Kard. Kasper o przemówieniu Benedykta XVI w Yad Vashem
Podczas
podróży Benedykta XVI do Ziemi Świętej jednym z najbardziej oczekiwanych przez stronę
żydowską i zarazem najkrytyczniej ocenianych było przemówienie, które wygłosił on
11 maja 2009 r. w jerozolimskim miejscu pamięci ofiar Holokaustu Yad Vashem. Niektórzy
odczuwali niedosyt. A jednak zdaniem przewodniczącego watykańskiej Komisji ds. Kontaktów
Religijnych z Judaizmem ta właśnie papieska wypowiedź ma szczególną wagę. Opinię tę
kard. Walter Kasper wyraża na łamach L’Osservatore Romano z 27 maja 2009 r. w artykule
„Pielgrzymka Benedykta XVI do Ziemi Świętej. Nie ma alternatywy dla dialogu między
chrześcijanami i z judaizmem”. Zwraca on uwagę, że „prawie wszystko to, czego zdaniem
licznych przedstawicieli żydowskich i mediów izraelskich zabrakło w przemówieniu w
Yad Vashem, zostało już powiedziane”. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania
Jedności Chrześcijan ma tu na myśli to, co Benedykt XVI mówił w 2005 r. w kolońskiej
synagodze i niecały rok później w obozie oświęcimskim, jak też jego oświadczenia o
szczególnej bliskości katolików i żydów, o odrzuceniu antysemityzmu oraz o pamięci
należnej ofiarom Holokaustu, które wygłosił zaraz po przybyciu do Izraela i ponowił
jeszcze przed samym odlotem. W Yad Vashem nie chodziło zatem o powtórzenie tych samych
stwierdzeń, co raczej by je banalizowało, zamiast umocnić. Kard. Kasper pisze:
„Nie
należy do stylu tego Papieża niepokoić się o słowa, które mogłyby wydać się prowokacyjne,
czy też iść za tym, co politycznie poprawne. Miał przekazać przesłanie o wiele ważniejsze,
którego żaden inny tak znakomity przedstawiciel nie był w stanie dać wcześniej”.
Benedykt
XVI w swoim przemówieniu wyszedł od tekstu biblijnego, z którego właśnie wzięta została
hebrajska nazwa Yad Vashem:
„«Dam w moim domu i wewnątrz moich murów pomnik
oraz imię… Dam im imię wiecznotrwałe, takie, które nigdy im nie będzie odjęte». Ten
fragment księgi proroka Izajasza zawiera dwa proste słowa, które w podniosły sposób
wyrażają głębokie znaczenie tego miejsca pamięci: yad – pomnik, shem
– imię. Przybyłem tu, by stanąć w ciszy przed tym pomnikiem, wybudowanym dla uczczenia
pamięci milionów Żydów zamordowanych w straszliwej tragedii Szoah. Stracili oni życie,
ale nigdy nie stracą swoich imion; na trwałe są one wyryte w sercach ich bliskich,
w sercach współwięźniów, którzy przeżyli, oraz wszystkich, którzy postanowili, że
nie dopuszczą nigdy do tego, by jeszcze kiedyś takie okrucieństwo zhańbiło ludzkość.
Przede wszystkim zaś ich imiona są na zawsze zapisane w pamięci Boga Wszechmogącego”.
Choć
można pozbawić człowieka mienia czy wolności, przekonać innych, że nie zasługuje na
szacunek, nie można mu odebrać imienia – mówił Ojciec Święty. Przypomniał, że to Bóg
daje ludziom imię. Pismo Święte wiąże je nieraz z powierzeniem przez Boga jakiejś
misji albo daru, jak w przypadku Abrahama czy Jakuba.
„Oby imiona tych ofiar
nigdy nie zaginęły! Oby ich cierpienia nigdy nie były negowane, umniejszane albo zapomniane!
I oby wszyscy ludzie dobrej woli byli czujni, by wykorzeniać z serca człowieka wszystko,
cokolwiek mogłoby prowadzić do podobnej tragedii! – powiedział Benedykt XVI. – W Kościele
katolickim, który głosi nauczanie Jezusa i stara się naśladować Jego miłość do wszystkich
ludzi, upamiętnione tutaj ofiary budzą głębokie współczucie. Dlatego też staje on
po stronie wszystkich, którzy dzisiaj są prześladowani z powodu rasy, koloru skóry,
sytuacji życiowej czy religii. Ich cierpienia są jego cierpieniami i jego nadzieją
jest ich nadzieja na sprawiedliwość. Jako Biskup Rzymu i następca apostoła Piotra
raz jeszcze powtarzam, tak jak moi poprzednicy, że Kościół z zaangażowaniem modli
się i niestrudzenie pracuje, aby na pewno nienawiść już nigdy nie opanowała ludzkich
serc. Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba jest Bogiem pokoju”.
Jak uczy Pismo Święte
– podkreślił Papież – mamy obowiązek przypominać światu, że Bóg żyje, choć czasem
trudno nam zrozumieć Jego tajemnicze działanie. Tylko On sprawiedliwie włada światem,
bezstronnie sądząc wszystkie narody.
