Malgasze cieszą oddaleniem widma wojny domowej. Wobec utraty społecznego poparcia
prezydent Marc Ravalomanana złożył dymisję. Władzę przejął jego główny oponent, były
mer stolicy Andry Rajoelina. Dwumiesięczny konflikt, który kosztował życie ponad stu
osób, został zażegnany w dużej mierze dzięki zaangażowaniu arcybiskupa stołecznej
Antananarywy oraz nuncjusza apostolskiego. Pracujący na wyspie ks. Zdzisław Grad SVD
podkreśla, że górę wzięła tradycyjna mądrość ludu malgaskiego oraz wartości ewangeliczne,
które w coraz większym stopniu wpływają na życie społeczne Madagaskaru.
Byłem
naocznym świadkiem zatwierdzenia nowego szefa rządu tymczasowego na okres dwóch lat.
Uroczystość odbyła się wczoraj w południe w Antananarywie, na Placu 13 Maja, w obecności
kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Nowy prezydent Madagaskaru jest praktykującym katolikiem.
W swoich wstępnych deklaracjach otwarcie odwołuje się do wartości ewangelicznych i
osoby Jezusa Chrystusa.
Od ponad dwóch miesięcy trwał nieprzerwanie otwarty
konflikt polityczny pomiędzy Andrym Rajoeliną i byłym już prezydentem państwa Markiem
Ravalomananą, grożąc wojną domową. Ogromną rolę pośrednika w negocjacjach odegrał
Kościół katolicki w osobie arcybiskupa Antananarywy Odona Razanakolony, oraz nuncjusza
apostolskiego abp. Augustine’a Kasujjy, będącego zarazem dziekanem korpusu dyplomatycznego
na Madagaskarze. Jeśli w tak stosunkowo krótkim czasie doszło do kompromisu politycznego
i zabezpieczenia pokoju, to należy zawdzięczać to tradycyjnej mądrości ludu malgaskiego
oraz wartościom ewangelicznym, które w coraz większym stopniu wpływają na życie polityczne
i społeczne Madagaskaru. To właśnie Kościoły chrześcijańskie zgrupowane w Radzie Kościołów
Chrześcijańskich Madagaskaru (FFKM) od wielu już lat stanowią siłę i oparcie dla kraju
w najtrudniejszych jego momentach przemian i kryzysów.
Ostatnich kilkanaście
dni na Madagaskarze to historia wydarzeń politycznych zmieniających się jak w kalejdoskopie.
Kraj stał na skraju wojny domowej i tylko dzięki mobilizacji środowisk kościelnych,
społecznych i politycznych różnych opcji, czy to z kraju, czy z zagranicy, zdołano
wypracować kompromis, który wstępnie gwarantuje pokój i stabilizację. Cena minionego
konfliktu to ponad 100 ofiar śmiertelnych, kilkuset rannych, spore zniszczenia i rabunek
mienia społecznego i prywatnego, totalny bałagan administracyjny, ogromne osłabienie
gospodarcze kraju i jeszcze większe zubożenie ludzi.
Zwycięsko z tej otwartej
konfrontacji politycznej wyszedł ostatecznie Andry Rajoelina, który dzięki swej determinacji
doprowadził do dymisji prezydenta państwa Marca Ravalomanany. Można się nawet pokusić
o nietypową refleksję, iż konflikt obu rywali miał poniekąd tło rodzinne, gdyż Marc
Ravalomanana to… niedoszły teść Andry’ego Rajoeliny!
Ewidentnie Ravalomanana
nie docenił rzeczywistej powagi sytuacji i siły konfliktu, jaki się wywiązał. Pierwsze
próby negocjacji raczej bagatelizował, co między innymi doprowadziło abp. Odona Razanakolonę
do rezygnacji z roli mediatora między stronami oraz do podjęcia na nowo wieców protestacyjnych
przez zwolenników Andry’ego. Po tych wydarzeniach wiara w sens i w szczerość dialogu
wyraźnie osłabła. Na prośbę delegata Organizacji Narodów Zjednoczonych arcybiskup
po kilku dniach powrócił na nowo do pośredniczenia w pertraktacjach, jednak bez widocznego
sukcesu.
