2009-03-24 17:25:55

Śladami Apostoła Narodów (33)


Działalność w Efezie i wystąpienie Demetriusza

 

Paweł przebywał w Efezie już od dłuższego czasu, może nawet od trzech lat. Głosił Ewangelię, umacniał tych, którzy uwierzyli, utrzymywał kontakty z założonymi wcześniej, umiłowanymi wspólnotami. Tymczasem dość niespodziewanie pojawiło się groźne niebezpieczeństwo, które przyspieszyło – jak się wydaje – wyjazd Apostoła z Efezu.

Złotnik Demetriusz stał na czele grupy rzemieślników wyrabiających miniaturowe świątyńki Artemidy, czyli Diany Efeskiej, co przynosiło im wszystkim, z racji licznie przybywających do sanktuarium mieszkańców Azji, obfite dochody i stanowiło ich główne źródło utrzymania. Na skutek nauczania Pawłowego zmniejszała się systematycznie zarówno liczba odwiedzających świątynię bogini, jak i kupujących wyroby rzemieślnicze. Demetriusz szybko dostrzegł niebezpieczeństwo i postanowił wystąpić w obronie interesów swoich i współpracowników, odwołując się do zagrożonej sławy efeskiego sanktuarium.

„Zebrał ich razem z innymi pracownikami tego rzemiosła i powiedział: «Mężowie, wiecie, że nasz dobrobyt płynie z tego rzemiosła. Widzicie też i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł przekonał i uwiódł wielką liczbę ludzi gadaniem, że ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami. Grozi niebezpieczeństwo, że nie tylko rzemiosło nasze upadnie, ale i świątynia wielkiej bogini Artemidy będzie za nic miana, a ona sama, której cześć oddaje cała Azja i świat cały, zostanie odarta z majestatu». Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i zaczęli krzyczeć: «Wielka Artemida Efeska!». Zamieszanie objęło całe miasto. Porwawszy Gajusa i Arystarcha, Macedończyków, towarzyszy Pawła, ruszono gromadnie do teatru. Gdy zaś Paweł chciał wmieszać się w tłum, uczniowie mu nie pozwolili. Również niektórzy z azjarchów, którzy mu byli życzliwi, posłali do niego z prośbą, by nie udawał się do teatru. Każdy krzyczał co innego, bo zebranie było burzliwe, wielu nie wiedziało nawet, po co się zebrali” (Dz 19, 25-32).

Łukasz opisuje z dużym talentem literackim dalszy ciąg tej niebezpiecznej dla apostoła Pawła historii i psychozę zgromadzonego tłumu. W potężnym teatrze najpierw wystąpił Żyd Aleksander, który chciał prawdopodobnie przekonać zebranych, że judaizm nie ma nic wspólnego z działalnością Pawła i jego współpracowników. Słowa Aleksandra nie usatysfakcjonowały tłumu, który, być może manipulowany i podjudzany, nie przestawał krzyczeć na cześć Artemidy Efeskiej.

Głos zabrał wtedy sekretarz, który zwykle przygotowywał porządek obrad dla rady miejskiej i wydawał dekrety w jej imieniu. Z dużym opanowaniem wezwał do rozwagi i zachowania spokoju. Stwierdzając niezaprzeczalny fakt powszechności kultu oddawanego Dianie w Efezie, bronił towarzyszy Pawła, którzy nie byli – jego zdaniem – ani świętokradcami, ani też nie bluźnili przeciw bogini. Znając dobrze motywy postępowania Demetriusza, wskazał mu drogę przewidzianą przez ustawy, czyli drogę sądowniczą, albo odwołanie się do prokonsula. Jako znający doskonale obowiązujące wówczas prawo, sekretarz nie bał się ostrzec Demetriusza i zgromadzonego tłumu, że zgromadzenie w teatrze nie jest wystarczająco usprawiedliwione i że może dojść do uzasadnionego oskarżenia o wywołanie rozruchów. Tłum, trochę zawiedziony i przygaszony wystąpieniem przedstawiciela lokalnych władz, zaczął się powoli rozchodzić (por. Dz 19, 35-40).

Minęło bezpośrednie niebezpieczeństwo grożące Pawłowi i – w jakiejś mierze – całej młodej wspólnocie chrześcijan efeskich. Było jednak rzeczą rozsądną, aby dla zupełnego uspokojenia nastrojów, Apostoł opuścił miasto. Wezwał zatem uczniów, umocnił ich na duchu, pożegnał się z nimi i wyruszył do Macedonii (por. Dz 20, 1).

Dlaczego Łukasz tak szczegółowo opisuje rozruchy w Efezie wywołane przez Demetriusza? Bibliści w różny sposób odpowiadają na to pytanie, ale ten tekst Dziejów Apostolskich równie często jest komentowany przez znawców życia duchowego. Można w nim bowiem dostrzec pewne ostrzeżenie przed ludźmi, którzy dla obrony własnych interesów są w stanie poświęcić wszystko, również religię.

Demetriusz był człowiekiem dosyć zamożnym, utrzymującym się z wyrobu srebrnych posągów. Działalność Pawła zachwiała jego dotychczasowy stan dobrobytu. Nie próbował zmienić swojego sposobu myślenia ani podjąć głębszej refleksji nad życiem. Zastanawiał się przede wszystkim jak postąpić, by usunąć Pawła z granic Efezu i wrócić do normalnego, wygodnego trybu życia. Oto obraz człowieka, który, zapatrzony w siebie, nie jest w stanie otworzyć się na zbawczą prawdę.

Demetriusz zapowiada również tych wszystkich ludzi, którzy będą atakować Kościół zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz, ukazując piękne – rzekomo – motywy postępowania. Będą to czynić bardzo subtelnie, w przysłowiowych „białych rękawiczkach”. Będą mówić, że przecież to dla dobra, że nie trzeba się bać prawdy, że trzeba Kościół oczyszczać... – bardzo piękne hasła, pod którymi trudno się nie podpisać, ale często można mieć wątpliwości co do metod. Ponadto okazuje się niekiedy, że w gruncie rzeczy chodzi o zupełnie inne, również bardzo przyziemne motywy – o obronę dzisiejszych bożków, którymi mogą być niespełnione ambicje, chęć odegrania się czy obrona własnych zagrożonych, a wygodnych stanowisk.

Wystąpienie Demetriusza i rozruchy w Efezie musiały bardzo boleć apostoła Pawła, skoro po niedługim czasie pisał w Drugim Liście do Koryntian (1, 8-9): „Nie chciałbym bowiem, bracia, byście nie wiedzieli o udręce doznanej przez nas w Azji; jak do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało z życiem. Lecz właśnie w samym sobie znaleźliśmy wyrok śmierci: aby nie ufać sobie samemu, lecz Bogu”.

ks. Waldemar Turek








All the contents on this site are copyrighted ©.