2009-03-07 18:06:00

Między wiarą a nauką: konferencja o ewolucji na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim - rozmowa z dr. Krzysztofem Cyranem z Politechniki Śląskiej w Gliwicach, pracownikiem Instytutu Informatyki


- Stolica Apostolska i Papieski Uniwersytet Gregoriański postanowili w ramach jubileuszu darwinowskiego zorganizować konferencję na temat ewolucji, patrząc na tę teorię z różnych punktów widzenia: nauk przyrodniczych, filozoficznych, jak i teologii. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?

- K. Cyran: Inicjatywa jest ze wszech miar interesująca z tego względu, że w jednym miejscu zebrali się naukowcy najwyższej klasy, reprezentujący tak nauki przyrodnicze, jak i wykraczające poza nie: filozofię czy wręcz teologię. Część sesji poświęcono zagadnieniom związanym z biologią, genetyką, genetyką ewolucyjną, również z ewolucyjną genetyką rozwojową. Przedstawiono bardzo interesujące fakty, na przykład na temat tzw. poszukiwanych form pośrednich, które możemy odnajdywać w genetyce rozwojowej.

- W jakim charakterze Pan uczestniczy w tej konferencji?

- K. Cyran: W charakterze słuchacza. Większość uczestników jest słuchaczami, tylko nieliczna grupa najwyższej klasy naukowców została zaproszona na zaprezentowanie swoich wykładów.

- Jest Pan przedstawicielem nauk przyrodniczych?

- K. Cyran: Jestem informatykiem z wykształcenia, natomiast już od kilku lat zajmuję się genetyką populacyjną.

- Co to takiego?

- K. Cyran: Genetyka populacyjna opiera się zarówno na badaniach przyrodniczych, jak i na bardzo silnie rozwiniętych badaniach statystycznych. Tutaj nie wchodzi się w mechanizmy molekularne jako takie, lecz prezentuje się ich działanie na dużych populacjach. W ten sposób można dochodzić do pewnych komputerowych badań symulacyjnych, które potrafią określić ciekawe zjawiska, np. rozprzestrzeniania się chorób genetycznych i zakaźnych, odnajdywania śladów naturalnej selekcji w populacjach itp.

- Czy Pańska obecność na tej konferencji świadczy, że interesują Pana również pytania, które wykraczają poza ramy nauk przyrodniczych, mianowicie z zakresu filozofii, czy nawet wiary i teologii?

- K. Cyran: Oprócz tego, że jestem informatykiem, skończyłem pięć lat studiów teologicznych na Uniwersytecie w Opolu. W związku z tym zagadnienia wykraczające poza czystą naukę jak najbardziej stanowią przedmiot moich zainteresowań. Poza tym jestem w trakcie pisania rozprawy habilitacyjnej związanej z ewolucją człowieka i powstaniem życia. Zatem te zagadnienia, które – co prawda – bezpośrednio nie zostaną ujęte w rozprawie, ale mają znaczący wpływ na rozumienie czysto naukowych faktów, są jak najbardziej w kręgu moich zainteresowań.

- No właśnie, w tle tej konferencji stoi podstawowe pytanie: jak pogodzić teorię ewolucji z prawdą wiary o stworzeniu czy też przekonaniem filozoficznym o tym, że świat jednak został stworzony? Jak Pan, jako absolwent teologii, a zarazem człowiek nauk przyrodniczych, stara się pogodzić te dwie sprawy?

