Benedykt XVI rozpoczął swą 11. podróż zagraniczną. Obejmuje ona dwa afrykańskie kraje:
Kamerun i Angolę. Papieski Boeing 777 odnowionych włoskich linii lotniczych Alitalia
wystartował z podrzymskiego Fiumicino o 10:20, by po sześciu godzinach lotu wylądować
na lotnisku Nsimalen w Jaunde. Relacja naszej wysłanniczki, Beaty Zajączkowskiej:
Pojednanie,
sprawiedliwość i pokój – te trzy słowa stanowią klucz pierwszej pielgrzymki Benedykta
XVI na Czarny Ląd. Przez ich pryzmat spoglądają na papieską wizytę mieszkańcy Kamerunu
i Angoli, dwóch państw, które Papież odwiedzi w ciągu tygodniowej podróży, ale także
pozostałych krajów Afryki, których przedstawiciele przybyli już do Jaunde. Całą noc
w stolicy Kamerunu trwało wielkie przygotowanie, by jak najlepiej powitać Benedykta
XVI. Trasę przejazdu ozdobiły papieskie i kameruńskie flagi, wywieszono też transparenty
witające Papieża jako orędownika pokoju i nadziei dla całej Afryki. Na ogromnych plakatach
obok Ojca Świętego można zobaczyć prezydenta kraju. Władze starają się wykorzystać
pielgrzymkę do celów propagandowych i promocji – jak podkreślają – swego demokratycznego
wizerunku. Właśnie dlatego – jak zauważa bp Jan Ozga – episkopat Kamerunu wydał list
tłumaczący prawdziwe motywy papieskiej podróży. „By uniknąć różnych interpretacji
tej wizyty, wystosowaliśmy list na temat wszystkich przyczyn przyjazdu Ojca Świętego
do Kamerunu, podkreślając oczywiście najważniejszą: by umocnił braci w wierze – wyjaśnił
ordynariusz Doumé-Abong’ Mbang. – Wizytę Benedykta XVI widzimy jako spotkanie w wierze,
gdzie słowo Boże, Eucharystia, spotkania z Papieżem, jego przesłanie będą dla nas
zasadniczym punktem orientacji Kościoła w Kamerunie na przyszłość”.
List ma
też pomóc wiernym w lepszym przeżyciu spotkania z Papieżem – mówi z kolei ks. Stanisław
Wawro SCJ. Dlatego biskupi wyraźnie napisali, czego oczekują po pielgrzymce: „większego
i głębszego zaangażowania się katolików w życie religijne, w życie parafialne. Żeby
religii nie traktowali w sposób konsumpcyjny, ale żeby się bardziej zaangażowali.
Poza tym będzie to widać w konkretnym wcielaniu Słowa Bożego nie tylko w parafiach,
ale także w rodzinach, tak samo gdy chodzi o życie polityczne czy społeczne. Więc
to są najważniejsze rzeczy tutaj. Parafianie chcą mieć księży zaangażowanych, którzy
byliby dla nich naprawdę pasterzami, którzy by ich prowadzili naprawdę w stronę Chrystusa”
– powiedział polski misjonarz.
Choć jeszcze w poniedziałek wieczorem na ulicach
trudno było dostrzec jakiekolwiek oznaki papieskiej pielgrzymki, wierni się do niej
przygotowywali nie tylko przez modlitwę, ale i chociażby szycie specjalnych kolorowych
strojów. Kameruńczycy są dumni, że mogą gościć Papieża. Patrzą na niego przez pryzmat
swej kultury, jako na Ojca, który wizytuje całą swą rodzinę.
„Najpierw ich
słucha – ich problemów, radości, smutków itd. – mówi bp Ozga. – A następnie daje im
rady, każdemu konkretnie. I oczywiście taka ojcowska rada jest bardzo wiążąca, bardzo
ważna, to jest taka wytyczna na przyszłość dla tego człowieka. Dlatego też podróż
Ojca Świętego jest w tym kontekście kulturowym tak samo postrzegana jako wizyta Ojca,
który przyjeżdża do swojej rodziny, żeby móc posłuchać, spotkać się i przekazać swe
orędzie”.
Na ulicach Jaunde witają Papieża nie tylko mieszkańcy stolicy, ale
również ludzie, którzy przyjechali na tę okazję z odległych zakątków. Władze prowincji
zapewniły im bezpłatny transport. „Dla wielu jest to pierwsza w życiu wyprawa do
Jaunde” – mówi ks. Stanisław Wawro. „W Kamerunie są dwie stolice – wyjaśnia sercanin.
