Między wiarą a nauką: konferencja o ewolucji na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim
- rozmowa z dr. Krzysztofem Cyranem z Politechniki Śląskiej w Gliwicach, pracownikiem
Instytutu Informatyki
- Stolica Apostolska i Papieski Uniwersytet Gregoriański postanowili w
ramach jubileuszu darwinowskiego zorganizować konferencję na temat ewolucji, patrząc
na tę teorię z różnych punktów widzenia: nauk przyrodniczych, filozoficznych,
jak i teologii. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?
- K. Cyran: Inicjatywa
jest ze wszech miarinteresująca z tego względu, że w jednym miejscu zebrali
się naukowcy najwyższej klasy, reprezentujący tak nauki przyrodnicze, jak i wykraczające
poza nie: filozofię czy wręcz teologię. Część sesji poświęcono zagadnieniom związanym
z biologią, genetyką, genetyką ewolucyjną, również z ewolucyjną genetyką rozwojową.
Przedstawiono bardzo interesujące fakty, na przykład na temat tzw. poszukiwanych form
pośrednich, które możemy odnajdywać w genetyce rozwojowej.
- W jakim charakterze
Pan uczestniczy w tej konferencji?
- K. Cyran: W charakterze słuchacza.
Większość uczestników jest słuchaczami, tylko nieliczna grupa najwyższej klasy naukowców
została zaproszona na zaprezentowanie swoich wykładów.
- Jest Pan przedstawicielem
nauk przyrodniczych?
- K. Cyran: Jestem informatykiem z wykształcenia,
natomiast już od kilku lat zajmuję się genetyką populacyjną.
- Co to takiego?
-
K. Cyran: Genetyka populacyjna opiera się zarówno na badaniach przyrodniczych,
jak i na bardzo silnie rozwiniętych badaniach statystycznych. Tutaj nie wchodzi się
w mechanizmy molekularne jako takie, lecz prezentuje się ich działanie na dużych populacjach.
W ten sposób można dochodzić do pewnych komputerowych badań symulacyjnych, które potrafią
określić ciekawe zjawiska, np. rozprzestrzeniania się chorób genetycznych i zakaźnych,
odnajdywania śladów naturalnej selekcji w populacjach itp.
- Czy Pańska
obecność na tej konferencji świadczy, że interesują Pana również pytania, które wykraczają
poza ramy nauk przyrodniczych, mianowicie z zakresu filozofii, czy nawet wiary
i teologii?
- K. Cyran: Oprócz tego, że jestem informatykiem, skończyłem
pięć lat studiów teologicznych na Uniwersytecie w Opolu. W związku z tym zagadnienia
wykraczające poza czystą naukę jak najbardziej stanowią przedmiot moich zainteresowań.
Poza tym jestem w trakcie pisania rozprawy habilitacyjnej związanej z ewolucją człowieka
i powstaniem życia. Zatem te zagadnienia, które – co prawda – bezpośrednio nie zostaną
ujęte w rozprawie, ale mają znaczący wpływ na rozumienie czysto naukowych faktów,
są jak najbardziej w kręgu moich zainteresowań.
- No właśnie, w tle tej
konferencji stoi podstawowe pytanie: jak pogodzić teorię ewolucji z prawdą
wiary o stworzeniu czy też przekonaniem filozoficznym o tym, że świat
jednak został stworzony? Jak Pan, jako absolwent teologii, a zarazem
człowiek nauk przyrodniczych, stara się pogodzić te dwie sprawy?
- K.
Cyran: Sprawa, oczywiście, wywołuje pewne kontrowersje i byłem świadkiem niejednej
dysputy, która przeradzała się wręcz w rzucanie haseł bez pokrycia pomiędzy zwolennikami
ewolucjonizmu i kreacjonizmu. Myślę, że nie tędy droga. Podstawowym problemem przy
przyjęciu teorii ewolucji jest dosłowne traktowanie Pisma Świętego, nie w oparciu
o zasady hermeneutyki, najczęściej w oderwaniu od nauczania magisterium Kościoła.
