Nawet jeśli pobyt św. Pawła w Efezie
mógł trwać ok. trzech lat, Łukasz opisuje działalność Apostoła Narodów, uwzględniając
jedynie ważniejsze wydarzenia, które służą przyjętej przez autora Dziejów Apostolskich
wizji teologicznej. Dają nam jednak one fascynujący obraz początków Kościoła w tym
mieście.
Paweł najpierw nauczał ok. trzech miesięcy w synagodze efeskiej. Gorące
przyjęcie, z jakim się spotkał na początku, przerodziło się w otwarty sprzeciw ze
strony części społeczności żydowskiej, tak że Apostoł zdecydował opuścić synagogę.
W
tym samym czasie niektórzy Żydzi (a może nawet poganie) uwierzyli w Chrystusa. Paweł
wziął z sobą tych wierzących i każdego dnia nauczał w jednej ze szkół miasta, zwanej
w Dziejach Apostolskich szkołą Tyrannosa (Dz 19, 9). Łukasz informuje, że trwało to
dwa lata, tak że wszyscy mieszkańcy Azji, czyli prowincji rzymskiej o tej nazwie,
zarówno Żydzi, jak i Grecy, mieli możliwość usłyszenia słowa Pańskiego (por. Dz 19,
9-10).
Można przypuszczać, że nauczanie Apostoła wywołało duże zainteresowanie
ze strony mieszkańców Efezu i okolic. Paweł był człowiekiem wykształconym, potrafił
przemawiać z przekonaniem, a sposobem życia i postępowania potwierdzał to, o czym
nauczał. Bogate owoce posługi Apostoła Narodów były widomym znakiem ciągłej opieki
Bożej, która nieustannie towarzyszyła mu w głoszeniu Ewangelii.
„Bóg czynił
też niezwykłe cuda przez ręce Pawła, tak że nawet chusty i przepaski z jego ciała
kładziono na chorych, a choroby ustępowały z nich i wychodziły złe duchy. (…) Przychodziło
też wielu wierzących, wyznając i ujawniając swoje uczynki. I wielu też z tych, co
uprawiali magię, poznosiło księgi i paliło je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono
na pięćdziesiąt tysięcy denarów w srebrze. Tak potężnie rosło i umacniało się słowo
Pańskie” (Dz 19, 11-12.18-20).
Ale również w Efezie Apostoł napotkał na znaczne
opory ze strony środowisk, które, niechętne wobec nowej religii, nie przestawały szukać
sposobów, by uniemożliwić mu głoszenie Chrystusa. W Pierwszym Liście do Koryntian
pisze: „Jeżeli tylko ze względu na ludzi potykałem się w Efezie z dzikimi zwierzętami,
to cóż mi stąd za pożytek?” (15, 32). Bibliści są zgodni co do tego, że określenie
„dzikie zwierzęta” odnosi się tu do ludzi niechętnych Pawłowi i jego nauce. Jeśli
tak rzeczywiście jest, możemy jedynie próbować sobie wyobrażać, do jakich metod i
środków sięgali przeciwnicy Apostoła.
Paweł zdawał jednak sobie sprawę z tego,
że jego długa posługa w Efezie przynosi, mimo przeciwności, wyjątkowo obfite owoce.
Mając na uwadze perspektywy nowej pracy apostolskiej, pisze, że właśnie tutaj „otwarła
się wielka i obiecująca brama” (por. 1 Kor 16, 9).
Starożytny Efez otwiera
i dzisiaj swoją bramę dla turystów przybywających tutaj z całego świata. Jego wrota
nie są jednak tak szeroko otwarte dla chrześcijan, zarówno tych miejscowych, jak i
tych przybywających z całego świata i pragnących wyznawać także tutaj publicznie swoją
wiarę.
Pamiętam dobrze moje pobyty w tym mieście. Przyglądałem się chrześcijanom
zamieszkującym dzisiejszy Efez i jego okolice; jest ich garstka. Odnosiłem wrażenie,
jakby milcząco mówili o swej ciężkiej sytuacji, o tym, że są nieliczącą się mniejszością,
że nie mają gdzie spotykać się i modlić, że ich ciągle ubywa. Trochę zazdrosnym okiem
patrzyli na pielgrzymów z krajów, w których jest wolność religijna. Z dumą pokazywali
naszej grupie zabytki Efezu, zwłaszcza te, które są świadectwem przebogatej historii
chrześcijaństwa w tym mieście.
Udaliśmy się do bazyliki Soboru Efeskiego, zwanej
też Kościołem Matki Bożej. Oglądaliśmy nie bez wzruszenia niewielkie zresztą pozostałości
po tym obiekcie. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie tutaj w 431 r. zebrani biskupi
dyskutowali w tak burzliwy sposób na temat słuszności tytułu „Bogarodzica” (Theotokos)
i unii hipostatycznej natury boskiej i ludzkiej w Chrystusie. Różne rzeczy działy
się w czasie obrad i nie bez trudności szukano teologicznej prawdy.
Sobór typowo
chrystologiczny przeszedł do historii przede wszystkim jako maryjny. Dał fundament
dogmatyczny w postaci teologii Wcielonego Słowa dla rozwijającej się pobożności ludu,
który aktywnie reagował na postanowienia ojców soborowych. I choć nie było główną
ich intencją określać dogmatyczną prawdę maryjną, została ona wyraźnie sformułowana,
o czym świadczy powtarzające się w dokumentach słowo Theotokos.
Z należytą
temu miejscu uwagą oglądaliśmy to, co pozostało z tak ważnej świątyni. Jeden z archeologów
wyjaśniał, gdzie był obszerny dziedziniec, gdzie znajdowało się baptysterium, w którym
miejscu gromadzili się ojcowie soborowi. Towarzyszący nam chrześcijanie tureccy jakby
się ożywili, rosła ich duma; zobaczcie – mówili – jakie ważne dla naszej religii wydarzenia
miały właśnie tutaj miejsce.
Spontanicznie dostrzegłem jakąś zaskakującą zbieżność
między tą garstką chrześcijan, zalęknionych i niepewnych co do przyszłości, i tymi
resztkami budowli, częściowo pokrytymi bujnie rosnącą trawą. Pielgrzym szybko dostrzega
tę szalenie bogatą przeszłość, tak ważną dla całego chrześcijaństwa, i próbuje odczytać
– każdy we własnym zakresie – jakieś duchowe przesłanie, z którym chciałby wyjechać
z tej ziemi świętej, z ziemi, która swego czasu udzieliła gościnności Apostołom Pawłowi
i Janowi, a kto wie, może nawet samej Maryi, która właśnie tutaj oficjalnie otrzymała
swój ważny i piękny tytuł Matki Bożej.