedzieć. Bardzo ich sobie cenię. Cieszę się,
że Benedykt XVI spotka się z młodzieżą, bo oni potrzebują wiedzieć, że są nadzieją,
że Ojciec Święty ich zauważa i przygarnia do serca.
- W Księdza parafii,
przy głównym placu stoją: kościół katolicki i husycki. Jak układają się relacje ekumeniczne?
Ks. S. Góra: Są dobre. Oczywiście zależy to od parafii i ludzi.
Ja tutaj mam miłego pastora, jego małżonka jest bardzo aktywna. Wspólnie próbujemy
podejmować akcje w ramach dni dzielnicy Praga X, które są zawsze na początku października.
Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tych naszych kontaktów.
-
W czeskim Kościele wciąż jest zapotrzebowanie na kapłanów z Polski?
Ks.
S. Góra: Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Z jednej strony na pewno brakuje księży,
którzy sprawowaliby sakramenty. Ponieważ księży jest bardzo mało, wielu ma po 15 parafii,
a i kapłan, który ma 20 kościołów i kaplic nie należy do rzadkości, to zapotrzebowanie
jest. Z drugiej strony panuje tu inna mentalność. Tutaj ksiądz jest „starszym bratem
w wierze”, a nie „przewielebnym księdzem”. Jeżeli chciałby tutaj przenieść z Polski
taką mentalność, to obawiam się, że szybko powstałaby wielka duchowa przepaść między
księdzem a parafianami, którzy żyją w małych wspólnotach i potrzebują kogoś, kto jest
świadkiem wiary. Księży, którzy byliby takimi braćmi i świadkami tu potrzeba.
-
Obserwując papieską pielgrzymkę, na co powinniśmy zwrócić uwagę, by lepiej
zrozumieć tutejsze realia?
Ks. S. Góra: Najpierw zobaczymy
różnicę w liczbie osób, które będą w Starym Bolesławcu i w Brnie. W Brnie będzie dużo
więcej ludzi, dlatego, że Morawy są rzeczywiście bardzo religijne. Druga rzecz chyba
bardzo ważna: ci, którzy przyjdą na spotkanie z Papieżem, to są to ludzie, którzy
w większości poznali Jezusa Chrystusa jako swego Pana i Zbawiciela. Pójdą, ponieważ
chcą przeżyć charyzmat tego spotkania.
- Co ta podróż może wnieść
do czeskiego Kościoła?
Ks. S. Góra: Głównie oczekujemy, że Ojciec
Święty jeszcze bardziej nam pomoże przeżyć to, że jesteśmy częścią wielkiego Kościoła
katolickiego w świecie, że i my także mamy swój wkład w tym Kościele. Tak jak powiedział
jeden z kardynałów: „Nie bój się małe stado!”, czyli że nie mamy tracić nadziei tylko
dlatego, że jest nas tak mało. I my mamy swoją wielką misję i powołanie do tego, abyśmy
byli „solą ziemi i światłem świata”. Druga rzecz bardzo ważna, to relacje Kościół-państwo.
Wciąż są problemy wokół konkordatu między Watykanem a Republiką Czeską. Poza tym myślę,
że ta pielgrzymka podkreśli moralny prestiż Kościoła katolickiego.