Kościół w Meksyku coraz bardziej naraża się miejscowym kartelom narkotykowym. W ubiegły
piątek jeden z północnomeksykańskich biskupów zarzucił władzom bezczynność w zwalczaniu
handlu narkotykami. Powiedział on, że wszyscy wiedzą, gdzie żyje ścigany przez prawo
szef kartelu. Jedynie władze nie mogą wpaść na jego trop – stwierdził abp Hector Gonzalez
Martinez. Krytyczna uwaga metropolity Durango zaowocowała pogróżkami ze strony handlarzy
narkotyków. Dlatego też, jak poinformował rzecznik prasowy archidiecezji, ks. Victor
Manuel Solis, wszyscy kapłani zostali wezwani do zachowania szczególnej ostrożności
i unikania ostentacyjnych gestów.
21 kwietnia w obronie abp. Gonzaleza Martineza
stanęli meksykańscy biskupi uczestniczący w sesji plenarnej episkopatu. W ich imieniu
poinformowali o tym na konferencji prasowej biskupi Ramón Castro i Faustino Armendáriz.
Stwierdzili oni, że krytyczna wypowiedź metropolity Durango należy do misji Kościoła,
który powinien ujawniać tego rodzaju anomalie, a zarazem chronić swych wiernych. Przypomniano
ponadto, że Kościół od lat piętnuje działalność karteli narkotykowych. Wczoraj i dzisiaj
przedstawiciele episkopatu spotkali się w tej sprawie z ministrem spraw wewnętrznych
i przywódcami partii politycznych. Natomiast biskupi z terenów kontrolowanych przez
kartele odrzucili propozycję władz, które wyraziły gotowość zapewnienia im specjalnej
ochrony. Ordynariusz Zamory bp Javier Navarro przypomniał, że państwo powinno zapewnić
bezpieczeństwo wszystkim Meksykanom. Stwierdził też, że duchowni są gotowi przyjąć
prześladowania ze względu na Ewangelię.
W północnych stanach Meksyku Kościół
katolicki jest jedyną liczącą się siłą, która sprzeciwia się hegemonii kartelów. W
1993 r. kard. Juan Jesus Posadas Ocampo przypłacił to życiem. W ciągu ostatnich 10
lat ponad 200 meksykańskich kapłanów doświadczyło różnych form agresji ze strony kartelów
narkotykowych.