2009-07-06 17:35:47

U źródeł soborowego przełomu


Kard. Kasper o przemówieniu Benedykta XVI w Yad Vashem



Podczas podróży Benedykta XVI do Ziemi Świętej jednym z najbardziej oczekiwanych przez stronę żydowską i zarazem najkrytyczniej ocenianych było przemówienie, które wygłosił on 11 maja 2009 r. w jerozolimskim miejscu pamięci ofiar Holokaustu Yad Vashem. Niektórzy odczuwali niedosyt. A jednak zdaniem przewodniczącego watykańskiej Komisji ds. Kontaktów Religijnych z Judaizmem ta właśnie papieska wypowiedź ma szczególną wagę. Opinię tę kard. Walter Kasper wyraża na łamach L’Osservatore Romano z 27 maja 2009 r. w artykule „Pielgrzymka Benedykta XVI do Ziemi Świętej. Nie ma alternatywy dla dialogu między chrześcijanami i z judaizmem”. Zwraca on uwagę, że „prawie wszystko to, czego zdaniem licznych przedstawicieli żydowskich i mediów izraelskich zabrakło w przemówieniu w Yad Vashem, zostało już powiedziane”. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan ma tu na myśli to, co Benedykt XVI mówił w 2005 r. w kolońskiej synagodze i niecały rok później w obozie oświęcimskim, jak też jego oświadczenia o szczególnej bliskości katolików i żydów, o odrzuceniu antysemityzmu oraz o pamięci należnej ofiarom Holokaustu, które wygłosił zaraz po przybyciu do Izraela i ponowił jeszcze przed samym odlotem. W Yad Vashem nie chodziło zatem o powtórzenie tych samych stwierdzeń, co raczej by je banalizowało, zamiast umocnić. Kard. Kasper pisze:

„Nie należy do stylu tego Papieża niepokoić się o słowa, które mogłyby wydać się prowokacyjne, czy też iść za tym, co politycznie poprawne. Miał przekazać przesłanie o wiele ważniejsze, którego żaden inny tak znakomity przedstawiciel nie był w stanie dać wcześniej”.

Benedykt XVI w swoim przemówieniu wyszedł od tekstu biblijnego, z którego właśnie wzięta została hebrajska nazwa Yad Vashem:

„«Dam w moim domu i wewnątrz moich murów pomnik oraz imię… Dam im imię wiecznotrwałe, takie, które nigdy im nie będzie odjęte». Ten fragment księgi proroka Izajasza zawiera dwa proste słowa, które w podniosły sposób wyrażają głębokie znaczenie tego miejsca pamięci: yad – pomnik, shem – imię. Przybyłem tu, by stanąć w ciszy przed tym pomnikiem, wybudowanym dla uczczenia pamięci milionów Żydów zamordowanych w straszliwej tragedii Szoah. Stracili oni życie, ale nigdy nie stracą swoich imion; na trwałe są one wyryte w sercach ich bliskich, w sercach współwięźniów, którzy przeżyli, oraz wszystkich, którzy postanowili, że nie dopuszczą nigdy do tego, by jeszcze kiedyś takie okrucieństwo zhańbiło ludzkość. Przede wszystkim zaś ich imiona są na zawsze zapisane w pamięci Boga Wszechmogącego”.

Choć można pozbawić człowieka mienia czy wolności, przekonać innych, że nie zasługuje na szacunek, nie można mu odebrać imienia – mówił Ojciec Święty. Przypomniał, że to Bóg daje ludziom imię. Pismo Święte wiąże je nieraz z powierzeniem przez Boga jakiejś misji albo daru, jak w przypadku Abrahama czy Jakuba.

„Oby imiona tych ofiar nigdy nie zaginęły! Oby ich cierpienia nigdy nie były negowane, umniejszane albo zapomniane! I oby wszyscy ludzie dobrej woli byli czujni, by wykorzeniać z serca człowieka wszystko, cokolwiek mogłoby prowadzić do podobnej tragedii! – powiedział Benedykt XVI. – W Kościele katolickim, który głosi nauczanie Jezusa i stara się naśladować Jego miłość do wszystkich ludzi, upamiętnione tutaj ofiary budzą głębokie współczucie. Dlatego też staje on po stronie wszystkich, którzy dzisiaj są prześladowani z powodu rasy, koloru skóry, sytuacji życiowej czy religii. Ich cierpienia są jego cierpieniami i jego nadzieją jest ich nadzieja na sprawiedliwość. Jako Biskup Rzymu i następca apostoła Piotra raz jeszcze powtarzam, tak jak moi poprzednicy, że Kościół z zaangażowaniem modli się i niestrudzenie pracuje, aby na pewno nienawiść już nigdy nie opanowała ludzkich serc. Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba jest Bogiem pokoju”.

Jak uczy Pismo Święte – podkreślił Papież – mamy obowiązek przypominać światu, że Bóg żyje, choć czasem trudno nam zrozumieć Jego tajemnicze działanie. Tylko On sprawiedliwie włada światem, bezstronnie sądząc wszystkie narody.

