Nadzieja chrześcijan zamkniętych wśród murów - rozmowa z elżbietankami z Nowego Domu
Polskiego w Jerozolimie, siostrami: Różą, Damią i Benigną
- Rozmawiamy w bardzo konkretnym kontekście, mianowicie jest to czas pielgrzymki
Benedykta XVI do Ziemi Świętej. Proszę Sióstr, jak ona jest odbierana tutaj na miejscu?
Najpierw może powiedzmy o samych oczekiwaniach, czy tutejsi chrześcijanie czekali
na Papieża?
S. Róża: Myślę, że czekali na Papieża, z tym, że indywidualne
przeżycie każdego z wierzących jest zupełnie inne niż to, co słyszymy w radiu, w telewizji,
czy możemy przeczytać w prasie. Tam bardzo mocny nacisk kładziony jest na kontekst
polityczny, za to jakby praktycznie zapominano o tym, do kogo przybywa Papież tutaj,
w Ziemi Świętej. Mało podkreśla się wołanie Ojca Świętego, że przybywa tutaj jako
pielgrzym, przybywa do wierzących, do ludzi będących jakby rdzeniem, korzeniem Kościoła,
który tutaj się rodził. To wszystko jest jakby przemilczane przez media. Dla nich
najważniejszy jest aspekt polityczny, a tymczasem trzeba pamiętać i podkreślać, że
Ojciec Święty przybywa do nas, którzy tutaj żyjemy i jesteśmy cząstką Kościoła na
tej ziemi.
- Benedykt XVI przybywa jako pielgrzym, ale też w pierwszym
dniu wizyty odwiedził prezydenta Izraela, odwiedził też muzeum
ofiar Holokaustu. Oczywiście nie sposóbtych punktów nie zauważyć. Czy
to zostało docenione?
S. Damia: Chyba tak, chociaż Żydzi nie bardzo
byli zadowoleni z tego, że nie powiedział, kto mordował Żydów. Powiedział bowiem,
że byli „zabici”, a nie „zamordowani” i dlatego trochę są zawiedzeni. Jeden z rabinów
powiedział, że on tak oczekiwał przyjazdu Ojca Świętego, ale się zawiódł, że jednak
Ojciec Święty nie wyraził tego tak, jak oni sobie tego życzyli.
- Żyjecie
w tej sytuacji już od tylu lat. Co jest największym, najbardziej podstawowym
problemem dla tutejszych chrześcijan?
S. Róża:
Na pewno sama sytuacja chrześcijan żyjących tutaj. Dla chrześcijan, którzy tutaj
się urodzili, którzy tutaj mieszkają, na pewno jest ona bardzo trudna, dlatego, że
stanowimy mniejszość. Z jednej strony jest bardzo silny judaizm, z drugiej strony
muzułmanie. Między tymi dwoma religiami chrześcijanie czują się w jakiś sposób tłamszeni.
Nie mają wsparcia, jak w innych miejscach świata, gdzie chrześcijaństwo jednak jest
jakąś siłą. Tutaj mniejszość chrześcijańska ma obecnie trudną sytuację życiową, żyjąc
na terenie Autonomii Palestyńskiej zamknięci w murach. Doświadczyłam tego pewnego
razu, kiedy jadąc do sióstr karmelitanek, wjechałyśmy spokojnie do Betlejem, ale kiedy
próbowałyśmy wyjechać, powiedziano nam, że nie możemy. To jest takie specyficzne doświadczenie,
kiedy człowiek jest zamknięty i praktycznie nie może się ruszyć. A chrześcijanie tego
doświadczają na co dzień i to jest jedną z największych bolączek.
Następny
problem to rodziny mieszane, nawet gdy chodzi o chrześcijan. Zawierane są związki
małżeńskie np. między prawosławnymi a katolikami, a tymczasem są tu pewne różnice
mentalności. Zachodzi pytanie, czy te rodziny później są wystarczająco silne, aby
tę wiarę dalej pielęgnować i prowadzić w jednym kierunku? Także to jest dużą bolączką,
chociaż wierzący starają się być blisko Pana Boga, ale i to różnie wygląda.
-
Jakie są nadzieje, z tego, co słyszałyście, co same przeżywacie w związku
z papieską pielgrzymką? Co może ona wnieść w rzeczywistość Kościoła i tutejszego
społeczeństwa?
S. Damia: Trudno przewidzieć, ale Arabowie będą
chyba zadowoleni, że Ojciec Święty tu przyjechał. Przede wszystkim Żydzi powiedzieli,
że bardzo są z tego zadowoleni, że w ogóle Ojciec Święty tu przyjechał, mimo różnych
pretensji jednak cieszą się z tego. Dotyczy to zwłaszcza izraelskiego rządu, który
uważa, że to jest wielki zaszczyt, iż Ojciec Święty przyjechał do tego kraju.
S.
Benigna: Wydaje mi się, że wszystkie strony czy religie, jakie tutaj żyją, oczekują,
że Ojciec Święty przyczyni się do rozwoju pokoju. Ale myślę, że jakiś wkład właśnie
w rozwój pokoju tu, w Ziemi Świętej, Ojciec Święty wniesie. Myślę, że każda strona
właśnie tego oczekuje. Na ile to realnie wpłynie na sytuację, to jest inna sprawa,
ale myślę, że jakiś wkład w rozwój pokoju tu, w Ziemi Świętej, Ojciec Święty wniesie.
S.
Róża: Przede wszystkim podkreśla się właśnie nadzieję pokoju, ale
jest jeszcze druga sprawa, mianowicie, że Ojciec Święty pragnie też w jakiś sposób
umocnić tutejszy Kościół, aby chrześcijanie po prostu pozostali tutaj, gdyż ta trudna
sytuacja, w której się znajdują: ekonomiczna i polityczna, skłania bardzo wielu z
nich do wyjazdu. To jest ogromną bolączką tutejszego Kościoła, że wierni opuszczają
ziemię Chrystusa, szukając jakichś godnych warunków życia. A to jest bardzo ważne,
aby pozostali tutaj, żeby to dziedzictwo, które zostawili pierwsi chrześcijanie, było
pielęgnowane i kultywowane.