Naciski Kościoła na filipińskich polityków przyniosły skutek. Rząd przedłużył reformę
rolną w tym kraju. Jej bezpośrednim owocem będzie otrzymanie własnej ziemi przez najbiedniejszych
mieszkańców Filipin. Decyzja ta oczywiście spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem
latyfundystów, w rękach których do tej pory znajdowało się prawie 70 proc. ziemi rolnej.
Teraz będą musieli się nią podzielić z tymi, którzy ziemi nie mają. Nad przebiegiem
reformy czuwać będzie też Kościół, by nie dopuścić do defraudacji rządowych pieniędzy
i oszustw z przydziałem terenów.
Rząd Filipin wyasygnował ponad 2 mld euro
na wykup nadwyżki gruntów od rolników posiadających ich więcej niż przewiduje ustawa.
Dzięki temu miliony najbiedniejszych Filipińczyków otrzymają pieniądze na zakup ziemi.
Może być ona przeznaczona pod uprawę nie tylko na własne potrzeby, ale także na handel.
Tym samym wielu ludzi ma szansę wyżywić własne rodziny i znaleźć stałe źródło dochodu.
Aktywiści zaangażowani w promocję rozpoczętej na Filipinach w 1988 r. reformy rolnej
podkreślają, że obecna decyzja prezydent Glorii Macapagal Arroyo jest „aktem społecznej
sprawiedliwości i krokiem ku przemianom socjalnym”.
Przewodniczący filipińskiego
episkopatu abp Angel Lagdameo potwierdził, że odpowiednie instytucje kościelne będą
czuwały nad sprawiedliwym wprowadzaniem reformy rolnej w życie. Wyraził zarazem nadzieję,
że przyczyni się ona do poprawy życia, szczególnie najuboższych. Obserwatorzy życia
politycznego na Filipinach podkreślają, że gdyby nie działania Kościoła, rząd nigdy
by nie przyjął ustawy przyznającej ziemię najuboższym.