Już św. Augustyn w swoich „Wyznaniach” podaje przykład, w którym Księgę Rodzaju można
interpretować albo bardzo literalnie, w sensie, w którym Pan Bóg przedstawiony jest
jako garncarz lepiący glinę, albo – dla bardziej niejako „naukowo zorientowanych”
ludzi – w sposób oderwany. Możemy tam widzieć nawet podwaliny pod teorię ewolucji,
gdyż Augustyn podaje interpretację Księgi Rodzaju, zgodnie z którą pewne byty doskonalą
się coraz bardziej, zmierzając w stronę Boga, a najdoskonalszym bytem stworzonym jest
oczywiście człowiek, w którym pojawia się element boski, czyli dusza.
- A
mówiąc konkretnie: jak pogodzić tę ewolucję ze stworzeniem świata
przez Boga?
- K. Cyran: Myślę, że w tej kwestii dość jasne sformułowanie
podał abp Życiński, które brzmiało mniej więcej tak: „Dlaczego odmówić Bogu stworzenia
świata i człowieka właśnie w sposób taki, jak proponuje ewolucja? Bóg jest wszechmocny
i nie można ograniczać Boga do pewnej tylko formy stworzenia”. Otóż, w rozumieniu
katolickim stworzenie świata to nie tylko jednorazowy akt, ale również ciągłe uczestniczenie
w istnieniu, a więc także w rozwoju świata.
- A gdybyśmy tak chcieli
zrozumieć, gdzie jest miejsce Boga w procesie ewolucji? Czy tylko na
początku, w tym pierwszym akcie, gdzieś przed Wielkim Wybuchem,
czy również w tych przypadkach, które procesem ewolucji kierują?
- K.
Cyran: To jest trudne pytanie. Myślę, że miejsce Boga w tym procesie jest na troszkę
innej płaszczyźnie. W takim ewolucjonizmie, który zupełnie pozbawiony jest Boga, mówi
się o roli czystego przypadku, który generuje nowe rozwiązania potencjalne, oceniane
przez dobór selekcyjny i powodujące rozwój. Gdzie tam jest miejsce na Boga, to rzeczywiście
trudne pytanie, zwłaszcza w kontekście pozostawania na gruncie nauki.
Myślę,
że pozostając na tym gruncie trudno jest na siłę znajdować miejsce dla Boga. W pewnych
momentach rodzi to nawet kłopoty, kiedy pewne zjawiska zostają wyjaśnione naturalnie,
a wcześniej były tłumaczone interwencją Boską. Natomiast ja myślę, że działanie Boga
wykracza poza przypadek, poza świat fizyczny, a przede wszystkim poza czas. W związku
z tym wszystko, włącznie z tym, co w naszym świecie nazywane jest „przypadkiem”, zostało
poniekąd przez Boga zaplanowane. Z tym, że znowu planowanie kojarzy nam się z czasem.
Natomiast w teologii dość jednoznacznie określa się działanie Boga jako „pozaczasowe”.
A zatem cały świat wraz z jego rozwojem, z punktu widzenia Boga oczywiście, ma swój
cel i to, co dla nas jest „losowością”, w tym Boskim planie znajduje swoje miejsce.
-
Czy zmierza Pan w kierunku tak zwanego „inteligentnego projektu”? Czy to
jest jedyne rozwiązanie dla człowieka wierzącego?