- K. Cyran: Sprawa, oczywiście, wywołuje pewne kontrowersje i byłem świadkiem niejednej dysputy, która przeradzała się wręcz w rzucanie haseł bez pokrycia pomiędzy zwolennikami ewolucjonizmu i kreacjonizmu. Myślę, że nie tędy droga. Podstawowym problemem przy przyjęciu teorii ewolucji jest dosłowne traktowanie Pisma Świętego, nie w oparciu o zasady hermeneutyki, najczęściej w oderwaniu od nauczania magisterium Kościoła. Już św. Augustyn w swoich „Wyznaniach” podaje przykład, w którym Księgę Rodzaju można interpretować albo bardzo literalnie, w sensie, w którym Pan Bóg przedstawiony jest jako garncarz lepiący glinę, albo – dla bardziej niejako „naukowo zorientowanych” ludzi – w sposób oderwany. Możemy tam widzieć nawet podwaliny pod teorię ewolucji, gdyż Augustyn podaje interpretację Księgi Rodzaju, zgodnie z którą pewne byty doskonalą się coraz bardziej, zmierzając w stronę Boga, a najdoskonalszym bytem stworzonym jest oczywiście człowiek, w którym pojawia się element boski, czyli dusza.

- A mówiąc konkretnie: jak pogodzić tę ewolucję ze stworzeniem świata przez Boga?

- K. Cyran: Myślę, że w tej kwestii dość jasne sformułowanie podał abp Życiński, które brzmiało mniej więcej tak: „Dlaczego odmówić Bogu stworzenia świata i człowieka właśnie w sposób taki, jak proponuje ewolucja? Bóg jest wszechmocny i nie można ograniczać Boga do pewnej tylko formy stworzenia”. Otóż, w rozumieniu katolickim stworzenie świata to nie tylko jednorazowy akt, ale również ciągłe uczestniczenie w istnieniu, a więc także w rozwoju świata.

- A gdybyśmy tak chcieli zrozumieć, gdzie jest miejsce Boga w procesie ewolucji? Czy tylko na początku, w tym pierwszym akcie, gdzieś przed Wielkim Wybuchem, czy również w tych przypadkach, które procesem ewolucji kierują?

- K. Cyran: To jest trudne pytanie. Myślę, że miejsce Boga w tym procesie jest na troszkę innej płaszczyźnie. W takim ewolucjonizmie, który zupełnie pozbawiony jest Boga, mówi się o roli czystego przypadku, który generuje nowe rozwiązania potencjalne, oceniane przez dobór selekcyjny i powodujące rozwój. Gdzie tam jest miejsce na Boga, to rzeczywiście trudne pytanie, zwłaszcza w kontekście pozostawania na gruncie nauki.

Myślę, że pozostając na tym gruncie trudno jest na siłę znajdować miejsce dla Boga. W pewnych momentach rodzi to nawet kłopoty, kiedy pewne zjawiska zostają wyjaśnione naturalnie, a wcześniej były tłumaczone interwencją Boską. Natomiast ja myślę, że działanie Boga wykracza poza przypadek, poza świat fizyczny, a przede wszystkim poza czas. W związku z tym wszystko, włącznie z tym, co w naszym świecie nazywane jest „przypadkiem”, zostało poniekąd przez Boga zaplanowane. Z tym, że znowu planowanie kojarzy nam się z czasem. Natomiast w teologii dość jednoznacznie określa się działanie Boga jako „pozaczasowe”. A zatem cały świat wraz z jego rozwojem, z punktu widzenia Boga oczywiście, ma swój cel i to, co dla nas jest „losowością”, w tym Boskim planie znajduje swoje miejsce.

- Czy zmierza Pan w kierunku tak zwanego „inteligentnego projektu”? Czy to jest jedyne rozwiązanie dla człowieka wierzącego?