„Patrząc na twarze odbijające się w nieruchomym lustrze wody w tym mauzoleum, nie sposób nie pamiętać o tym, że każdej z nich odpowiada imię. Mogę sobie tylko wyobrażać radosne nadzieje ich rodziców, kiedy z niepokojem oczekiwali narodzin swego dziecka. Jakie imię mu damy? Kim będzie? Kto mógł pomyśleć, że będą skazani na tak żałosny los! Gdy stoimy tu w ciszy, ich krzyk wciąż rozbrzmiewa w naszych sercach. Jest to krzyk protestu przeciwko wszelkim aktom niesprawiedliwości i przemocy. Stałe potępienie przelewu niewinnej krwi” – powiedział Papież.

Kończąc przemówienie, Benedykt XVI zacytował jeszcze – ważne, jak zaznaczył, i dla żydów, i dla chrześcijan – słowa biblijnej księgi Lamentacji o dobroci i wierności Boga, u którego w milczeniu mamy oczekiwać ratunku. Kard. Kasper na łamach L’Osservatore Romano tak ujmuje istotne przesłanie papieskiej wypowiedzi w tym wyjątkowym miejscu:

„Papież wyszedł od nazwy miejsca pamięci Yad Vashem, czyli «pomnik i imię». Idąc za znaczeniem i tropem biblijnej i żydowskiej kultury pamięci, wyjaśnił on, że ludzkiej godności odpowiada posiadanie imienia i że to imię wypisane jest niezatarcie ręką Bożą. A więc chociaż nazistowscy kaci pozbawiali ofiary ich imion, sprowadzając je po prostu do numerów i myśląc, że w ten sposób mogą na zawsze wymazać pamięć o nich, to jednak zgodnie z wiarą zarówno żydowską, jak chrześcijańską ich pamięć utrzymuje się na wieki i również my mamy zachować wspomnienie o nich. Cóż głębszego można by powiedzieć o niezniszczalnej godności ofiar i piekielnych otchłaniach zbrodni Shoah? Zatem przemówienie Benedykta XVI w miejscu pamięci Yad Vashem było wielkim przemówieniem. Było wielkie, gdyż jeszcze raz Papież nie liczył się z hasłami czy słowami prowokacyjnymi, jakich oczekiwano i o jakich wypowiadał się już często od dawna. Było wielkie przede wszystkim dlatego, że miał do powiedzenia coś nowego, zasadniczego i głębokiego. Ojciec Święty dał w ten sposób nowy punkt wyjścia i ukazał nowy wymiar refleksji o Shoah”.

Niemiecki purpurat odpowiedzialny w Watykanie za dialog z judaizmem nawiązuje dalej do krytyk, z jakimi spotkało się przemówienie Benedykta XVI. Zwraca uwagę, że po części pochodziły one od tych samych osób, które swego czasu krytykowały również Jana Pawła II. Przypomina, że Joseph Ratzinger już na długo przed swym wyborem na Stolicę Piotrową okazywał przyjaźń narodowi żydowskiemu, będąc świadomy jego nieprzemijającej godności jako wybranego przez Boga ludu Przymierza. „Wie o tym każdy, kto zada sobie trud zapoznania się z pismami Benedykta XVI” – stwierdza purpurat, po czym dodaje:

„Nie należy jednak przypisywać nadmiernego znaczenia głosom krytycznym. Izraelski prezydent Peres i różni żydowscy przyjaciele publicznie bronili Papieża przed niesłusznymi i po części niedorzecznymi krytykami. Również w Wielkim Rabinacie w Jerozolimie podziękowano mu wprost za to, że zdecydowanie rozwiązał nieporozumienia powstałe w nieszczęsnej sprawie lefebrystowskiego biskupa negacjonisty. Życzliwość, z jaką Papież spotkał się u licznych żydów, ujawniła się wyraźnie, kiedy podczas spotkania międzyreligijnego w Nazarecie jeden z rabinów nadprogramowo, spontanicznie zaimprowizował pieśń ze słowami «szalòm, salám», którą wszyscy podjęli. Również tutaj okazało się wyraźnie, że liczne dialogi lokalne między żydami a chrześcijanami osiągają pozytywne wyniki. Ta wizyta była ich potwierdzeniem i zachętą do nich. Oczywiście będą one kontynuowane. Teraz jednak musimy również rozmawiać o tym, jak udostępnić ogółowi lepszą znajomość rezultatów, a przede wszystkim ducha, w jakim dialog jest prowadzony”.

Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan zwraca uwagę, że Benedykt XVI podczas swej podróży do Ziemi Świętej spotykał się też z muzułmanami, starając się nawiązać z nimi dialog. Było tam kilka pięknych spotkań, zwłaszcza w Jordanii, a także w Nazarecie, gdzie niedawne jeszcze napięcia udało się dzięki Bogu rozwiązać. Ujawniły się też jednak postawy nieprzejednane. „Chociaż dialog, zwłaszcza trójstronny, między żydami, muzułmanami i chrześcijanami, jest trudny, to jednak nie ma dla niego alternatywy” – konkluduje purpurat. Ponadto przypomina, że przesłanie Ojca Świętego, jak on sam to nieraz podkreślał, miało charakter nie tyle polityczny, co duchowy. W sytuacji bardzo smutnej, dziś wprost beznadziejnej, co odczuwa się w przejściu przez mur na drodze z Jerozolimy do Betlejem, tylko modlitwa może dać pewność, że mury nigdy nie są i nie mogą być wieczne. Benedykt XVI budził w chrześcijanach, żydach i muzułmanach nadzieję – uważa kard. Kasper, podsumowując na łamach L’Osservatore Romano jego pielgrzymkę.

A. Kowalski, rv








All the contents on this site are copyrighted ©.