„Patrząc na twarze odbijające się w nieruchomym
lustrze wody w tym mauzoleum, nie sposób nie pamiętać o tym, że każdej z nich odpowiada
imię. Mogę sobie tylko wyobrażać radosne nadzieje ich rodziców, kiedy z niepokojem
oczekiwali narodzin swego dziecka. Jakie imię mu damy? Kim będzie? Kto mógł pomyśleć,
że będą skazani na tak żałosny los! Gdy stoimy tu w ciszy, ich krzyk wciąż rozbrzmiewa
w naszych sercach. Jest to krzyk protestu przeciwko wszelkim aktom niesprawiedliwości
i przemocy. Stałe potępienie przelewu niewinnej krwi” – powiedział Papież.
Kończąc
przemówienie, Benedykt XVI zacytował jeszcze – ważne, jak zaznaczył, i dla żydów,
i dla chrześcijan – słowa biblijnej księgi Lamentacji o dobroci i wierności Boga,
u którego w milczeniu mamy oczekiwać ratunku. Kard. Kasper na łamach L’Osservatore
Romano tak ujmuje istotne przesłanie papieskiej wypowiedzi w tym wyjątkowym miejscu:
„Papież
wyszedł od nazwy miejsca pamięci Yad Vashem, czyli «pomnik i imię». Idąc za znaczeniem
i tropem biblijnej i żydowskiej kultury pamięci, wyjaśnił on, że ludzkiej godności
odpowiada posiadanie imienia i że to imię wypisane jest niezatarcie ręką Bożą. A więc
chociaż nazistowscy kaci pozbawiali ofiary ich imion, sprowadzając je po prostu do
numerów i myśląc, że w ten sposób mogą na zawsze wymazać pamięć o nich, to jednak
zgodnie z wiarą zarówno żydowską, jak chrześcijańską ich pamięć utrzymuje się na wieki
i również my mamy zachować wspomnienie o nich. Cóż głębszego można by powiedzieć o
niezniszczalnej godności ofiar i piekielnych otchłaniach zbrodni Shoah? Zatem przemówienie
Benedykta XVI w miejscu pamięci Yad Vashem było wielkim przemówieniem. Było wielkie,
gdyż jeszcze raz Papież nie liczył się z hasłami czy słowami prowokacyjnymi, jakich
oczekiwano i o jakich wypowiadał się już często od dawna. Było wielkie przede wszystkim
dlatego, że miał do powiedzenia coś nowego, zasadniczego i głębokiego. Ojciec Święty
dał w ten sposób nowy punkt wyjścia i ukazał nowy wymiar refleksji o Shoah”.
Niemiecki
purpurat odpowiedzialny w Watykanie za dialog z judaizmem nawiązuje dalej do krytyk,
z jakimi spotkało się przemówienie Benedykta XVI. Zwraca uwagę, że po części pochodziły
one od tych samych osób, które swego czasu krytykowały również Jana Pawła II. Przypomina,
że Joseph Ratzinger już na długo przed swym wyborem na Stolicę Piotrową okazywał przyjaźń
narodowi żydowskiemu, będąc świadomy jego nieprzemijającej godności jako wybranego
przez Boga ludu Przymierza. „Wie o tym każdy, kto zada sobie trud zapoznania się z
pismami Benedykta XVI” – stwierdza purpurat, po czym dodaje:
„Nie należy jednak
przypisywać nadmiernego znaczenia głosom krytycznym. Izraelski prezydent Peres i różni
żydowscy przyjaciele publicznie bronili Papieża przed niesłusznymi i po części niedorzecznymi
krytykami. Również w Wielkim Rabinacie w Jerozolimie podziękowano mu wprost za to,
że zdecydowanie rozwiązał nieporozumienia powstałe w nieszczęsnej sprawie lefebrystowskiego
biskupa negacjonisty. Życzliwość, z jaką Papież spotkał się u licznych żydów, ujawniła
się wyraźnie, kiedy podczas spotkania międzyreligijnego w Nazarecie jeden z rabinów
nadprogramowo, spontanicznie zaimprowizował pieśń ze słowami «szalòm, salám»,
którą wszyscy podjęli. Również tutaj okazało się wyraźnie, że liczne dialogi lokalne
między żydami a chrześcijanami osiągają pozytywne wyniki. Ta wizyta była ich potwierdzeniem
i zachętą do nich. Oczywiście będą one kontynuowane. Teraz jednak musimy również rozmawiać
o tym, jak udostępnić ogółowi lepszą znajomość rezultatów, a przede wszystkim ducha,
w jakim dialog jest prowadzony”.
Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania
Jedności Chrześcijan zwraca uwagę, że Benedykt XVI podczas swej podróży do Ziemi Świętej
spotykał się też z muzułmanami, starając się nawiązać z nimi dialog. Było tam kilka
pięknych spotkań, zwłaszcza w Jordanii, a także w Nazarecie, gdzie niedawne jeszcze
napięcia udało się dzięki Bogu rozwiązać. Ujawniły się też jednak postawy nieprzejednane.
„Chociaż dialog, zwłaszcza trójstronny, między żydami, muzułmanami i chrześcijanami,
jest trudny, to jednak nie ma dla niego alternatywy” – konkluduje purpurat. Ponadto
przypomina, że przesłanie Ojca Świętego, jak on sam to nieraz podkreślał, miało charakter
nie tyle polityczny, co duchowy. W sytuacji bardzo smutnej, dziś wprost beznadziejnej,
co odczuwa się w przejściu przez mur na drodze z Jerozolimy do Betlejem, tylko modlitwa
może dać pewność, że mury nigdy nie są i nie mogą być wieczne. Benedykt XVI budził
w chrześcijanach, żydach i muzułmanach nadzieję – uważa kard. Kasper, podsumowując
na łamach L’Osservatore Romano jego pielgrzymkę.