Kiedy rzymski trybun dowiedział
się, że św. Paweł jest obywatelem rzymskim, przestraszył się, że kazał go związać.
„Następnego dnia, chcąc dowiedzieć się dokładnie, o co go Żydzi oskarżali, zdjął z
niego więzy, rozkazał się zebrać arcykapłanom i całemu Sanhedrynowi i wyprowadziwszy
Pawła, stawił go przed nimi. Paweł zaś, spojrzawszy śmiało na Sanhedryn, przemówił:
«Bracia, aż do dnia dzisiejszego służyłem Bogu z zupełnie spokojnym sumieniem». Arcykapłan
Ananiasz kazał tym, co przy nim stali, uderzyć go w twarz. Wtedy Paweł powiedział
do niego: «Uderzy cię Bóg, ściano pobielana! Zasiadłeś, aby mnie sądzić według Prawa,
a każesz mnie bić wbrew Prawu?» «Arcykapłanowi złorzeczysz? – powiedzieli stojący
przy nim” (Dz 22,30-23,1-4).
W opisie Łukaszowym nietrudno jest dojrzeć pewne
podobieństwo tej sceny z przesłuchaniem Jezusa opisanym w Ewangeliach. I tu, i tam
mamy z jednej strony spokojnie odpowiadającego oskarżonego, z drugiej zaś działających,
mocno pod wpływem emocji, przedstawicieli prawa. Według Ewangelii św. Jana, po tym
jak Chrystus odpowiedział Arcykapłanowi na jego pytanie dotyczące nauki i uczniów,
„jeden ze sług stojących obok spoliczkował Go, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?».
Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze,
to dlaczego Mnie bijesz?» (zob. 18,22-23).
Trudno też nie dostrzec, jak w przypadku
św. Pawła realizowały się słowa wypowiedziane swego czasu przez Chrystusa: „Będą was
wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów
będą was prowadzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie
martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane,
co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił
przez was” (Mt 10,17-20).
Przemawiający przed Sanhedrynem Apostoł Narodów odczuwał
bardzo wyraźnie obecność i bliskość swojego Mistrza, który około 25 lat wcześniej
przeżywał osobiście podobną sytuację. I choć św. Paweł zdawał sobie sprawę z tego,
że stawka tego przesłuchania jest bardzo wysoka, nie tracił wewnętrznego pokoju i
ufności, i bardzo spokojnie odpowiadał na pytania. Co więcej, spróbował uniknąć końca
rozprawy przez wywołanie rozdwojenia w samym Sanhedrynie.
Apostołowi dokładnie
były znane różnice doktrynalne między stronnictwem faryzeuszów i saduceuszów, zwłaszcza
gdy chodzi o zmartwychwstanie ciał. Zamiast zatem mówić o powodach swego uwięzienia,
wystąpił z zaskakującą wszystkich skargą: „Jestem faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów,
a stoję przed sądem za to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych” (Dz 23,6).
Po tych słowach powstał ostry spór między dwoma ugrupowaniami i doszło do chcianego
przez św. Pawła rozłamu wśród zebranych. „Zerwali się niektórzy z uczonych w Piśmie
spośród faryzeuszów, wykrzykując wojowniczo: «Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku.
A jeśli naprawdę mówił do niego duch albo anioł?»” (Dz 23,9).
Trybun, który
trochę z niedowierzaniem przyglądał się takiemu obrotowi sprawy, nie widział innego
rozwiązania jak wezwać żołnierzy i oddać św. Pawła pod ich opiekę. Ci zaś niezwłocznie
zaprowadzili go do twierdzy Antonia. Niebezpieczeństwo, przynajmniej na jakiś czas,
zostało zażegnane; Apostoł mógł odetchnąć. W nocy przeżył pewien rodzaj doświadczenia
mistycznego: „Ukazał mu się Pan. «Odwagi! – powiedział – trzeba bowiem, żebyś i w
Rzymie zaświadczył o Mnie, tak jak dawałeś o Mnie świadectwo w Jeruzalem»” (Dz 23,11).
Tego typu tajemnicze widzenie niewątpliwie dodało Apostołowi, w trudnej dla niego
chwili uwięzienia, niemało otuchy.
Ale przeciwnicy św. Pawła nie dali za wygraną.
„Kiedy nastał dzień, Żydzi zebrali się i zobowiązali pod klątwą, że nie będą ani jeść,
ani pić, dopóki nie zabiją Pawła. Ponad czterdziestu mężów złożyło tę przysięgę” (23,12-13).
Plan sprzysiężenia przewidywał powtórne sprowadzenie św. Pawła przed Sanhedryn i zamordowanie
go w drodze przez spiskowców. Oświadczyli oni arcykapłanom: „Teraz wy, razem z Sanhedrynem,
przekonajcie trybuna, aby go do was sprowadził pod pozorem dokładniejszego zbadania
jego sprawy, a my jesteśmy gotowi go zabić, zanim dojdzie” (23,15).
Ewangelista
Łukasz dosyć dokładnie opisał mechanizmy procesu wszczętego przeciwko św. Pawłowi,
które w zadziwiający sposób będą się powtarzać w ciągu wieków. Jakże nie wspomnieć
tutaj męczenników chrześcijańskich chronologicznie najbliższych Apostołowi: tych z
pierwszych wieków, poczynając od prześladowań Nerona, który w wyznawcach nowej religii
znalazł kozły ofiarne rzekomo winne podpalenia Rzymu. To właśnie za jego panowania
zakończyli swoją ziemską wędrówkę święci apostołowie Piotr i Paweł, i wielu innych
wyznawców.
Dołączą do nich później męczennicy z czasów Trajana, który na zapytanie
Pliniusza, jak ma się zachowywać wobec rosnącej liczby chrześcijan, podał zasadę:
trzeba karać śmiercią tych chrześcijan, którzy, skłaniani do opuszczenia swojej religii,
odmawiają. Jeszcze obficiej polała się krew chrześcijańska za czasów Decjusza, Dioklecjana
i innych władców. Historia przechowała niektóre teksty opisujące zadziwiający pokój
i głęboką wiarę skazanych. W zdecydowanej większości nie zachowały się imiona ogromnej
rzeszy zamęczonych wyznawców Chrystusa. Znani są oni tylko Temu, któremu zawierzyli,
a który z kolei umacniał ich, zwłaszcza w chwilach straszliwych tortur.
Podobnie
będzie w okresie rewolucji francuskiej i październikowej, wojny domowej w Hiszpanii,
II wojny światowej i w czasach komunizmu. Jakże nie wspomnieć też prześladowań chrześcijan
na innych kontynentach: w Japonii, Korei i Wietnamie, Ugandzie i Rwandzie, Brazylii
i Meksyku? Oto niektóre tylko rozdziały tej bardzo obszernej księgi męczenników, która,
otwarta już w czasach św. Pawła, nigdy się nie zamyka...