- K. Cyran: Nie,
nie wydaje mi się, żebym zmierzał w tę stronę. Wydaje mi się, że „inteligentny projekt”,
przynajmniej tak, jak go rozumiem, a być może niektóre jego elementy, mieści się w
tym, o czym mówię. Natomiast na pewno uciekałbym od takich form „inteligentnego projektu”,
w których wymaga się ścisłej interwencji Boga np. przy przejściu pomiędzy takimi formami,
jak gady, ssaki czy ptaki. Coraz więcej faktów bowiem, również z genetyki ewolucyjno-rozwojowej,
wskazuje, że tak drastyczne zmiany można wytłumaczyć na gruncie czysto naukowym. Szczerze
powiem, że nie do końca jestem zorientowany w odmianach „inteligentnego projektu”,
więc trudno mi się do nich ustosunkować. Jeżeli byłby on przedstawiany jako pewne
rozumienie celowości zamierzonej przez Boga, ale takiej, w ramach której mieści się
również przypadek w rozumieniu nauk ścisłych, to jest to do przyjęcia. Jeżeli natomiast
w ten przypadek należałoby zaprząc cudowne działania Boskie, to wydaje mi się, że
przynajmniej na gruncie nauki jest to trudne do zaakceptowania.
- Czyli
jeśli ja, jako człowiek wierzący, chciałbym obstawać przy teorii ewolucji,
to nie bardzo mogę np. Panu Bogu podziękować za piękną żonę, za piękne dzieci,
bo to, że są piękne, jest dziełem przypadku?
- K. Cyran:
Ja myślę, że piękno i dziękowanie Bogu nie są kategoriami naukowymi, w związku
z tym, nie wydaje mi się, żeby w naukach ścisłych należało się odwoływać do tego rodzaju
kategorii. Natomiast to, o czym pan mówi, jest zupełnie poza nauką i właśnie w tych
kategoriach można mówić o „Boskim zamierzeniu” człowieka. Jako człowiek wierzący zdecydowanie
podzielam ten pogląd, że jesteśmy przez Boga zaplanowani, ale tego typu rozumowania
nie należy wprzęgać w metody ściśle naukowe – takie jest moje zdanie.
- A
zatem świat naukowy i wiara to dwa równoległe światy, które się jednak nie spotykają?
-
K. Cyran: Owszem, spotykają się, gdyż jest jeden Bóg i człowiek żyje w świecie
przez tego Boga stworzonym. Natomiast metoda naukowa jest odrębna od metody filozoficznej
czy teologicznej i w ramach dziedzin, którymi się te przedmioty zajmują, nie powinno
się wymieniać metod. To są podstawowe błędy metodologiczne, jeżeli w naukowym wyjaśnieniu
przyrody stosuje się metodę teologiczną i vice versa, jeżeli np. niektórzy
przyrodnicy wykraczają poza wnioski, do których mogą dojść na gruncie przyrody i zaczynają
formułować wnioski teologiczne. Ja jestem zwolennikiem kompetencji metod w ramach
poszczególnych dziedzin. Natomiast gdzieś tam na ich styku pozostaje wielka tajemnica.
Ja, jako człowiek wierzący, w tej tajemnicy widzę Boga.
- Zakończmy pozytywnie.
Przez wiele dziesięcioleci teoria ewolucji dla wielu była pretekstem,
by odejść od wiary i Pana Boga wyrzucić ze swojego życia. Tak być nie musi?!
-
K. Cyran: Tak nie musi być i chyba tak już dzisiaj nie jest. Chociaż wciąż istnieją
przeciwnicy teorii ewolucji, zwłaszcza w kręgach ortodoksyjnych protestantów w Stanach
Zjednoczonych, to wydaje się, że teoria ewolucji jest faktem, a przynajmniej, jak
mówił Jan Paweł II – „jest czymś więcej niż hipotezą”. W związku z tym w sensie naukowym
jej przyjęcie – w miarę postępów nauki i nieznajdywania przeciwwskazań, a wręcz przeciwnie,
znajdywania potwierdzeń –powinno być dopuszczalne. Natomiast kłopot rodzi się, kiedy
tak rozumianą ewolucję zaczyna się stawiać zamiast Boga, tzn., jeżeli na teorii ewolucji
zamyka się całe rozumienie swojego świata. Wówczas rzeczywiście może grozić odejście
od Boga, ale dla osób naprawdę wierzących wydaje się, że tego typu groźba nie powinna
być istotna.