Co szósty ksiądz w Stanach Zjednoczonych jest obcokrajowcem – wynika z ogłoszonych
statystyk (dokładnie 16 proc. tamtejszego duchowieństwa). Znaczna część kapłanów posługujących
w USA przyjechała z krajów afrykańskich czy azjatyckich, zwłaszcza Indii, po zawarciu
z amerykańskimi diecezjami kilkuletnich kontraktów.
Choć warunki przyjmowania
księży spoza Stanów Zjednoczonych nie są jednakowe dla wszystkich diecezji, wszystkich
jednak obowiązuje dopełnienie kilku procedur. Zalicza się do nich sprawdzenie przeszłości
danego księdza, ukończenie przez niego specjalnego kursu dotyczącego środków ostrożności
podjętych przez episkopat amerykański w związku z nadużyciami seksualnymi niektórych
duchownych, a także dopełnienie formalności imigracyjnych.
W diecezji Nowego
Jorku przyjmowani z zagranicy księża muszą zobowiązać się do pozostania tam na okres
pięciu lat, płynnie posługiwać się językiem angielskim i przywieźć z sobą wystarczającą
ilość pieniędzy potrzebną na zakup samochodu.
Diecezja Kentucky z kolei wymaga
przesłania przez kandydata taśmy video z nagraniem jego homilii głoszonej w języku
angielskim.
Jak twierdzą odpowiedzialni za przyjmowanie księży z zagranicy
w Kalifornii, wielu nowoprzybyłych na początku swej posługi doznaje szoku. Jego powodem
są takie zachowania wiernych jak zwracanie się do księży po imieniu, bezpośredniość
w przyznawaniu się niektórych do uzależnienia od narkotyków lub prośba o pomoc w zerwaniu
związku homoseksualnego. Inni z kolei nie są przyzwyczajeni do tego, iż kobiety pełnią
aktywną rolę podczas liturgii.