2009-06-16 17:28:20

Śladami Apostoła Narodów (42)


Przybycie do Jerozolimy i aresztowanie

 

Wiosną 58 r. apostoł Paweł przybył, wraz z towarzyszącymi mu osobami, do Jerozolimy. Szybko udał się do św. Jakuba. Z Dziejów Apostolskich dowiadujemy się, że wtedy „zebrali się też wszyscy starsi. Powitawszy ich, zaczął szczegółowo opowiadać, czego Bóg dokonał wśród pogan przez jego posługę. Słysząc to, wielbili Boga” (21,18-20). Św. Paweł potwierdził, jak szybko rozwija się religia chrześcijańska, do jak wielu miejsc dociera Ewangelia, jak gorliwie postępują uczniowie, ale nie ukrywał też pojawiających się rozmaitych trudności.

Już po kilku dniach pobytu w Mieście Świętym Apostoł zorientował się, że jego osoba i działalność przedstawiane są tutaj przez wielu w negatywny sposób: mówiono o nim jako przeciwniku Prawa, który zachęca Żydów mieszkających wśród pogan, aby nie obrzezywali swych synów ani nie zachowywali tradycji.

W tym to kontekście św. Jakub zaproponował św. Pawłowi, aby dołączył się do grona czterech chrześcijan związanych ślubem nazireatu i przez to publicznie okazał swą wierność wobec przepisów Prawa. Apostoł przyjął propozycję św. Jakuba, ale to, co miało uspokoić przeciwników, stało się początkiem konfliktu, który doprowadził do aresztowania św. Pawła.

„Żydzi z Azji, ujrzawszy go w świątyni, podburzyli cały tłum i rzucili się na niego z krzykiem: «Izraelici! Na pomoc! To jest człowiek, który wszędzie naucza wszystkich przeciwko narodowi i Prawu, i temu miejscu, a nadto jeszcze Greków wprowadził do świątyni i zbezcześcił to święte miejsce». Przedtem bowiem widzieli z nim w mieście Trofika z Efezu i sądzili, że Paweł wprowadził go do świątyni. Poruszyło się całe miasto, zbiegł się lud, porwali Pawła i wlekli go poza świątynię. Natychmiast też zamknięto bramy. Gdy usiłowali go zabić, doszła do trybuna kohorty wiadomość, że całe Jeruzalem jest wzburzone. Natychmiast wziął żołnierzy i setników i zbiegł do nich na dół. Na widok trybuna i żołnierzy zaprzestano bić Pawła. Gdy trybun przybliżył się, kazał go ująć, związać dwoma łańcuchami i dopytywał się, kim jest i co uczynił” (Dz 21,27-33).

Dowiadujemy się następnie z Dziejów Apostolskich, że trybun w ogólnym zamieszaniu niczego nie mógł się dowiedzieć ani tym bardziej zrozumieć, dlaczego występują przeciwko temu człowiekowi. Dopiero gdy polecił odprowadzić więźnia w kierunku twierdzy, a krzyczący tłum pozostał na dole, św. Paweł zwrócił się do trybuna z prośbą, aby zezwolił mu przemówić do rzeszy. Dodał przy tym, że jest obywatelem rzymskim rodem z Tarsu, co prawdopodobnie spowodowało, że trybun wyraził zgodę na jego prośbę.

„Bracia i ojcowie [rozpoczął św. Paweł], słuchajcie, co teraz wam powiem na swoją obronę. (…) Ja jestem Żydem – mówił – urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu, jak wy wszyscy dzisiaj służycie. Prześladowałem tę drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety, co może poświadczyć zarówno arcykapłan, jak i cała starszyzna” (Dz 22,1.3-5).

Apostoł opowiedział następnie szczegółowo o swojej podróży do Damaszku z zamiarem uwięzienia tamtejszych chrześcijan, a przede wszystkim o wizji, jaką miał, dojeżdżając do miasta, i jej konsekwencjach dla jego sposobu myślenia i postępowania. W końcowej części wystąpienia podkreślił misję, jaką już w Jerozolimie zlecił mu sam Chrystus: „Idź – powiedział do mnie – bo Ja cię poślę daleko, do pogan” (Dz 22,20-21).

Łukasz dodaje, że „słuchali go aż do tych słów. Potem krzyknęli: «Precz z ziemi z takim, nie godzi się bowiem, aby on żył!». Kiedy oni krzyczeli i zrzucali szaty, i piasek wyrzucali w powietrze, trybun rozkazał wprowadzić go do twierdzy i biczowaniem wydobyć zeznanie, aby się dowiedzieć, dlaczego tak przeciwko niemu krzyczeli” (Dz 22,22-24).

Spróbujmy wyobrazić sobie tę scenę. Przede wszystkim jest obecny przedstawiciel prawa, nieznany nam bliżej trybun, który zwyczajowo przebywał w twierdzy Antonia i dowodził rzymskim oddziałem wojskowym. Nie wiemy, na ile go interesowały sprawy religijne, ale był odpowiedzialny za porządek i chciał również w tym przypadku szybko zaprowadzić spokój w mieście.

Jest następnie tłum: wrzeszczący, zrzucający szaty, rzucający piasek w powietrze; tłum nieobliczalny, łatwy do manipulowania i podjudzania, gotowy na wszystko, byleby pozbyć się niewygodnego Apostoła.

I wreszcie jest On: związany dwoma łańcuchami, przemawiający niezwykle spokojnie, opowiadający o swoim życiu, o tym, że kiedyś prześladował chrześcijan, o spotkaniu z Chrystusem, o wypełnianiu powierzonego mu przez Niego zadania. Przeżył już wiele cierpień fizycznych i duchowych, w niektórych przypadkach ledwie uszedł z życiem, w innych skończyło się na odniesionych ranach, na głodzie i pragnieniu, na opuszczeniu… Naprawdę te łańcuchy nie wywierały już na nim większego wrażenia. Czy jednak zdawał sobie sprawę z tego, że przeżywa dopiero pierwszy etap wszczętego przeciw niemu procesu, który miał trwać długie lata? Że będzie stawał kolejno przed kilkoma trybunałami?

Trudno odpowiedzieć na te i podobne pytania, ale jednego możemy być pewni: św. Paweł był przekonany, że rozpoczyna się w jego życiu nowy okres cierpień i dawania świadectwa Temu, który cierpiał jeszcze więcej i który w tym fizycznym i moralnym bólu będzie mu do końca towarzyszył. Czy mamy podobną ufność w trudnych chwilach naszego życia i w bolesnych doświadczeniach trwających niekiedy długie lata?

S. Grażyna Wojnowska, pallotynka, tak pisze o tym w niedawno wydanym tomiku wierszy zatytułowanym Wszystko w życiu jest ważne (Mielec 2008, s. 115): „Gdy chcę pisać o cierpieniu / cisza wokół we mnie w tobie / jakby już leżało w grobie / nieobecne / ależ ono jest odwieczne / zamyślone w sercu Boga / tak jak kropla rosy ranem / by to wszystko co kochane / drogo było opłacane / łzą płynącą po policzku”.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.