– Pierwsza to stolica gospodarcza Duala, wielki port nad oceanem Atlantyckim, mający
ok. 2,5 mln mieszkańców. A Jaunde jest stolicą administracyjną. Są tu ambasady, ministerstwa
i wszelkie urzędy. Miasto liczy ok. 1,5 mln mieszkańców, choć tak naprawdę nikt nie
wie, ilu ich jest. Jest to jedyne miasto Kamerunu, które się naprawdę rozwija. Jest
ładnie położone na wzgórzach, a od jakiegoś czasu administrator Jaunde wkłada dużo
wysiłku, by to miasto uporządkować, by zlikwidować dzielnice, które są naprawdę biedne”.
Niestety,
mieszkańcy ubogich dzielnic narzekają, że władze starają się poprawić wizerunek miasta
ich kosztem. Tak też było na kilka dni przed pielgrzymką. Policja przy pomocy służb
miejskich zlikwidowała siłą uliczne stragany, a dziś rano porządkowała kilka targów.
Pojawiły się więc obawy, że cała ta niesprawiedliwość będzie kojarzona z pielgrzymką
i Kościołem. Jeden ze sprzedawców, który stracił wszystkie warzywa i, co za tym idzie,
cały swój zarobek, powiedział mi, że chciałby móc opowiedzieć Papieżowi o dotykającej
ich niesprawiedliwości. Kameruńczycy cieszą się z przybycia Papieża i liczą, że ujmie
się za nimi także na płaszczyźnie społecznej.
„Kameruńczycy się cieszą, że
Ojciec Święty przyjeżdża do Kamerunu, że wybrał ich kraj, są z tego dumni – mówi s.
Celestyna Pudło ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej. – Każdy chciałby zobaczyć
Ojca Świętego, jednak nie wszyscy mogą przyjechać”.
„To, co mnie uderzyło,
to powiedzenie po francusku: Il vient chez nous – przyjeżdża do nas. To «do
nas» jest bardzo ważne – mówi bp Jan Ozga. – To «do nas» jest z jednej strony dowartościowaniem,
źródłem dumy narodowej, ale z drugiej oznacza, że przyjeżdża po to, by nas wezwać
do czegoś więcej, do jeszcze lepszego, bardziej chrześcijańskiego życia. Oczywiście
jest radość, szacunek i nadzieja, że wskaże nam drogę, jak w tej sytuacji iść” – dodaje
polski biskup misyjny.
W przeciwieństwie do wielu innych krajów afrykańskich
Kamerun cieszy się pokojem, jednak postępująca bieda i coraz głębsza przepaść między
bogatymi a prawdziwymi nędzarzami sprawia, że sytuacja z tygodnia na tydzień jest
coraz bardziej napięta. Kameruńczycy oczekują więc od Papieża otuchy i nadziei.
„Kamerun
rzeczywiście przeżywa trudny moment. Rok temu były zamieszki ze względu na trudne
warunki życia, wysokie ceny, i skończyło się to nawet wieloma ofiarami śmiertelnymi
– mówi o. Franciszek Meus OSPPE. – Więc ludzie czekają na pewno na dobre słowo, na
jakieś słowo otuchy dla siebie na ten trudny czas. Myślę, że czekają też na jakieś
słowo bardziej bezpośrednio skierowane do rządzących Kamerunem, żeby spojrzeli trochę
bardziej otwartym okiem i sercem na potrzeby tych ludzi, po to, by w tych trudnych
czasach wszyscy Kameruńczycy: i ci na górze, i ci na dole, mogli zjednoczyć się w
przetrwaniu, w prośbie do Pana Boga, by nie tylko solidaryzować się jedni z drugimi,
ale i walczyć wspólnie o to, by jutro było wszystkim lepiej”.
Jak zauważa nuncjusz
apostolski w Kamerunie abp Antonio Ariotti, Afryka chce powiedzieć Papieżowi, że jej
młoda wiara potrzebuje umocnienia, ale zarazem, że ma wiele do zaoferowania Kościołowi
Europy. „Myślę, że Afryka chce powiedzieć Papieżowi, iż jest gotowa do dalszej ewangelizacji,
ale potrzebuje w tym jeszcze pomocy – uważa watykański dyplomata. – Potrzebuje wsparcia,
by odnaleźć prawdziwe oblicze Chrystusa i Kościoła oraz czystość życia Kościoła. Afryka
jest więc świadoma tego, że na swej drodze wiary jest jeszcze bardzo młoda, ale chce
dać z siebie to, co ma najlepszego, zarówno gdy chodzi o wiernych świeckich, jak też
kler, na płaszczyźnie kościelnej i społecznej”.
Benedykt XVI pozostanie w Jaunde
do piątku. Najważniejszym wydarzeniem kameruńskiego etapu podróży będzie ogłoszenie
Instrumentum laboris, czyli dokumentu przygotowawczego II Zgromadzenia Specjalnego
Synodu Biskupów dla Afryki, które jesienią odbędzie się w Watykanie.