Trwa pomoc ofiarom trzęsienia ziemi w Abruzji. Dociera ona również z Watykanu.
Już 6 kwietnia o świcie, wcześniej niż telegram z wyrazami solidarności
do arcybiskupa stolicy regionu, Papież wysłał tam trzy samochody watykańskiej straży
pożarnej z ekipą obeznaną ze speleologią. Zabrała ona ze sobą artykuły pierwszej potrzeby
i wyspecjalizowany ekwipunek. Jak doszło do tej akcji, na ten temat rozmawialiśmy
z szefem watykańskiej obrony cywilnej, komendantem Domenico Gianim.
D.
Giani: Watykańska jednostka straży pożarnej od wielu lat współpracuje ze swymi
włoskimi kolegami. Jest tak również dlatego, że większość naszych strażaków wywodzi
się z włoskich jednostek. Zaraz po tym tragicznym trzęsieniu ziemi poinformowany został
Ojciec Święty. Rozmawiałem z naszymi przełożonymi, bp. Boccardo, z kard. Lajolo. Odbyły
się również konsultacje z sekretarzem stanu. Dla wszystkich było jasne, że naszym
obowiązkiem jest udział w akcji ratunkowej. Jest to oczywiście udział symboliczny,
bo przecież nasze środki są niepokaźne w stosunku do potrzeb i w porównaniu z tym,
czym dysponuje państwo włoskie. Tym niemniej czuliśmy, że powinniśmy pomóc w tej chwili
wielkiego cierpienia i niebezpieczeństwa.
- A konkretnie, jak wygląda
pomoc Watykanu?
D. Giani: W tym momencie na miejscu pracuje jedna
grupa złożona z 8 strażaków, którymi kieruje jednak specjalista wysokiej klasy, inżynier
De Angelis. Bardzo dobrze zna się na takich akcjach i jego pomoc została wysoko oceniona
przez włoską obronę cywilną. Bardzo pomocny okazał się również nowoczesny sprzęt,
którym dysponujemy w Watykanie. Nasi strażacy znajdują się w Onna, miasteczku, które
legło w gruzach. Współpracują w tej chwili z włoskimi strażakami i policjantami.
-
Czym konkretnie się teraz zajmują?
D. Giani: Jak już wspomniałem,
podlegają jednostkom włoskim, a konkretnie rzymskim. Wczoraj wynosili zwłoki. Dzisiaj
sprawdzają stan poszczególnych budynków. Starają się uratować to, co pozostało z mienia
mieszkańców. A poza tym pomagają tym, którzy ocaleli. I trzeba powiedzieć, że obecność
strażaków z Watykanu jest znakiem otuchy, jest dobrze odbierana nie tylko przez ich
włoskich kolegów, ale również przez tamtejszą ludność.
Po południu
połączyliśmy się również z inżynierem Paolo De Angelis, który w Abruzji
kieruje akcją watykańskich strażaków.
P. De Angelis: Aktualnie
znajduję się w Onna, miasteczku, które zostało kompletnie zniszczone. Tylko w tym
jednym miejscu wydobyto już 40 zwłok. Do nocy braliśmy udział w wyciąganiu ciał spod
gruzów. Teraz natomiast oceniamy straty, sprawdzamy statykę tych budynków, które się
nie zawaliły. Z tymi, którzy ocaleli wchodzimy na teren ich domostw, aby pomóc im
wynieść to, co ocalało z ich mienia. Ludzie bardzo dobrze odbierają naszą obecność.
Bo brakuje im siły ducha, a obecność strażaków z papieskim herbem jest znakiem solidarności
Ojca Świętego. I to jest tu odbierane bardzo pozytywnie. My sami jesteśmy bardzo zadowoleni
z tej akcji, wiele dla nas znaczy, zarówno po ludzku, jak i pod względem profesjonalnym.