Znalazłszy się w Rzymie i oczekując
na proces, apostoł Paweł przebywał w tzw. custodia militaris. Polegała ona
na tym, że więzień wynajmował sobie mieszkanie, mógł w nim przyjmować odwiedzających
go, ale nie wolno mu było w żaden sposób opuszczać domu. Dodatkowo prawe ramię miał
zawsze przykute łańcuchem do lewego ramienia żołnierza, który go cały czas pilnował.
Strażnik musiał baczyć, aby oskarżony mógł być przekazany sądowi na każde zawołanie.
W razie zaniedbania obowiązku i ucieczki więźnia, pilnującego spotykała surowa kara.
Paweł szybko się zorientował, że w takim kontekście będzie mógł spotykać się z chrześcijanami,
ale postanowił najpierw możliwie szybko uregulować swoją sytuację wobec Żydów rzymskich.
„Po
trzech dniach poprosił on do siebie najznakomitszych Żydów. A kiedy się zeszli, mówił
do nich: „Nie uczyniłem, bracia, nic przeciwko narodowi lub zwyczajom ojczystym, a
jednak wydany zostałem jako więzień: z Jerozolimy w ręce Rzymian, którzy po rozpatrzeniu
sprawy chcieli mnie wypuścić, dlatego że nie ma we mnie winy zasługującej na śmierć”
(Dz 28,17-18).
Tak rozpoczął swoje pierwsze spotkanie z przedstawicielami
wspólnoty żydowskiej, którzy oznajmili: „Nie otrzymaliśmy o tobie ani listów z Judei,
ani też nikt z braci nie przybył i nie oznajmił, ani nie mówił o tobie nic złego.
Chcemy jednak usłyszeć od ciebie, co myślisz, bo wiadomo nam o tym stronnictwie, że
wszędzie spotyka się ze sprzeciwem” (Dz 28, 21-22).
W ustalonym dniu Żydzi
przybyli do niego w większej liczbie, „a on przytaczał im świadectwa o królestwie
Bożym; od rana aż do wieczora przekonywał ich o Jezusie na podstawie Prawa Mojżeszowego
i Proroków. Jedni dali się przekonać do tego, co mówił, inni zaś nie wierzyli. Poróżnieni
między sobą, zabierali się do odejścia. Wtedy Paweł powiedział jedynie te słowa: «Trafnie
powiedział Duch Święty do ojców waszych przez proroka Izajasza»: Idź do tego ludu
i powiedz: Usłyszycie dobrze, ale nie zrozumiecie, i dobrze będziecie patrzeć, a nie
zobaczycie” (Dz 28,23-26).
Spotkanie, które miało na celu zjednanie Żydów
rzymskich, zakończyło się dla Pawła niepowodzeniem. Opuścili oni dom Apostoła skłóceni,
podzieleni i bez otwarcia się na głoszoną naukę. Ten boleśnie przeżył rozstanie, ale
miał przynajmniej świadomość, że podjął próbę nawiązani kontaktów i że słowa o Chrystusie
zostały jednak do nich skierowane.
Apostoł zaczął teraz spotykać się z chrześcijanami
rzymskimi. Chętnie przychodzili oni na spotkania z tak znanym głosicielem zbawczej
prawdy. Z racji na odwlekanie procesu stan taki mógł potrwać nawet dwa lata, to znaczy
do r. 63.
Doprawdy chcielibyśmy wiedzieć coś więcej na temat tego etapu życia
Apostoła. Niestety, nie mamy dokumentów, a św. Łukasz poświęca mu praktycznie kilka
zdań, które kończą zresztą Dzieje Apostolskie. Pewności nie mamy nawet do miejsca,
w którym stał dom zamieszkany przez Pawła. Według tradycji miał on znajdować się blisko
Tybru, w dzielnicy zamieszkanej przez Żydów, tam gdzie dzisiaj znajduje się kościół
San Paolo alla Regola.
Jeśli nadarzy się nam okazja, naprawdę warto tę świątynię
odwiedzić, by pomodlić się za pośrednictwem Tego, który najprawdopodobniej w tym miejscu
spędził dwa ważne lata swojego życia. W refleksji i w modlitwie pomogą nam z pewnością
trzy freski Luigi Garzi, ukazujące nawrócenie Apostoła, jego działalność apostolską
w Rzymie i męczeństwo. Jeśli będziemy zwiedzać kościół uważnie, dostrzeżemy też bez
trudu piękną mozaikę, przedstawiającą Pawła z ręką związaną łańcuchem, który naucza
pilnującego go żołnierza. Komentarz do sceny stanowią dwa cytaty biblijne: „Dla nadziei
Izraela dźwigam te kajdany” (Dz 28,20), oraz: „Ale słowo Boże nie uległo spętaniu”
(2 Tm 2,9).
Jakże trafnie te dwa zdania opisują sytuację Pawła uwięzionego
w Rzymie. Mimo braku zewnętrznej wolności, o czym przypominają nam kajdany, pozostał
Apostołem słowa, niestrudzenie głosił Dobrą Nowinę o Chrystusie, wykorzystywał każdą
nadarzającą się okazję do tego, by mówić o Zmartwychwstałym. Jego słowa miały niesłychaną
moc, prowokowały słuchaczy do reakcji i do zajęcia konkretnego stanowiska, niepokoiły
ich sumienia.
Każdego dnia wypowiadamy setki słów, wyrażamy opinie na temat
różnych spraw i różnych osób. Nasze słowa mogą budować, pomagać innym odnajdywać pokój,
ufność i nadzieję. Życie, radość, miłość i prawda są tajemniczo zawarte w naszych
słowach.
Ale też mogą one ranić, niszczyć, wywoływać ból. Ile razy zamiast
objawiać miłość życia, światło prawdy, głębię duchowej relacji, nasze słowa rodzą
nienawiść, niezgodę, niepokój. Niekiedy wystarczy jedno słowo, któremu towarzyszy
nieszczery uśmiech, ironia, jakiś gest, i niszczymy naszego bliźniego niemal w całym
środowisku, w którym żyje i pracuje. W konsekwencji jednak działamy także przeciwko
sobie, a w ubóstwie i nieszczerości słów objawia się płytkość naszego duchowego życia
i spojrzenia na otaczający świat.
Nie, nie tak było w przypadku słów wypowiadanych
przez apostoła Pawła. O, jak wiele możemy się nauczyć patrząc na tę mozaikę w kościele
San Paolo alla Regola, na ten długi łańcuch zwisający z lewej jego ręki i na zasłuchanego
żołnierza. Oto prawdziwy Apostoł, który mimo braku zewnętrznej wolności, kontynuuje
swoją misję głosiciela słowa przynoszącego pokój, prawdę, wyzwolenie i ufność w odniesieniu
do Boga.
Nie bójmy się i my tych wielkich słów w naszym codziennym życiu,
bo wyrażają one rzeczywistości, które każdy z nas buduje albo niszczy przez wypowiadane
słowa. Apostoł Paweł niech nam towarzyszy i niech nas wspiera, abyśmy stawali się
w coraz pełniejszym wymiarze sługami słowa, które służy dobru, prawdzie i pięknu.