Tymczasem dały o sobie znać rozbieżne nastroje w szeregach armii.
Doszło do podziału na zwolenników prezydenta i obrońców Andry’ego, którego chciano
za wszelką cenę aresztować. Wręcz spektakularnie wypadła nocna próba ataku wojskowego
komanda na dom Andry’ego z użyciem helikoptera. Widząc bezskuteczność pertraktacji
i kierując się interesem narodu, wojsko postawiło obu przeciwnikom 72-godzinne ultimatum,
aby doszli do porozumienia. Jeśli nie, weszłyby w grę rządy wojskowe.
Widząc,
że poparcie wojska i policji wyraźnie osłabło, Marc Ravalomanana zwrócił się oficjalnie
do narodu, przepraszając za popełnione błędy i wyrażając pełną gotowość do dialogu
z udziałem wszystkich sił politycznych. „Mea culpa” ze strony prezydenta nie zmieniło
wiele. Opozycja pod przewodnictwem Andry’ego Rajeoliny nie zgodziła się na kolejne
pertraktacje, a prezydent powtarzał swoje „Tsy miala”, tj. „Nie odejdę”. Jednak jego
determinacja nie miała już większego wpływu na sytuację. Większość wojska i żandarmerii,
wraz ze znaczącymi politykami (w tym z przewodniczącym parlamentu), poparła Andry’ego
Rajeolinę. Prezydent został sam w swoim pałacu, czekając na rozwój wydarzeń.
Pod
presją opinii publicznej i widząc beznadziejność sytuacji, Marc Ravalomanana podpisał
dymisję. Powołał jednak do istnienia dziwny twór polityczny, mający służyć jako tymczasowe
ciało rządzące, tzw. Dyrektorium Wojskowe, złożone z kilku generałów. W tej sytuacji
doszło do ostatecznego i dramatycznego spotkania w siedzibie malgaskiego episkopatu,
z udziałem delegacji dyplomatycznych, kościelnych i politycznych. Andry Rajeolina
odrzucił prerogatywy Dyrektorium Wojskowego jako niezgodne z wolą ludu.
Następnego
dnia Najwyższy Trybunał Konstytucyjny potwierdził i zalegalizował funkcję i tytuł
Andry’ego Rajeoliny jako szefa rządu tymczasowego Madagaskaru. Nota bene, tytuł taki
nadał on sobie już kilka tygodni wcześniej. Opinia zagraniczna komentuje to wydarzenie
jako niezbyt skrupulatne przestrzeganie konstytucji kraju. Po pierwsze, prezydent
Ravalomanana został zmuszony do rezygnacji. Po drugie, Andry jest za młody (ma tylko
34 lata) na funkcję prezydenta, gdyż zapis w konstytucji wymaga przynajmniej 40 lat.
Sumując,
wczoraj na Placu 13 Maja radość i nadzieja zwolenników Andry’ego Rajeoliny była wielka.
Wielu odetchnęło z ulgą, widząc, że wojna domowa została zażegnana i że otwarła się
nowa perspektywa. Obecnie nowy prezydent musi zdobyć sympatię całego kraju. Wypłynął
na szerokie wody polityki głównie dzięki mieszkańcom stołecznej Antananarywy. Jednak
pierwsze deklaracje nowego prezydenta wydają się przysparzać mu sympatii całego ludu.
Zwalnia z więzień wszystkich skazanych za poglądy polityczne i pragnie tworzyć dojrzałą
demokrację. Prezydent Rajeoliny nie zapomina o podstawowej wartości ludu malgaskiego
i głosi hasło FIHAVANANA, co znaczy pojednanie, jedność i solidarność. Z pomocą i
poparciem dla tak szczytnego zawołania przychodzi mu Rada Kościołów Chrześcijańskich
na Madagaskarze, błogosławiąc ojczyźnie na nową drogę.