- K. Cyran: Nie, nie wydaje mi się, żebym zmierzał w tę stronę. Wydaje mi się, że „inteligentny projekt”, przynajmniej tak, jak go rozumiem, a być może niektóre jego elementy, mieści się w tym, o czym mówię. Natomiast na pewno uciekałbym od takich form „inteligentnego projektu”, w których wymaga się ścisłej interwencji Boga np. przy przejściu pomiędzy takimi formami, jak gady, ssaki czy ptaki. Coraz więcej faktów bowiem, również z genetyki ewolucyjno-rozwojowej, wskazuje, że tak drastyczne zmiany można wytłumaczyć na gruncie czysto naukowym. Szczerze powiem, że nie do końca jestem zorientowany w odmianach „inteligentnego projektu”, więc trudno mi się do nich ustosunkować. Jeżeli byłby on przedstawiany jako pewne rozumienie celowości zamierzonej przez Boga, ale takiej, w ramach której mieści się również przypadek w rozumieniu nauk ścisłych, to jest to do przyjęcia. Jeżeli natomiast w ten przypadek należałoby zaprząc cudowne działania Boskie, to wydaje mi się, że przynajmniej na gruncie nauki jest to trudne do zaakceptowania.

- Czyli jeśli ja, jako człowiek wierzący, chciałbym obstawać przy teorii ewolucji, to nie bardzo mogę np. Panu Bogu podziękować za piękną żonę, za piękne dzieci, bo to, że są piękne, jest dziełem przypadku?

- K. Cyran: Ja myślę, że piękno i dziękowanie Bogu nie są kategoriami naukowymi, w związku z tym, nie wydaje mi się, żeby w naukach ścisłych należało się odwoływać do tego rodzaju kategorii. Natomiast to, o czym pan mówi, jest zupełnie poza nauką i właśnie w tych kategoriach można mówić o „Boskim zamierzeniu” człowieka. Jako człowiek wierzący zdecydowanie podzielam ten pogląd, że jesteśmy przez Boga zaplanowani, ale tego typu rozumowania nie należy wprzęgać w metody ściśle naukowe – takie jest moje zdanie.

- A zatem świat naukowy i wiara to dwa równoległe światy, które się jednak nie spotykają?

- K. Cyran: Owszem, spotykają się, gdyż jest jeden Bóg i człowiek żyje w świecie przez tego Boga stworzonym. Natomiast metoda naukowa jest odrębna od metody filozoficznej czy teologicznej i w ramach dziedzin, którymi się te przedmioty zajmują, nie powinno się wymieniać metod. To są podstawowe błędy metodologiczne, jeżeli w naukowym wyjaśnieniu przyrody stosuje się metodę teologiczną i vice versa, jeżeli np. niektórzy przyrodnicy wykraczają poza wnioski, do których mogą dojść na gruncie przyrody i zaczynają formułować wnioski teologiczne. Ja jestem zwolennikiem kompetencji metod w ramach poszczególnych dziedzin. Natomiast gdzieś tam na ich styku pozostaje wielka tajemnica. Ja, jako człowiek wierzący, w tej tajemnicy widzę Boga.

- Zakończmy pozytywnie. Przez wiele dziesięcioleci teoria ewolucji dla wielu była pretekstem, by odejść od wiary i Pana Boga wyrzucić ze swojego życia. Tak być nie musi?!

- K. Cyran: Tak nie musi być i chyba tak już dzisiaj nie jest. Chociaż wciąż istnieją przeciwnicy teorii ewolucji, zwłaszcza w kręgach ortodoksyjnych protestantów w Stanach Zjednoczonych, to wydaje się, że teoria ewolucji jest faktem, a przynajmniej, jak mówił Jan Paweł II – „jest czymś więcej niż hipotezą”. W związku z tym w sensie naukowym jej przyjęcie – w miarę postępów nauki i nieznajdywania przeciwwskazań, a wręcz przeciwnie, znajdywania potwierdzeń –powinno być dopuszczalne. Natomiast kłopot rodzi się, kiedy tak rozumianą ewolucję zaczyna się stawiać zamiast Boga, tzn., jeżeli na teorii ewolucji zamyka się całe rozumienie swojego świata. Wówczas rzeczywiście może grozić odejście od Boga, ale dla osób naprawdę wierzących wydaje się, że tego typu groźba nie powinna być istotna.

Rozm. K. Bronk/ rv








All the contents on this site are copyrighted ©.